środa, 17 września 2014

Rozdział VII Szlaban

"Tyl­ko ludzie wierzący we wróżby mają pecha 
al­bo nie­szczęśli­we wy­pad­ki trzy­nas­te­go [...]." 
- José Saramago

Gdy tylko ściana za nimi zasklepiła się, zamarli z przerażenia. Ich oczom ukazał się najprawdziwszy pokój wspólny Slytherinu wypełniony po brzegi ślizgonami ze starszych klas. Dopiero po chwili zdali sobie sprawę, że wpadli w jeszcze większe tarapaty. Mimo, że było już grubo po północy, salon tętnił życiem. Uczniowie robili tu niemal wszystko. Odrabiali prace domowe,  rzucali na siebie zaklęcia, ważyli dziwnie pachnące eliksiry, grali w szachy bądź zaśmiewali się do łez na butelkowozielonych kanapach. Cała czwórka z przerażeniem stała w tym samym miejscu, dopóki jakiś ślizgon ich nie zauważył.

- Ej to ten Syriusz Black! – wykrzyknęła jedna z siedzących przy kominku dziewczyn, a wzrok wszystkich zgromadzonych powędrował w stronę wejścia.

- Ups… - wymknęło się Lisie i dyskretnie schowała się za stojącego obok Remusa.

Tłum ślizgonów natychmiast ruszył w ich stronę. Mandy nie czekając na rozwój wydarzeń szybko pognała do ściany i nacisnęła jakiś przycisk, a wejście na nowo otworzyło się.

- To ja już wolę woźnego – mruknęła i wybiegła na korytarz.

- Ja też chętnie zobaczę się z Filchem – pisnęła Lisa i pobiegła za koleżanką.

Remus i Syriusz niewiele myśląc pognali za dziewczynami, nie oglądając się za siebie. Ledwie zdążyli zrobić kilka kroków, a jasnobłękitny promień przeleciał im nad głowami. Ślizgoni wyraźnie nie lubi gości w środku nocy.

Kiedy tylko dotarli do pierwszego zakrętu z ich ust wydobył się głośny jęk. Woźny już kuśtykał ku nim, trzymając za szaty Mandy i Lisę.

- No i mają tego swojego woźnego – mruknął Syriusz i powlókł się w stronę mężczyzny.

- Proszę proszę – wychrypiał woźny. – Kogo my tu mamy? Zachciało się urządzać nocne wypady, co? Ja wam dam! Do McGonagall, już! – ryknął i popchnął huncwotów w stronę sali wejściowej.

Ze smętnymi minami wspinali się po schodach, co rusz popędzani przez złośliwego woźnego. Gdy znaleźli się na korytarzu prowadzącym do wieży Gryffindoru, usłyszeli głośny huk. Woźny natychmiast zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Hałas dobiegał z pobliskiego schowka na miotły. Mężczyzna powoli podszedł do magazynku i już miał zajrzeć do środka, gdy drzwi otworzyły się, skrzypiąc cicho.

~*~

Lara otworzyła zaspane oczy i dłonią przetarła zmęczoną twarz. Odgarnęła potargane włosy i rozejrzała się dookoła.  Głowa pulsowała jej niemiłosiernie, a żołądek wygrywał smętne serenady. Czuła się tak, jakby cały świat runął jej na głowę i teraz musiała wygrzebać się spod jego gruzów. Oparła dłonie o chłodną ścianę i podciągnęła się do pozycji stojącej. Sama nie wiedziała jak tu się znalazła. Stała w małym pomieszczeniu otoczona miotłami, wiadrami i różnego rodzaju środkami czystości. Pod ścianą stały sterty pustych kartonów, a gdzieś w kącie olbrzymi pająk tkał swoją sieć. Lara westchnęła cicho, zdając sobie sprawę że znajduje się w schowku na miotły. Skonsternowana próbowała przypomnieć sobie, co takiego się wydarzyło, lecz miała okropny mętlik w głowie. Gdy próbowała zrobić krok do przodu, poczuła ogromne mdłości i wpadła w stos wiader. Olbrzymi huk ogłuszył ją na dobre kilka minut. Przez chwilę stała w milczeniu, próbując uspokoić wirujące obrazy w głowie. Przymknęła oczy i po omacku skierowała się do wyjścia. Gdy tylko wyczuła klamkę pod palcami, odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi. Chwiejnym krokiem wyszła na korytarz i z przerażeniem odskoczyła do tyłu. Pierwszym co zobaczyła była okropna twarz woźnego, wychylająca się zza kurtyny tłustych włosów. Lara wrzasnęła ze strachu i ponownie wpadła do schowka, przewracając stos wiader. Głośny huk potoczył się echem po zamku, a zza zakrętu wybiegły dwie postacie, szukając źródła hałasu.

- Uciekajcie – ryknął Syriusz w stronę wyłaniających się z mroku Jamesa i Lily, lecz było już za późno.

Drzwi tuż naprzeciw nich otworzyły się z trzaskiem, a w wejściu stanęła rozzłoszczona McGonagall. Ubrana w szatę w szkocką kratę i z siatką na głowie wyglądała jakby dopiero co się obudziła.

- Co tu się wyprawia! – ryknęła z furią, rozglądając się dookoła.

- To oni pani profesor – powiedział woźny, wskazując na wszystkich zebranych. – Black, Lupin, Potter, Evans, Mortis i te dwie nowe – wychrypiał, nie mogąc powstrzymać złośliwego uśmiechu. – Czworo znalazłem w lochach, jedną w schowku, a dwoje tutaj – odpowiedział z dumą.

McGonagall spojrzała po wszystkich i zrobiła groźną minę.

- Szlaban! Cały tydzień, od poniedziałku. Codziennie o 18 w moim gabinecie! – wrzasnęła. – A teraz marsz do dormitoriów. Panie Filch, proszę dopilnować, by dotarli do łóżek – zwróciła się do woźnego, po czym z hukiem zatrzasnęła drzwi.

Ucieszony Filch popchnął Remusa i Mandy w stronę portretu Grubej Damy, a Lily i James pomogli podnieść się Larze ze stosu wiader. Wszyscy ze smętnymi minami ruszyli w stronę salonu gryfonów.

~*~

Gdy tylko znalazły się w dormitorium, wszystkie trzy rzuciły się na Larę, zasypując ją pytaniami.

- Gdzieś ty była?

- Dlaczego tak zniknęłaś?

- Co ty robiłaś w tym schowku?

Lara z jękiem opadła na łóżko i przykryła głowę kołdrą.- Jutro – wyjęczała zduszonym głosem i nie mając siły nawet przebrać się w piżamę, położyła się spać w ubraniu.

- O nie! – zawołała Lisa, ściągając z niej kołdrę. – Teraz to ty nam musisz wszystko opowiedzieć!

- Nie dziś – wymruczała Lara, tuląc się do poduszki.

- Dziś, dziś – zaśmiała się Lily. – Jutro nie będzie czasu. W końcu trzeba poświęcić niedzielę na naukę.

Lisa mimowolnie skrzywiła się, a Lara podniosła się gwałtownie. - Niedzielę? Jak to? To jaki dzisiaj dzień?

- Jak to jaki? Sobota, a właściwie już niedziela – zdziwiła się Lily, spoglądając na zegar.

- Niemożliwe… - wyszeptała Lara, a Lisa zaniosła się dzikim chichotem.

- Cały dzień siedziała w schowku! – pisnęła i zaczęła się tarzać po łóżku ze śmiechu. Po chwili dołączyła też do niej Lily i o dziwo Mandy.

- To nie jest śmieszne – mruknęła urażonym tonem Lara, czym jeszcze bardziej rozśmieszyła koleżanki. – Pamiętam tylko, że chciałam iść do łazienki, ale tam była zamknięta Mary, więc wyszłam z pokoju wspólnego i nagle bardzo zachciało mi się spać i… dalej nie pamiętam – jęknęła.

Teraz dziewczyny niemal dusiły się ze śmiechu. Łapiąc się za brzuchy, próbowały opanować dziki atak, jednak nie potrafiły przestać. Dopiero po dłuższej chwili, Lily otarła łzy z oczu i dokończyła. - …i stwierdziłaś że schowek na miotły to idealne miejsce, żeby się przespać?

Lisa nie mogąc już się śmiać, jedynie tarzała się po pościeli w bezgłośnej radości. Dopiero ostry krzyk z sąsiedniego łóżka przywrócił je do porządku.

- Zamknąć się! – to Mary starała się spać.

- Kto wypuścił tą wiedźmę? – mruknęła Lara, a reszta zaniosła się chichotem.

- Nie wiem, ale chyba będziemy musiały to powtórzyć – szepnęła Mandy i złowieszczo zatarła ręce. – Oj tak, z pewnością powtórzymy…

~*~

Rankiem Lara obudziła się bardzo wcześnie. Zegar wskazywał zaledwie szóstą rano, gdy otworzyła zaspane oczy. Czując że już nie zaśnie zwlokła się z łóżka i postanowiła wziąć długą kąpiel. Napuściła do wanny gorącej wody i wlała pachnące olejki do kąpieli. Zrzuciła przepocone ubrania i z rozkoszą zatopiła się w czystej wodzie. Czując przyjemne ciepło, oparła głowę o brzeg wanny i z błogim uśmiechem przymknęła oczy. Już dawno nie czuła się tak spokojna i odprężona. Cały stres i nerwy odpłynęły razem z oczyszczającą wodą. Czuła jak spokój i radość wypełniają jej ciało. Nie mogła uwierzyć, że tak niewiele potrzeba jej było do szczęścia. W tym momencie miała ochotę wyskoczyć z wanny i zrobić coś niesamowitego, była przekonana że jest w stanie góry przenosić i nic, ani nikt nie może jej powstrzymać. Jednak z upływem czasu, gdy woda stygła, opadał również jej zapał, choć dobry humor nadal pozostał. Gdy woda zrobiła się całkowicie zimna, wyszła z wanny i otuliła się puszystym ręcznikiem. Dokładnie wysuszyła włosy i podeszła do lustra. Przetarła dłonią zaparowaną szybę i przyjrzała się swojemu odbiciu. Ze zdumieniem spostrzegła, że odkąd przyjechała do Hogwartu cera znacznie jej się poprawiła. Była gładka, bez zaczerwienienia i krostek. Zniknęło też kilka uporczywych piegów. Z satysfakcją zauważyła również, że jej włosy nabrały blasku i sprężystości. Nawet gęste loki, których nigdy nie lubiła, już jej nie przeszkadzały. Uśmiechnęła się do swoje odbicia i nadal owinięta ręcznikiem wyszła z łazienki. Dziewczyny jeszcze spały, więc wywnioskowała że jest bardzo wcześnie. Podeszła do swojego kufra i zaczęła szukać ulubionych jeansów, gdy w ręce wpadły jej niegdyś ukochane skórzane spodnie. Z żalem odrzuciła je na bok i wyciągnęła luźny bladoróżowy sweter. Im dalej się zagłębiała, tym coraz więcej ciekawych rzeczy znajdowała. Krótka sukienka w kwiaty, której nie nosiła od dobrych kilku miesięcy, kolorowe spodenki, obcięte przez mamę specjalnie na jej życzenie, zwiewna niebieska spódnica do kostek z dużym rozporkiem i wreszcie cudowne zabudowane buty z grubym obcasem, jeszcze nigdy nie używane.

- A gdyby tak… - szepnęła i spojrzała na odrzucone skórzane spodnie i parę czarnych wysokich butów.

Nim dokończyła swoją myśl wyciągnęła gustowną bieliznę, w którą nie wiedzieć czemu zaopatrzyła ją matka i pognała do łazienki, po drodze zabierając spodnie i buty. Szybko ubrała bieliznę i z nadzieją wsunęła spodnie.

- Powoli, powoli – mruczała. – Jeszcze trochę i… O matko! Zmieściłam się! – wrzasnęła, a z pokoju odpowiedziało jej głośniejsze chrapanie Lisy.

Natychmiast zatkała usta dłonią, jednak oczy jej błyszczały. Nie pamiętała kiedy ostatnio mogła włożyć te spodnie, chyba jeszcze wtedy gdy spędzała wakacje u babci. Szybko ubrała zamszowe obcasy i wciągnęła na nagie ramiona sweter, luźno opadający na biodra. Podeszła do lustra i w przypływie nagłej ochoty, umalowała się. Tak mocno, jak robiła to w Ad Fontes. Odgarnęła do tyłu jasne, niemalże białe loki i energicznie potargała je dłonią, by delikatnie uniosły się do góry. Zadowolona przejrzała się w lustrze i zaśmiała się perliście do odbicia. Już miała wyjść z łazienki, gdy do głowy przyszła jej jeszcze jedna myśl. Ponownie stanęła przed lustrem i prawy rękaw sweterka pociągnęła w dół, tak że materiał odsłonił blade ramię i koronkowe ramiączko. Ostatni raz przejrzała się po czym radosnym krokiem wyszła z łazienki. Przywitała ją cudowna cisza, przerywana jedynie chrapaniem Lisy i pojękiwaniem Mary. Lara spojrzała na tą ostatnią z niesmakiem, woląc nie wiedzieć co jej się śni. Po cichu podeszła do drzwi i wyszła z dormitorium. Powolnym krokiem zeszła do pokoju wspólnego, spoglądając na wielki zegar stojący w kącie salonu. Wskazówki zatrzymały się gdzieś pomiędzy siódmą, a ósmą więc do śniadania miała jeszcze trochę czasu. Nie zastanawiając się wyszła na zalane słońcem korytarze i biegiem pognała w dół. Gdy jeden z mijanych obrazów zaczął za nią wołać zaśmiała się perliście i zbiegła schodami w dół. Nigdy nie miała zbyt dobrej kondycji, jednak teraz nie odczuwała nawet najmniejszego zmęczenia. Biegła ile sił w nogach, by jak najszybciej znaleźć się poza murami zamku. Gdy wbiegła do sali wejściowej, jej śmiech odbił się echem od kamiennych ścian. Podbiegła do wielkich drzwi i pchnęła je z taką siłą, że otworzyły się na oścież. Wybiegła na skąpane w złocistym słońcu błonia i odetchnęła świeżym powietrzem. Natychmiast ruszyła w stronę jeziora. Miała ochotę usiąść na brzegu i wpatrywać się, jak przejrzysta tafla wody faluje na wietrze. Dopiero gdy przystanęła poczuła jak bardzo jest zmęczona. Oparła dłonie o kolana i pochylając głowę, oddychała ciężko. Gdy tylko uspokoiła oddech, rozłożyła się na wilgotnej od rosy trawie, zrzuciła wysokie buty i spojrzała w błękitne niebo. Cudowne, bezchmurne, rozjaśniane jasnymi promieniami słońca. Oparła głowę na dłoniach i przymknęła z błogością powieki. Nim się spostrzegła, zapadła w długi sen…

~*~

Poczuła na sobie czyjś wzrok i powoli zamrugała. Podniosła ciężkie powieki, lecz natychmiast je zamknęła. Było zbyt jasno. Po krótkiej chwili ostrożnie otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła nieopodal wysokiego chłopaka. Wpatrywał się w nią natarczywie, ani na moment nie spuszczając z niej wzroku. Lara z zakłopotaniem strzepnęła pozostałości trawy z pleców i powoli się podniosła. Starała się na zwracać uwagi na śmiałe spojrzenie chłopaka, lecz czuła że ten coraz intensywniej się w nią wpatruje. W końcu nie wytrzymała i zerknęła w jego stronę. Był wysoki i przystojny. Miał ciemne włosy i intensywnie brązowe oczy. W chwili gdy ich spojrzenia się spotkały, chłopak oderwał się od drzewa i ruszył w jej stronę. Z każdą chwilą, gdy odległość między nimi zmniejszała się widziała coraz wyraźniej jak bardzo jest przystojny. Dobrze wyrzeźbione mięśnie dokładnie rysowały się pod jasną koszulką, a lekki zarost sprawiał, że wyglądał naprawdę pociągająco. Lara musiała przyznać, że zrobił na niej wrażenie. Gdy jednak zdała sobie sprawę, że wpatruje się w niego zbyt zachłannie natychmiast odwróciła wzrok, nie dając po sobie niczego poznać.

- To niebezpieczne zasypiać tak samemu na błoniach – zaśmiał się, gdy wreszcie do niej dotarł.
Świdrował ją swymi czekoladowymi oczami, jakby próbował coś z niej wyczytać. Obcinał ją wzrokiem od stóp do głów i uśmiechał się kpiąco. Lara odniosła wrażenie, że robi to specjalnie.

- Nie planowałam tego – powiedziała nieco ostrzej niż zamierzała.

Chłopak natychmiast podniósł ręce na znak, że się poddaje i nie zamierza zrobić nic złego.

- Oczywiście że nie – uśmiechnął się rozbawiony – ale lepiej uważać. W Hogwarcie nie jest już tak bezpiecznie jak dawniej. Ty chyba coś o tym wiesz…

Lara przygryzła wargę zaciekawiona słowami bruneta. Nie do końca wiedziała, o co mu chodzi, lecz nim zdążyła odpowiedzieć poczuła jak ktoś chwyta ją z tyłu za rękę. Obróciła się gwałtownie i ujrzała Syriusza. Rzuciła mu zdziwione spojrzenie, jednak on nie patrzył na nią, a na chłopaka z którym jeszcze przed chwilą rozmawiała. Był niezwykle poważny, na jego twarzy malował się prawdziwy gniew, choć musiała przyznać że zauważyła tam też coś więcej. Coś na kształt smutku i przygnębienia.

- Chodź Lara, dziewczyny cię szukają. Martwią się o ciebie – jego głos brzmiał dziwnie, tak jakby zaraz miał wybuchnąć ze złości. Dziewczyna jedynie skinęła głową, nie mając odwagi nawet mu się przeciwstawić. – A ty Reg znajdź sobie koleżanki swojego pokroju – zwrócił się do chłopaka. – Bo widocznie trafiłeś nie pod ten adres, co trzeba – warknął.

Lara zerknęła na swego rozmówcę, lecz ten jedynie uśmiechał się tajemniczo. Ukłonił się szarmancko i posłał jej uprzejmy uśmiech.

- Pani wybaczy… - rzekł po czym bez słowa wyjaśnienia oddalił się w stronę zamku.

Lara ze zdziwieniem odprowadziła go spojrzeniem, aż zniknął w szkolnych murach.
- Kto to był?

Syriusz wydawał się być zamyślony. Jakby cała ta sytuacja była dla niego czymś niezwykle interesującym.

- Mój brat – odparł w końcu i ruszył w ślad za bratem.

_______________________________________________

I oto jestem. Rozdział nieco później niż planowałam, jednak wakacje prześlizgują mi się przez palce niczym piasek na plaży. Sama już nie wiem czy cieszę się z powodu nowej szkoły, czy wręcz przeciwnie. Nie zmienia to jednak faktu, że strasznie się boję i od kilku dni na niczym nie mogę się skupić.

Postaram się, jak najszybciej nadrobić zaległości na waszych blogach i możecie być pewni, że do końca września, każdy z was ujrzy mój komentarz na swoim blogu ;)

Koniec psot!

9 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Nie martw się nową szkołą. Ja też jestem w nowej i czasem jest bardzo ciężko, ale na pewno sobie poradzisz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Życzę weny ^^
    http://potterhead-after-all-this-time-always.blogspot.com/
    http://pottermore-after-all-this-time-always.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) mam taką nadzieję, że jakoś to będzie ;)

      Usuń
  2. Czy dodasz Rosiera do bohaterów?

    OdpowiedzUsuń
  3. Końcówka dobra :)
    Nie spodziewałam się, że pani Riley planuje ślub Evana i Mercedes. Czy to oznacza, że zaczniesz wprowadzać więcej ślizgonów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Boże! Przeprasza pomyliły mi się blogi. Zamiast na drugi twój blog dodać to dodałam na ten. Tam moja wrodzona nieuwaga :).

      Usuń
    2. Nie ma problemu. Od razu się zorientowałam, bo przecież tutaj Rosiera nie ma, choć przez chwilę zawahałam się czy przypadkiem nie wkleiłam złego postu ;)

      Chciałabym wprowadzić więcej ślizgonów. Zobaczymy, jak mi to wyjdzie. Kiedy wreszcie uporam się z tą wizytą Mercedes w domu, wtedy zacznę powoli wprowadzać nowych bohaterów.

      Usuń
  4. dziękuję bardzo ;)

    ten stres wynika myślę bardziej przed rozpoczęciem studiów niż w ogóle zmianą szkoły czy otoczenia, jednak pocieszam się myślą, że przecież nie ja pierwsza i nie ostatnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać że uwielbiam Syriusza Blacka.
    Po Draconie Malfoyu jest moją ulubioną postacią.
    I cieszę się że wspaniale pokazałaś jego postać.
    Jest dokładnie taki jak go lubię.
    No i jeszcze ta zazdrość Syriusza.
    Trochę do niego niepodobna i może dlatego tak wspaniale ci ona wyszła.
    Naprawdę kochana mogę Ci pogratulować pomysłu i ogólnie samego stylu
    Dodatkowym urokiem jest cudowny szablon.
    Jesteś naprawdę wspaniałą osobą i pozostaje mi tylko życzyć ci weny.

    http://amara-ultionis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń