środa, 6 sierpnia 2014

Prolog

"Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, 
Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna."
- George Byron

Ogłuszający ryk wypełnił jej uszy, gdy wschodnie skrzydło zamku zostało zmiecione niczym domek z kart. Z przerażeniem patrzyła, jak podłoga osuwa jej się z pod nóg, a odłamki kamiennej ściany spadają w przepaść. Czując narastający strach, powoli cofała się dopóki nie dotknęła plecami chłodnej ściany. Stała jak zaczarowana na skraju walącego się zamku, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. To był ich ostatni dzień, ostatni dzień tuż przed wakacyjną przerwą. Jeszcze przed godziną zaliczała egzamin z astronomii, jeszcze przed godziną szkoła tętniła życiem, a teraz nie ma już nic z wyjątkiem zbezczeszczonych ruin. Stojąc nad przepaścią starała się zrozumieć, co się stało, jak to możliwe, że po jej pięknym Ad Fontes pozostało już tylko wspomnienie, że ten zaczarowany świat prysnął jak bańka mydlana. Czuła, że powinna coś zrobić, rzucić się w wir walki, ratować siebie i innych, nieść pomoc, lecz nie potrafiła. Paraliżujący strach sprawiał, że czuła się mała i bezbronna, zbyt słaba by cokolwiek zrobić.

W oddali słyszała odgłosy nieuchronnie zbliżającej się walki. Głośno wykrzykiwane zaklęcia i przerażone jęki błagających o litość dzieci. Płacz, ból i strach wypełniały cały zamek niczym gęsty dym, unoszący się nad stertą ciał na dziedzińcu. Oprawcy nie pozostawiali żadnych złudzeń, mordowali każdego, kogo spotkali na swej drodze, rozsiewali strach, żal i panikę. Zło wypełniające ich dusze teraz panoszyło się w każdej sali, w każdym korytarzu i zakamarku, niegdyś pięknego Ad Fontes.

Tylko głupcy rzucali się w wir walki, tylko ci najbardziej destrukcyjni młodzi ludzie gotowi byli umrzeć w imię wyższych wartości. Nie tego ich tutaj uczono, nie tego od nich wymagano. Nikt ich na to nie przygotował, mimo wyraźnych znaków nadchodzącego zła.

Czując wzbierającą w sobie złość na nauczycieli, na oprawców i całą niesprawiedliwość świata, podjęła szybką decyzję. Niewiele myśląc biegiem rzuciła się w stronę zbliżających się odgłosów walki. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i pognała schodami w dół. Jej oczom ukazał się przerażający widok. Wszędzie dookoła rozgrywała się walka, czarne zamaskowane postaci nadchodziły z każdej strony. Coraz więcej i więcej. Zobaczyła jak olbrzymi mężczyzna ciska zielonym światłem w uciekających pierwszoklasistów, śmiejąc się szaleńczo. Jeden z chłopców, chcąc chronić resztę, stanął na środku gotów do poświęcenia. Podczas gdy reszta uciekała, on odpierał atak przeciwnika. Jednak mężczyzna zdawał się być rozbawiony zachowaniem chłopca, bo jego śmiech niósł się echem po sali.  W chwili, gdy zamaskowany czarodziej unosił różdżkę w ostatecznym ruchu, Lara zamachnęła się, wypowiadając szybko zaklęcie.

– Drętwota!

Rażony siłą zaklęcia mężczyzna opadł bezwładnie na podłogę, tracą przytomność. Chłopiec ze zdziwieniem rozejrzał się dookoła, lecz unoszący się zewsząd dym, skutecznie odciął go od reszty walczących. Lara rzuciła się przed siebie, co rusz stając do walki z kolejnymi czarodziejami. Musiała dostać się na sam dół, tam z pewnością była bardziej potrzebna. Gdy wreszcie ostatnia ze stojących jej na drodze zamaskowanych postaci poległa, dziewczyna szybko pognała schodami prowadzącymi do głównego holu. Przy ostatnim stopniu niemal wpadła na stertę ciał. Z żalem dostrzegła znajome twarze zastygłe w wyrazie przerażenia. Wiedząc, że nie jest w stanie już dla nich zrobić, ukradkiem, pomiędzy kolejnymi wybuchami, prześlizgnęła się do Sali Jadalnej, gdzie odgrywała się największa walka. Nim zdała sobie sprawę, co robi, wpadła do środka. Natychmiast dostrzegła, że siły tamtych są znacznie większe niż ubranych w białe szaty uczniów. Wśród odłamków kamiennych postumentów, połamanych krzeseł i stołów, potłuczonych talerzy, podartych sztandarów, ubrań i niegdyś białych szat, leżały ciała bezbronnych dzieci. Zarówno tych starszych, jak i młodszych. Zbezczeszczone i poniewierane, jakby nie miały żadnego znaczenia, jakby śmierć tak młodych istot była czymś zupełnie naturalnym. Z bólem dostrzegła, że walczy już zaledwie garstka uczniów. Poniżej piętnastego roku życia nie widziała już nikogo. To była prawdziwa rzeź. Nauczyciele też zdawali się być coraz słabsi, a zamaskowanych czarodziejów nadal przybywało.W całym tym zamieszaniu nawet nie zwróciła uwagi, że przez ponad godzinę walki nikt z zewnątrz nie ruszył im na pomoc.

W pewnym momencie ogłuszający huk wypełnił całą salę, a dwie największe ściany runęły. Miała wrażenie, że wszystko nagle zamarło, że czas stanął w miejscu. Widziała jak profesor Harvey przerywa walkę i biegnie w stronę gruzów, jak uczniowie z przerażeniem na twarzy przestają walczyć, a zamaskowani ludzie wykorzystują sytuację, wrzeszcząc z uciechy. Nie zważając na niebezpieczeństwo, Lara rzuciła się za profesor Harvey. Widziała lecące w swoim kierunku zaklęcia. Starała się je odpierać, lecz była już zmęczona walką. Po prostu biegła przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Kilka razy nie zdążyła się uchylić, jednak moc zaklęć była zbyt słaba, by mogła ją zatrzymać. Gdy tylko dopadła do miejsca, gdzie kiedyś dwie kolumny podpierały sklepienie, dostrzegła jak profesor Harvay wraz z trzema innymi nauczycielami wydobywają spod gruzów ciało dyrektora. Mężczyzna z trudem oddychał, próbując wykrztusić z siebie kilka słów. Profesor Harvay pochyliła się nad nim, w milczeniu słuchając ostatnich poleceń, podczas gdy troje innych nauczycieli odpierało wrogie zaklęcia, dając jej trochę czasu. Gdy wreszcie dyrektor wydał ostatnie tchnienie, Melinda Harvay, nowa dyrektorka Ad Fontes natychmiast dołączyła do walki, przekazując rozkazy między rzucanymi zaklęciami. Zdawało się, że nabrała jakby nowej siły. Rzucała zaklęcia niemal tak sprawnie, jak jeszcze przed godziną, gdy zaczęła się walka.

I nagle, gdy wydawało się, że nic gorszego już stać się nie może, poczuła jak ziemia po raz kolejny osuwa jej się spod nóg. Nagłe zatrzęsienie wywołało prawdziwą panikę i wszyscy zaczęli uciekać. Dopiero teraz dostrzegła, co się dzieje. Profesor Harvay celowała prosto w podłogę, która rozstępowała się na dwie połowy, oddzielając uczniów od zamaskowanych postaci. Gdy zamek został przecięty na pół, nagle wszystko zaczęło się przechylać. Lauren czym prędzej chwyciła się kamiennego filara, by nie spaść w przepaść. Pośród krzyków przerażenia zdołała usłyszeć jedynie jak nauczyciele wykrzykują, by każdy przywołał miotłę. Jednak wielu z uczniów nie słyszało polecenia, a inni w walce stracili różdżki.

- Accio! – krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła, myśląc o swojej nowej miotle schowanej tuż pod łóżkiem. Wielu uczniów poszło w jej ślady, przywołując stare miotły ze schowków woźnego.

Po kilku sekundach sala wypełniła się miotłami. Lara niewiele myśląc złapała się swojej i szybko wsiadła. Nadal trzymając różdżkę w dłoni wyleciała przez dziurę w ścianie i wzbiła się wysoko w powietrze. Pragnęła, jak najszybciej wydostać się z tego miejsca, jednak wiedziała, że nim to zrobi musi jeszcze po coś wrócić do zamku. Przyparła do miotły całym ciałem i z oszałamiającą prędkością obleciała zamek dookoła w poszukiwaniu biblioteki mieszczącej się w zachodnim skrzydle. W oddali widziała jak uczniowie przebijają się przez jasno perłową barykadę chroniącą zamek przed mugolami. Nie chcąc tracić więcej czasu, wpadła do zamku przez najbliższe otwarte okno i zapadającymi się korytarzami pognała w stronę biblioteki. Zaledwie kilka minut później dotarła na miejsce. Drzwi były otwarte na oścież, a książki walały się po podłodze. Przeleciała nad zniszczonymi regałami, aż do samego końca pomieszczenia, gdzie znajdowały się Zakazane Księgi, odgrodzone stalową kratą. Lara wyciągnęła różdżkę i wypowiadając zaklęcie, machnęła nią energicznie. Krata z głośnym hukiem rozpadła się, a Lara dopadła do opasłej księgi, której położenie znała aż za dobrze. W chwili, gdy miała opuścić bibliotekę dostrzegła coś, co przykuło jej uwagę. Nie zastanawiając się zbyt długo pochwyciła kolejną książkę i w ostatniej chwili wyleciała przez okno, rozbijając szybę. Dźwięk tłuczonego szkła zagłuszył potężny odgłos walących się murów. Lara wzbiła się w powietrze, a jej brudna od dymu i popiołów szata załopotała na wietrze. Poczuła jak chłodne powietrze owiewa jej spoconą i brudną od krwi twarz i przymknęła oczy z błogością. Wzbiła się wysoko do nieba i z daleka obserwowała jak jej ukochany zamek Ad Fontes zapada się pod ziemię.


5 komentarzy:

  1. Cześć!
    Postanowiłam zajrzeć do Ciebie i nie żałuję, że to zrobiłam.
    Świetnie napisany prolog. Intryguje i sprawia wrażenie dobrze zapowiadającej się historii. Próbuję tylko umiejscowić sobie ową szkołę, to znaczy kraj, ale to pewnie dowiem się w następnych rozdziałach. Nie zapałałam miłością do głównej bohaterki, ale to tylko dlatego, że z reguły kibicuję tym złym. Mam nadzieję, że nie będzie to kolejny zawieszony blog, gdzie coraz częściej wpadam na takie. Interesuje mnie dlaczego wybuchła wojna (?). No nie mam nic więcej do powiedzenia, bo po prologu na razie mogę tylko zachwalać.
    Czekam na nowy rozdział i dodaję do obserwowanych. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre odpowiedzi być może znajdziesz w Historii Hogwartu, a reszta wyjaśni się w pozostałych rozdziałach.
      Zawieszać nie mam zamiaru. Mam już napisane 10 rozdziałów i jedyne, co mi zostało to poprawić pare błędów ;)
      Jeżeli chodzi o wojnę, to mogę zdradzić, że jest to coś bardzo cennego dla Voldemorta, co znajdowało się w szkole. Jednak co to było nawet sama Lara nie wie ;)
      Co do bohaterki to owszem z początku ciężko ją lubić, ale z czasem wiele się zmieni, gwarantuję ;)
      Nowy rozdział już niedługo ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  2. Cześć, w końcu znalazłam czas, by do ciebie zajrzeć. Przeczytałam dopiero prolog, ale z pewnością sprawdzę również kolejne rozdziały i, jeśli zainteresują mnie równie mocno co prolog, dodam twój blog do zakładek, gdy ogarnę już całą blogową mechanikę. Nie chcę być małostkowa, ale po prostu muszę najpierw wspomnieć o tym, zanim przejdę do reszty. Masz naprawdę schludny, przejrzysty i miły dla oka wygląd bloga. Sprawia to, że czuję potrzebę zmienienia naszego, ale ciężko jest mi znaleźć coś, co by odpowiadało moim oczekiwaniom. Miałam do ciebie zajrzeć jeszcze w ten sam dzień, ale praca nad rozdziałem 1 oraz szukanie weny kompletnie mnie pochłonęły. Widzę, że ty również postanowiłaś odbiec od utartych schematów i stworzyłaś własną historię. Za to należą Ci się wyrazy uznania. :) Po prologu niewiele mogę powiedzieć, piszesz starannie, nie robisz błędów i dbasz o estetykę wypowiedzi. Co do samej historii, niewiele mi wiadomo, chociaż przeczytałam zakładkę, ale jestem pewna, że gdy sięgnę oczyma do dalszych rozdziałów, wszystko wnet mi się rozjaśni. W imieniu moim i Yvonne dziękuję za opinię na temat naszego prologu. Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze jakoś się zgramy. ;)

    ~Yasmin z http://hidden-in-the-sun.blogspot.com/
    (rozdział 1 został już opublikowany)

    OdpowiedzUsuń
  3. Prolog jest świetny... Zaraz zamierzam przeczytać rozdziały ^^ Gratuluję ci pomysłowości i talentu :) Będę często wpadać ^^

    OdpowiedzUsuń