poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział IV Quidditch

"[...] na świecie niemożli­we są tyl­ko trzy rzeczy: 
scho­dy do nieba, most przez morze i sprawiedliwość."
- Irena Matuszkiewicz

Głośny odgłos gwizdka wypełnił jej uszy, gdy wzbiła się powietrze. Chłodny wiatr dmuchnął jej prosto w twarz, a obszerna szata załopotała na wietrze. Odrzuciła jasne włosy z twarzy i rozejrzała się dookoła. Tuż obok zauważyła Lisę. Ta jedynie uśmiechnęła się lekko i pognała przed siebie. Lara zdała sobie sprawę, że jako jedna z nielicznych została w tyle więc ruszyła za siostrą. Musiała jedynie okrążyć cztery razy boisko po czym sprawnie wylądować na ziemi. Nic trudnego – pomyślała, lecz okazało się, że konkurencja jest naprawdę ogromna. By przejść do kolejnych eliminacji musiała być szybka i zwinna. Naparła na miotłę całym ciężarem ciała i przyśpieszyła. Po chwili dogoniła Lisę. Dziewczyna spojrzała na nią przez kurtynę ciemnych włosów i zaśmiała się radośnie, przyśpieszając. Lara nie dała za wygraną. Mocniej pochyliła się nad trzonkiem i lawirując pomiędzy uczniami, ruszyła za Lisą. Po dwóch okrążeniach Lisa nadal prowadziła. Jednak dopiero teraz zaczęły się przeszkody. W powietrze wzbili się dwaj zawodnicy i z niewinnymi minami zaczęli odbijać tłuczki w stronę kandydatów. Uczniowie z głośnym piskiem czmychali przed zbliżającymi się piłkami, wpadając na siebie. Utworzyło się prawdziwe zamieszanie. Przestraszeni gryfoni szybko doganiali Larę, która chwilę później zniknęła wśród tłumu. Teraz jedynie Lisa wyszła na prowadzenie lecz czuła, że nie potrwa to zbyt długo. Chmara przerażonych uczniów niebezpiecznie zbliżała się coraz bardziej. Chciała przyśpieszyć, lecz tłuczki z zawrotną prędkością pędziły w jej stronę. Nie była do tego przyzwyczajona. To ona zawsze posyłała te złośliwe piłki w stronę zawodników. Chwilę później usłyszała głośny krzyk i jeden z kandydatów spadł z miotły. Zerknęła tylko czy to czasem nie Lara i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła ją w powietrzu. Cały czas starała się wydostać z wirującej chmary uczniów, jednak panika wciąż rosła.

Nagle dobiegł ich z oddali gwizd. Wszyscy spojrzeli w dół na wołającego z dołu kapitana. Ruchem ręki wskazywał na uwięzione w skrzyni tłuczki i kazał im wylądować.

- Co to miało być?! – ryknął. – Boicie się tłuczków, jakbyście po raz pierwszy w życiu je widzieli. Nie potraficie się utrzymać na miotłach, a tym bardziej omijać przeszkód! Jak ja mam wśród was znaleźć trzech zawodników, w tym jednego który będzie musiał cały czas uciekać przed tłuczkiem? – wrzeszczał kapitan drużyny, czerwieniąc się na twarzy.

Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w ziemię, starając się unikać rozwścieczonego spojrzenia siódmoklasisty.

- To mój ostatni rok w tej szkole – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Nie przyjmę do swojej drużyny bandy nierozgarniętych dzieciaków! Jasne?

Wszyscy niemrawo pokiwali głowami, a chłopak gestem dłoni przywołał resztę drużyny.

- Black, Calman, Potter chodźcie tu! – zawołał. – Kandydaci na ścigającego za Blackiem, na pałkarza za Calmanem, a na obrońcę za Potterem.

Uczniowie natychmiast zaczęli się przepychać, wywołując zamieszanie. Wszędzie dało się słyszeć krzyki i jęki pchających się gryfonów. Każdy chciał, jak najprędzej dostać się do swej grupy.

- CHOLERA JASNA!!! – ryknął Davis, przerywając zamieszanie. – Ścigający do Blacka, już!

Tłum uczniów pognał do Syriusza. Była to zdecydowanie największa grupa, składająca się głównie z rozchichotanych dziewcząt oraz pierwszo i drugoklasistów. Było tam też kilku porządnych uczniów, choć można było ich policzyć na palcach. Lara również podążyła ustawić się za Blackiem.

- Pałkarze do Calmana.

Paru osiłków przesunęło się w stronę chłopaka. Było tam nie więcej niż dziesięć osób, w tym jedna dziewczyna – Lisa.

- Reszta do Pottera.

James uzyskał chyba najbardziej rozgarniętą grupę. Na obrońców szykowali się uczniowie ze starszych klas, co wyraźnie poprawiło kapitanowi humor.

- Dobra! Drużyna Pottera zostaje, reszta niech na razie usiądzie na trybunach.

Zadanie polegało na tym, że każdy z kandydatów musiał obronić, jak najwięcej bramek. Ponieważ chętnych na to miejsce było sporo zmniejszono ilość rzutów do pięciu, a wykonywali je na zmianę Davis i Black.

Wybranie obrońcy nie zajęło zbyt wiele czasu. Wybór był dość oczywisty, gdyż tylko jeden z kandydatów obronił wszystkie pięć goli. Chudy siódmoklasista rzucił się, by podziękować drużynie i usiadł na trybunach, by oglądać dalsze zmagania innych grup.

- Drużyna ścigających!

Gdy tylko kandydaci zebrali się na murawie Davis przyjrzał im się uważnie i jęk zawodu wydarł mu się z gardła.

- Wszyscy którzy nie mają ukończonych trzynastu lat oraz tych, którzy nigdy nie mieli miotły w dłoniach, proszę o opuszczenie boiska.

Kilkoro dzieciaków rozejrzało się niepewnie i rzucając miotły, ruszyło do zamku.

- Każdy kto nie jest pewien czy chce być w drużynie, kto ma jakieś wątpliwości albo jest tu dla zabawy, również proszę opuścić boisko.

Teraz  niemal połowa chętnych ruszyła w stronę wyjścia, a Davis łypnął na nich złowrogo.

- Ktoś jeszcze chce zrezygnować? – Gdy odpowiedziało mu milczenie, machnął dłonią, wskazując trzy obręcze. – Ponieważ jest was naprawdę dużo najpierw sprawdzimy czy w ogóle potraficie trafić do pustej bramki – mruknął z powątpiewaniem.

Po kolei każdy wzbijał się w górę i wykonywał trzy proste rzuty na pustą bramkę. Jak się okazało prawie połowa nie potrafiła nawet celnie przerzucić przez obręcz co niezwykle zdenerwowało kapitana.

- Watschon, Allen, Gray, Clark, Lewis, White i Patel zostajecie. Reszta  niech opuści boisko.

Dało się  słyszeć głośne przekleństwa i groźby rzucane w kierunku Davisa, lecz ten tylko wzruszył ramionami i gestem dłoni przywołał nowego obrońcę, Michaela Wright.

- Każdy kolejno będzie musiał złapać kafla, ominąć Blacka i przerzucić przez  jedną z obręczy, podczas gdy Michael będzie bronił. Wszystko jasne? No to zaczynamy!

Pierwsza była Christina Clark. Świetnie trzymała się na miotle, wykonywała w powietrzu niezwykłe akrobacje, jednak Black okazał się lepszy. Z łatwością odbierał jej każdą piłkę i niestety wylądowała na ziemi z wynikiem zero na pięć.

Potem przyszła kolej na Markusa. Allen był niezwykle szybki, świetnie latał i na nieszczęście pozostałych udało mu się trafić aż trzy bramki.

Lara jęknęło cicho, gdy chłopak wylądował na trawie. Coraz bardziej była przekonana, że to głupi pomysł. Przecież reszta kandydatów była dwa razy lepsza od niej, nie wspominając o samym Blacku, który śmigał, z łatwością odbierając piłkę, jakby bawił się z dziećmi.

Dalej byli Watschon, Gray i Lewis. Wszyscy troje uzyskali wynik poniżej trzech piłek, co od razu ich dyskwalifikowało. Dopiero teraz przyszła kolej na nią. Była przedostatnia i musiała przyznać, że niezwykle się denerwowała. Niepewnie wzbiła się w powietrze, dostrzegając na twarzy Blacka ironiczny uśmiech. Przełknęła ślinę i złapała kafla, który podał jej Davis. Ze zdziwieniem dostrzegła ciepły uśmiech na jego twarzy i omal nie spadła z miotły, wzbudzając tym śmiech Syriusza. Podczas gdy chłopak zaśmiewał się w najlepsze, wykorzystała chwilę jego nieuwagi i przebrnęła obok nim się zorientował. Szybko przeleciała kilka metrów i strzeliła bramkę. To było raczej szczęście niż umiejętności, więc jedynie zagryzła wargę i ponownie ustawiła się. Black zdawał się być wściekły, wiedziała, że drugi raz nie pozwoli jej wykorzystać sytuacji i nie myliła się. Zaledwie się ruszyła, on już szybował w jej stronę. Nieznacznie pochyliła miotłę w dół i czekając gdy znajdzie się odpowiednio blisko, zanurkowała. Black zaklął siarczyście i zawrócił miotłę, próbując ją dogonić. Lecz Lara wiedziała, że nieważne jak szybko będzie mknął i tak nie zdąży. I miała rację. Gdy kafel wyleciał z jej rąk, Black był jeszcze daleko w tyle. Już myślała, że zdobyła drugą bramkę, gdy obrońca pojawił się znikąd. Zrobił obrót w powietrzu i złapał kafla w ostatniej chwili. Wright uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Lara przygryzła wargę ze zdenerwowania. Wiedziała że popełniła ogromny błąd, skupiając się jedynie na Blacku, a nie doceniając obrońcy.

Wróciła na pozycję wyjściową i ponownie złapała kafla. Teraz postanowiła zaatakować. Prawą dłonią mocno złapała piłkę, a lewą chwyciła trzonek miotły, niemal się na nią kładąc. Postanowiła wykorzystać jeden z jej starych chwytów, które stosowała w Ad Fontes. Najszybciej jak się dało pomknęła w stronę Blacka. Im bardziej się zbliżała tym wyraźniej dostrzegała zaciekawienie na jego twarzy. Dopiero gdy znalazła się metr od niego ujrzała na jego twarzy przerażenie. Uśmiechnęła się lekko i w chwili gdy miała już w niego uderzyć, kafel przerzuciła nad jego głową, a sama zanurkowała pod nim. Nim się zorientował już mknęła w stronę bramek ściskając piłkę. Wystarczyło jedynie podlecieć bliżej i strzelić w środkową obręcz. Obrońca nawet nie zdążył zareagować. Lara z uśmiechem wracała na pozycję wyjściową, mając na koncie już dwa punkty.

Trzeci punkt okazał się być prosty do zdobycia, zbyt prosty, gdyż Black poruszał się tylko po jednej linii, nawet nie starając się jej ograć. Zobaczyła jak w oddali Davis rzuca ostrzegawcze spojrzenie Syriuszowi, lecz ten jedynie wzruszył ramionami. Ostatni punkt właściwie zdobyła cudem. I to tylko dlatego, że obrońca wraz z siłą uderzenia przeleciał z kaflem w dłoniach przez jedną z obręczy.

Z radością wylądowała na boisku, biegnąc w stronę czekającej na nią siostry. Razem zasiadły na trybunach, obserwując teraz Patricie Patel, próbującą ograć Blacka. Z początku wydawało się, że dziewczyna nie ma żadnych szans, lecz po chwili zgrabnie wyminęła Blacka i przerzuciła kafla przez obręcz.

- Cholera. – Lisa zaklęła pod nosem, gdy dziewczyna zdobyła punkt. – Black daje je fory – mruknęła.

- Mi też dawał – zauważyła ponuro Lara, gdy Patricia strzeliła drugiego gola.

- Owszem, ale tylko raz. Ona strzeliła już dwa gole, praktycznie nic nie robiąc! – wykrzyknęła akurat w tym momencie, gdy dziewczyna zdobyła trzecią bramkę.

Lara spochmurniała widząc jak Patel strzela kolejne dwa gole, tym samym wygrywając eliminacje. Spojrzała na klepiącą ją po ramieniu Lisę i uśmiechnęła się. Dobrze, że miała w niej wsparcie.

- Dowal tak Blackowi żeby ta jego panna musiała zbierać go z trawnika – mruknęła, a czarnowłosa uśmiechnęła się zawadiacko.

- Wedle życzenia – zaśmiała się i ruszyła, pozostawiając Larę samą.

Oczywiście Lisa okazała się najlepsza i od razu dostała się do drużyny, nie potrzeba było nawet kończyć eliminacji. Gdy tylko wylądowała na murawie podeszła do niej Lara i uściskała ją serdecznie, ciesząc się, że chociaż ona dostała się do drużyny. Tuż obok nich zebrali się pozostali zawodnicy, ściskając i gratulując Lisie. Ta jedynie odpowiadała skinieniem głowy i uśmiechała się sztucznie. Była zła. Mimo że dostała się do drużyny bez problemu, nadal była okropnie wściekła na Blacka. Czując, że zaraz komuś przywali szybko pociągnęła Larę w stronę zamku, zostawiając zdziwioną drużynę. Gdy po raz ostatni obróciła się, dostrzegła że Black spogląda w ich stronę. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że liczył na konfrontację z Larą, która teraz z przygnębieniem wlokła się do zamku.

~*~

Lisa ze złością rzuciła miotłę na podłogę i opadła na fotel tuż naprzeciw Lily. Ta jedynie uniosła brwi, na chwilę odrywając się od książki.

- Black do idiota – warknęła rozjuszona dziewczyna.

- Żadna nowość – mruknęła Evans i odłożyła książkę na stolik. – Co znowu zrobił?

- Dał fory Patel tylko po to żeby nie przyjąć do drużyny Lary mimo że była najlepsza.

Lily jęknęła cicho i zrobiła zmartwioną minę. Doskonale wiedziała, jak Larze zależało na tym sprawdzianie. Od kilku dni nie mówiła o niczym innym niż o Quidditchu.

- Gdzie ona teraz jest? – zapytała cicho.

- Nie mam pojęcia – mruknęła Lisa. – Mówiła, że idzie się przejść.

Obie spojrzały na siebie w niemym zrozumieniu. Lara potrzebowała trochę ochłonąć po porażce. Zapewne znalazła jakieś ustronne miejsce na błoniach, by móc jakoś wyładować złość.

Gdy dziura pod portretem otworzyła się, Lily odruchowo spojrzała czy czasem Lara nie wróciła. Jednak okazało się, że to drużyna gryfonów, głośno się zaśmiewając weszła do salonu. Nie zwracając na nikogo uwagi usiedli w kącie sali, doskonale się bawiąc. Lisa zmrużyła groźnie oczy, szukając wśród nich Blacka, lecz nie dostrzegła go. To mogło oznaczać tylko jedno…

- Lilka idziemy – powiedziała, szybko podnosząc się z miejsca.

Rudowłosa spojrzała na nią ze zdziwieniem i już miała zapytać dokąd, gdy Lisa pociągnęła ją w stronę wyjścia.

- Black… skoro nie ma go tu to jest z…

- …Larą – dokończyła cicho Lily i biegiem pognały na błonia.

8 komentarzy:

  1. (Spam)
    Witaj w roku 4596! W tych czasach wśród ludzi żyją smoki... Pozostań na chwilę, zaadoptuj swojego własnego smoka, poznawaj inspirujących ludzi i przeżywaj przygody!
    http://somnium-utopia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział naprawdę rewelacyjny. Szkoda tylko, że taki krótki. Pewnie o tym wiesz, ale chcę dodać, że masz ogromny talent. Aż sama Ci zazdroszczę. Chyba każdy chciałby tak pisać. W twojej głowie kłębi się mnóstwo pomysłów. Mam szczerą nadzieję, że je wykorzystasz. Wydaje mi się, że masz spore doświadczenie w blogowaniu. Kocham to, jak piszesz i kocham twojego bloga. Błagam, dodaj szybko kolejny rozdział, bo w innym wypadku chyba umrę XD W głowie kotłuje mi się tyle pytań: czy Lily polubi wreszcie Huncwotów, dlaczego Syriusz nie chciał Lary w drużynie? Ciekawi mnie też, czy będzie jakaś akcja związana z Remusem( to jedna z moich ulubionych postaci, najbardziej lubię Severusa ^^)? Innymi pytaniami nie będę Cię już zamęczać. Zapytam tylko, kiedy kolejny rozdział? Z niecierpliwością czekam. Pozdrawiam ciepło i liczę na jak najszybszy next ^^
    P.S. Którą z postaci ty lubisz najbardziej? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa ;)
      Blogi prowadzę już od dobrych kilku lat, a ostatnio miałam dłuższą przerwę i dopiero niedawno dopiero wróciłam. Pomysłów na to opowiadanie mam akurat od groma, choć sama nie wiem skąd mi się to bierze.
      Myślę, że kolejny rozdział pojawi się 29/30. Sama jeszcze nie wiem ;)
      A najbardziej lubię Syriusza. Moja miłość do niego chyba nigdy nie zmaleje ;)

      Usuń
  3. Podoba mi się ta mała czcionka. Wiem, że wszyscy wolą większe, ale mi się lepiej czyta te malutkie. Mam nadzieję, że taka pozostanie. Wygląda estetyczniej i płynniej się czyta.
    Lisa, Lara - teraz je trochę rozróżniam. Mam nadzieję, że w końcu nauczę się o której akurat piszesz. Może spróbuję zakodować w pamięci ich wygląd? :D
    Teraz, aż dodasz nowy rozdział, będzie mnie zastanawiać o co chodzi z Blackiem (*.*) i Larą? Czyżby było coś więcej? Nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze Lisa to tak naprawdę Melisa, chyba zacznę tak o niej pisać, bo nie Ty jedna masz problem, żeby je odróżnić ;)

      Usuń
  4. Nie ma co, rozdział znakomity ci wyszedł. Nie wiem jak ty to robisz, wszystko co piszesz wychodzi perfekcyjnie. Normalnie uwielbiam twoje opowiadania <3 Wspaniale się je czyta i nie tylko...
    Przepowiadam ci, że w przyszłości wydasz własną książkę :) A najczęściej to co mówię sprawdza się, więc to też się sprawdzi zobaczysz :D
    Teraz coś innego, polubiłam Larę, Lisa też jest fajna. Remus i Syriusz to moje ulubione postacie, więc dawać mi ich tu xD
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału, aż ciekawość mnie zżera, bo nie wiem co wydarzy się dalej.

    Pozdrawiam i całuję :*
    I weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Ach byłoby miło, gdyby ta przepowiednia się spełniła ;)
      Ja uwielbiam Syriusza, więc możesz być spokojna, będzie go cała masa ;)

      Usuń
  5. Rozdział jak zawsze zajebisty ^^ Skąd ty masz tyle świetnych pomysłów?! I jeszcze potrafisz to tak zgrabnie opisać. Jesteś na serio bardzo utalentowana. Jak ktoś czyta twoje opowiadanie to ma wrażenie, że przenosi się do świata bohaterów. Bo wszystko jest elegancko opisane. Zdolna z ciebie pisarka! :D Za chwilę czytam kolejny :3

    OdpowiedzUsuń