sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział V Impreza


"W zemście i w miłości kobieta jest większym barbarzyńcą niż mężczyzna."
- Fryderyk Nietzsche

Rozstała się z Lisą tuż przed wejściem do zamku. Musiała trochę ochłonąć nim wróci do szkoły. Niby nic wielkiego się nie stało, w końcu to tylko Quidditch jednakże postawa Blacka bardzo ją rozgniewała. Niemal czuła, jak złość rozlewa się po jej ciele niczym śmiertelna trucizna. Gorycz porażki – to uczucie którego rzadko doświadczała. Nie, nie była idealna i często przegrywała, jednakże zawsze była to jej wina. W tym wypadku z pewnością przyczynił się do tego Black. Właściwie prawie go nie znała. Wiedziała jak się nazywał, bo uczęszczali razem na wiele przedmiotów, jednak nigdy nie zamienili ze sobą ani słowa. Dlatego tym bardziej nie rozumiała jego postępowania. Być może to nie było nic osobistego. Może Black chciał by Patricia została przyjęta do drużyny, a ona po prostu zbyt wiele o tym myślała. Jednak mimo wszystko zdawało jej się, że zrobił to właśnie ze względu na nią. Nie z powodu Patel.

Nim się spostrzegła wędrowała już na skraju lasu. Niewiele myśląc zagłębiła się w ciemne zarośla, rozkoszując się zapachem igliwia. Gęste korony drzew zakrywały błękitne niebo, nie dopuszczając do środka zbyt wiele światła. Lara przeszła pomiędzy kilkoma krzewami i dostrzegła wąską ścieżkę. Ruszyła jej śladem, idealnie odnajdując się wśród przyrody. Uwielbiała naturę, wszystko to co było zielone i wyrastało z ziemi kojarzyło jej się z domem rodzinnym. Przed domem miała ogromny ogród, obfity w drzewa, owoce, krzewy, kwiaty i wiele rozmaitych ziół. Dlatego też wybrała zielarstwo, by kontynuować naukę.

Nagle z oddali dobiegł ją cichy odgłos stóp. Czym prędzej zakradła się za najbliższe drzewo, nasłuchując. Dźwięk wzmagał się coraz bardziej, im bliżej się rozchodził tym większą miała pewność, że jest to człowiek. Poszperała w kieszeni, poszukując różdżki lecz zdała sobie sprawę, że przecież zostawiła ją w dormitorium. Ze złością przymknęła oczy i oparła głowę o pień. Nawet nie zauważyła, że odgłos stóp ucichł. Gdy zdała sobie sprawę, że jest zbyt cicho otworzyła gwałtownie oczy i niemal nie padła na zawał. Tuż przed nią stał ten sam ogromny mężczyzna, którego widziała przed ceremonią przydziału. Stał naprzeciw niej z psem u boku, przyglądając jej się uważnie. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy Lara przecisnęła się obok i biegiem ruszyła do wyjścia z lasu. Biegła co tchu, nie mając odwagi sprawdzić czy ją goni. Czym prędzej pognała w stronę dobywającego się światła i wypadła na błonia. Nie zatrzymując się, biegła do zamku. Już prawie była na dziedzińcu, gdy z impetem na kogoś wpadła. Odbiła się od tego kogoś i upadła na ziemię. Cichy jęk wydobył się z jej ust.

- Co do cholery… - zaklął jakiś chłopak, siadając na miękkiej trawie. Dotknął obolałej głowy i podniósł się do pozycji siedzącej.

- Przepraszam – wymruczała Lara, bojąc się otworzyć oczy. Takich zawrotów głowy jeszcze nigdy nie miała. Jednak gdy podniosła powieki na jej twarzy ukazał się grymas złości. – Chociaż nie. Wcale nie przepraszam.

Osobą na którą wpadła był nie kto inny, jak sam Syriusz Black. Zdezorientowany chłopak spojrzał na nią, mrużąc oczy. Właśnie wstał, otrzepując się z trawy i wyciągnął do niej dłoń, by pomóc jej się podnieść. Lara natychmiast odepchnęła jego rękę i sama się podniosła. Lecz po chwili na nowo zakręciło jej się w głowie i Syriusz musiał ją przytrzymać, by nie przewróciła się.

- Puszczaj! – warknęła i wyrwała się z jego objęć.

Dopiero gdy go zobaczyła, poczuła jak bardzo jest na niego wściekła. Ta jego pewność siebie, kpiące spojrzenie i szeroki uśmiech sprawiały, że niemal kipiała ze złości. Gdyby mogła tak jednym ruchem, spojrzeniem czy choćby słowem sprawić, że ten nadęty, przerośnięty przez własne ego, idiota nagle zniknie, z pewnością by to zrobiła.

Czując że cała rumieni się ze złości, zwęziła oczy i wysyczała, wkładając w swoje słowa cały jad i upokorzenie, jakiego dziś doznała.

- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a pożałujesz.

Po tych słowach rzuciła mu pełne pogardy spojrzenie i odwróciła się napięcie.

Chłopak nie wiedząc jak ma zareagować, stał w milczeniu, obserwując dziewczynę dopóki nie zniknęła w zamku. Po chwili zastanowienia podrapał się po głowie ze zdziwieniem, próbując sobie przypomnieć, co takiego właściwie jej zrobił.

~*~

Gdy tylko znalazła się w zamku, oparła się plecami o chłodną ścianę, oddychając głęboko. Kiedy tylko uświadomiła sobie, jak się zachowała, z jękiem osunęła się na podłogę. Zrobiła z siebie kompletną idiotkę. Przecież on nic jej nie zrobił, nawet właściwie by jej nie dotknął, gdyby się nie zachwiała. Nie dość, że to ona na niego wpadła, to jeszcze sama na niego nakrzyczała. Że też akurat teraz musiała się z nim spotkać…

Powoli do rzeczywistości przywrócił ją, odbijający się echem od kamiennych ścian odgłos stup. Szybko podniosła się z podłogi i w chwili, gdy weszła na marmurowe schody zza zakrętu ujrzała rudą burzę loków. To Lily biegła w jej kierunku, wyraźnie zdenerwowana. Tuż za nią podążała Lisa, co chwila odgarniając ciemne kosmyki z twarzy.

- Lara! Nic ci nie jest? On nic ci nie zrobił? – zawołała Lily, podbiegając do niej.

Blondynka spojrzała na nią ze zdziwieniem, nie rozumiejąc o co właściwie Evans chodzi. Już miała odpowiedź gdy, dołączyła do nich Lisa.

- Pytanie, czy ona mu nic nie zrobiła… – mruknęła ciemnowłosa, opierając dłonie na kolanach i oddychając ciężko.

Lara teraz kompletnie nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła szeroko oczy i czekała, aż wreszcie któraś jej wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi.

- Ale komu miałabym zrobić krzywdę?

- Jak to komu?! – zawołała Lily. – Blackowi!

Lara zerknęła na nią zdezorientowana i po chwili wahania, odparła.

- Black jest cały i zdrowy… niestety.

Dziewczyny odetchnęły z ulgą i widząc ponure spojrzenie blondynki, złapały ją za ręce i pociągnęły w stronę wieży Gryffindoru. Lara potrzebowała teraz czegoś, by nieco się rozluźnić.

~*~

Głośny śmiech, dobiegający zza ściany wywołał ciche jęki w dormitorium Huncwotów. Dochodziła już prawie pierwsza w nocy, a oni nadal nie mogli zasnąć. Syriusz podniósł się na łóżku i odsłonił kotary. To samo uczyniła reszta, słysząc jak Black podchodzi do cienkiej ściany, oddzielającej ich od sypialni dziewcząt z szóstej klasy. Chłopak przycisnął ucho do szkarłatnej tapety i w milczeniu nasłuchiwał. Zdołał jedynie wychwycić głośne śmiechy lokatorek oraz niezwykle szybki odgłos stup, zmierzający jakby w jego stronę. Mocniej przysunął się do ściany, zdając sobie sprawę, że dziewczęta gonią się po pokoju. Już miał powiedzieć o tym reszcie Huncwotów, gdy niezwykle silny huk wstrząsnął ścianą przy której stał i ciężka doniczka z uschniętym kwiatem spadła mu na głowę. Łapa pod ciężarem przedmiotu, osunął się na podłogę, a reszta z przerażeniem podbiegła do niego. Chłopak ze złością ściągnął pękniętą donicę z głowy, strzepując z włosów grudki ziemi. Na twarzy miał wymalowaną rządzę mordu, jednak przeraźliwy ból głowy, stanowczo odbierał mu chęć do działa.

- No nie! – warknął James, pomagając wstać przyjacielowi. – Mam już tego dosyć! – ryknął na całe gardło, a w pokoju obok zaległa cisza.

Huncwoci spojrzeli na siebie w zdziwieniu.

- Poszły spać? – zapytał Peter, a reszta spojrzała na niego, jak na idiotę.

- Tak Peter, z pewnością głos Jamesa utulił je do snu – warknął Syriusz, patrząc na przyjaciela z politowaniem.

Zaległa cisza. Chłopcy jeszcze przez kilka minut w napięciu nasłuchiwali, jednak po dłuższej chwili postanowili się położyć.

Zaledwie ostatni z Huncwotów zasunął kotary, z pokoju obok dało się słyszeć głośne piski i śmiech. Rogacz ze złością odrzucił kołdrę i odsunął zasłonę z taką siłą, że teraz większa jej część zwisała bezwładnie, walając się po podłodze. Ze złością podszedł do swojego kufra i wyciągnął pierwsze lepsze spodnie. Naciągnął je na czerwone bokserki i ruszył do wyjścia.

- Ej! Czekaj na mnie! – zawołał Syriusz i szybko złapał spodnie.

Po chwili dogonił przyjaciela, który z nietęgą miną patrzył na prowadzące do dormitorium dziewcząt schody. Obaj doskonale znali tę sztuczkę, jednak tylko Remus wiedział jak ją obejść. Ślizgawka pojawiająca się tuż po wejściu jakiegokolwiek chłopaka na dziewczęce schody w przeszłości przysporzyła im wielu trudności. Jednak dzięki niezwykle obszernej wiedzy Lupina bez przeszkód mogli odwiedzać damskie dormitoria. Teraz jedynie czekali aż ich przyjaciel w końcu do nich dołączy. Po krótkiej chwili tuż obok pojawił się zupełnie ubrany Lupin i wciąż zmagający się ze spodniami Peter. Remus bez słowa machnął różdżką, a schody na moment zajaśniały. Huncwoci natychmiast rzucili się w stronę dormitorium dziewcząt z szóstego rocznika. Im bliżej byli, tym coraz większa cisza wypełniała ich uszy. Gdy dotarli na sam szczyt, delikatnie uchylili drzwi i zajrzeli do środka. Ze świstem wypuścili powietrze, gdy ich oczom ukazało istne pobojowisko. Wszędzie walały się puste butelki po Ognistej Whisky i pitnym miodzie. Niemal w każdym kącie leżały sterty ubrań i różnych damskich przedmiotów. Łóżka były poprzesuwane, a szkarłatne zasłony zwisały smętnie, opadając na podłogę. Tuż pod sufitem kilka serpentyn i balonów kołysało się ponuro, poruszanych wiatrem, który dostawał się do środka przez wybite okno. W miejscu oddzielającym sypialnię dziewcząt od chłopców, widniało porządne wgniecenie w ścianie, a łuszczącą się farba i tynk posypały się na podłogę.

- Na gacie Merlina… - wyszeptał Syriusz, rozglądając się z szeroko otwartymi oczami. Właśnie spostrzegł śpiącą w nienaturalnej pozycji Mandy. Dziewczyna leżała z nogami na poduszce, ręce miała złożone jak do modlitwy, a głowa smętnie zwisała jej ku podłodze razem z czarnymi włosami. Black musiał przyznać, że przywodziła mu na myśl wielkiego nietoperza.

Kilka metrów dalej leżała nieprzytomna Lily, która chyba próbowała dostać się do łóżka, lecz nie starczyło jej sił i jedynie oparła głowę na materacu.

Trzy kolejne łóżka choć wyglądające jakby przeżyły wojnę, były puste. Dopiero teraz dostrzegli że drzwi łazienki jakimś cudem zniknęły i w ścianie pozostała tylko dziura.

James natychmiast podszedł do Lily i delikatnie ułożył ją na rozwalającym się łóżku. Potem razem z Peterem unieśli śpiącą Mandy i położyli ją tak, by jej głowa znalazła się na materacu. W tym czasie Syriusz i Remus ruszyli do łazienki. Natychmiast uderzył ich odór wymiocin. Spojrzeli po sobie i z nietęgimi minami weszli do środka. Ich oczom ukazała się leżąca na podłodze tuż przy muszli dziewczyna, która cicho jęczała przez sen. Syriusz natychmiast pokręcił przecząco głową, dając tym samym do zrozumienia, że on jej nie tknie. Remus z nietęgą miną ruszył w stronę pijanej Lisy i wziął ją na ręce. Syriusz rozejrzał się po toalecie, zastanawiając się gdzie mogą być pozostałe dwie dziewczyny. I nagle uderzyło, go że z prysznica dobiega szum wody. Podszedł bliżej, rozsunął złociste zasłony i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.

- O Łapa znalazł drzwi – parsknął śmiechem Remus i wyszedł z łazienki.

Syriusz zaklął pod nosem i próbował wyjąć z kabiny drzwi, lecz te zaklinowały się.

- Rogacz! Chodź tutaj – zawołał ze złością Black, a przyjaciel natychmiast pojawił się tuż obok.

Otworzył szeroko oczy i ryknął niepohamowanym śmiechem. Gdy wreszcie się uspokoił spojrzał na przyjaciela i wskazał na drzwi.

- Jak one tu to wcisnęły? – zapytał z podziwem.

- Stary nie mam pojęcia, ale jutro chętnie się dowiem, która była aż tak zdolna.

Nagle zza drzwi usłyszeli cichy jęk i ze śmiechem stwierdzili że jedna z dziewcząt została tam uwięziona. Natychmiast podeszli do kabiny i razem wyciągnęli kawał drewna, który teraz z pewnością nie wyglądał jak drzwi. Tuż za nim, ociekająca wodą leżała Mary. Syriusz niechętnie pochylił się nad dziewczyną i wziął ją w ramiona. Spodziewał się, że ujrzy tam kogoś innego. Razem z Jamesem wyszli z łazienki i położyli Mary na najbliższym łóżku.

- Brakuje jeszcze jednej – zauważył Remus, a wszyscy rozejrzeli się dookoła. 

Zaczęli jeszcze raz wszystko przeszukiwać, sprawdzając pod łóżkami, w szafie, przy toaletce i w łazience, lecz nigdzie nie znaleźli dziewczyny. Wiedząc że i tak niewiele są w stanie zrobić zostawili dziewczyny, a sami udali się do swojego dormitorium. Po niedługim czasie, wszyscy czterej zapadli w spokojny, zasłużony sen.

6 komentarzy:

  1. Szablon piękny, do tego świetne kolory :)
    Rozdział wyszedł ci wspaniały, dobrze się go czytało. I czy mi się zdaje czy jest dłuższy niż ostatnio :D
    Ciekawe gdzie podziała się Lara, ciekawe.
    Niezła impreza u dziewczyn, chciałabym tak poszaleć jak one. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Syriusz <3

    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Tak szybko mi się czytało... Z niecierpliwością czekam na kolejny. A tya przy okazji zapraszam do mnie, na:
    http://potterhead-after-all-this-time-always.blogspot.com
    Polecam też bloga mojej koleżanki:
    http://pottermore-after-all-this-time-always.blogspot.com

    Pozdrawiam i czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo, zajrzę na pewno, ale myślę, że dopiero pod koniec tygodnia, jak wyrobię się z nową odsłoną KF ;)

      Usuń
  3. Witaj, widzę, że korzystałyśmy z tej samel "Szablonowni". Mam bardzo dużo problem ze wstawieniem szablonu... Przyznam szczerze, że w tym temacie jestem osobą wręcz raczkującą. Po prostu totalnie nie rozumiem dlaczego nagłówek jest u mnie wyświetlony dokładnie z takim samym tekście jak na podglądzie... Coś jest nie tak. Próbowałam już wszystkich sposobów... Jednak nie wiem co robię nie tak. Czy mi pomożesz?
    Pozostawiam namiary na siebie - 336757 - gadu.
    Red Lashes.
    http://touching-souls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze boski! :D
    To się nazywa mieć talent :3
    Zapowiedź emocjonująca! <3 Nie wiem co bym zrobiła, gdyby jeszcze nie było kolejnego rozdziału :3
    Już czytam xD
    http://pottermore-after-all-this-time-always.blogspot.com/
    http://potterhead-after-all-this-time-always.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń