tag:blogger.com,1999:blog-66611598874527491402024-03-14T06:32:01.503+01:00"Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach i spełniać każde życzenie."Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.comBlogger17125tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-86472991284365723172015-11-21T22:21:00.000+01:002015-11-21T22:21:36.468+01:00Ogłoszenie<div style="text-align: justify;">
Witajcie. Dziś nie będzie kolejnego rozdziału. Niestety, ale muszę się z Wami pożegnać na tym blogu. Pisanie tego opowiadania przestało sprawiać mi przyjemność już dawno temu. Na pewno zauważyliście, że ostatnie rozdziały było nieco wymuszone, a główna bohaterka od samego początku jakaś „mdła”. Nie chcę już tego dłużej ciągnąć tylko z poczucia obowiązku, dlatego podjęłam decyzję, że stworzę to opowiadanie od nowa. Jednak tym razem postanowiłam zmienić epokę oraz głównych bohaterów. Nadal posłużę się wątkiem związanym ze szkołą Ad Fontes, lecz tym razem pierwsze skrzypce zagrają tutaj Scorpius Malfoy i Raisa Abrams. Nie będzie to długa historia, lecz z pewnością dużo bardziej dynamiczna i mam nadzieję, ciekawsza. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego jeśli macie ochotę nadal śledzić moje poczynania to serdecznie zapraszam na krótki prolog -> <a href="http://malfoy-scorpius.blogspot.com/" target="_blank">Scorpius Malfoy</a></div>
<div>
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-52827074132096115092015-09-25T00:50:00.001+02:002015-09-25T00:50:36.294+02:00Rozdział XI List<div style="text-align: center;">
<i>"Zmuś ich, aby wspólnie budowali wieżę, a uczynisz ich braćmi. </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Ale jeśli chcesz, aby się znienawidzili, rzuć im ziarno."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Antoine de Saint-Exupéry</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">O</span></b>statni dzień przed balem właśnie się rozpoczął. Wszędzie można było wyczuć podniecenie uczniów starszych klas, którzy już od tygodnia bez przerwy rozprawiali na temat zabawy z okazji Święta Duchów. Ten stan udzielał się również trzem gryfonkom, które już od początku śniadania nie mówiły o niczym innym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- I jak Lara, masz już kogoś na bal? – Zapytała pogodnie Lily, sięgając po świeże rogaliki z dżemem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie – odparła pochmurnie Lara, patrząc się w swój pusty talerz. – Będę jedyną, która przyjdzie sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej no coś ty! – Zawołała Lily. – Zastanówmy się, kogo mogłybyśmy ci tu znaleźć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama nie wiem. Może zapytam Remusa, on jeden wydaje się być normalny ze znanych mi chłopaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O świetny pomysł – uśmiechnęła się Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa, która do tej pory siedziała cicho, odchrząknęła znacząco i ledwo przełykając maślaną bułeczkę, mruknęła pod nosem – odpada.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Odpada? Dlaczego? – Zdziwiła się Lily, patrząc na dziewczynę z uniesionymi brwiami. – Przecież to jeden z najporządniejszych chłopaków w Hogwarcie i w dodatku prefekt.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa... – Zaczęła ostrożnie Lara, widząc jak jej siostra powoli oblewa się szkarłatem. – Chcesz nam o czymś powiedzieć? – Zapytała z błyskiem w oku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Remus już z kimś idzie – zebrała się w końcu, choć wzrokiem wodziła gdzieś ponad ich głowami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No coś ty! Z kim? – Wykrzyknęła podekscytowana Evans żądna nowych plotek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa jedynie jeszcze bardziej spłonęła rumieńcem, a Lara parsknęła śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily! Remus idzie z nią! Z naszą Lisą! – Wykrzyknęła, a panna Loren przypominała już kolorem dojrzałego pomidora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans otworzyła szeroko oczy i wodząc pomiędzy nią, a Lisą zaniosła się dzikim śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Brawo Lisa! Jak to się w ogóle stało, kiedy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie moja droga – powiedziała Lara. – Właściwe pytanie brzmi, dlaczego nam wcześniej nie powiedziała? – W głosie Lary dało się wyczuć zawód.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak jakoś wyszło – mruknęła Lisa. – Wczoraj w bibliotece weszliśmy na temat balu no i same wiecie...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie, nie wiemy – powiedziała złośliwie Lily, puszczając Lauren oczko. – Ale już dobrze, nie będziemy cię więcej wypytywać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa odetchnęła z ulgą, a dziewczyny zaśmiały się na widok jej miny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, ale to nie zmienia faktu, że mój brak partnera na jutrzejszy bal jest nadal aktualny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchajcie, a może Potter? Skoro Lily, go nie chce to może poszedłby z Larą, co?</div>
<div style="text-align: justify;">
Lily niemal natychmiast utkwiła wzrok w talerzu, a Lara niezbyt chętnie się uśmiechnęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie no bez przesady. Nie jestem aż tak zdesperowana – jednak widząc minę Evans, natychmiast dodała – to znaczy chciałam powiedzieć, że nie chcę iść z chłopakiem, który cały wieczór będzie myślał o innej. To bez sensu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale Lara zastanów się. Lepszy wróbel w garści niż gołąb...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Potter też już jest zajęty – wypaliła Evans, pokrywając się niemal po sam czubek nosa czerwienią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- CO?! – Lisa i Lara jak na komendę spojrzały w stronę rudowłosej. – Lily chyba nie chcesz powiedzieć...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak chcę. Zgodziłam się, zadowolone?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem – Lisa wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Tylko nie rozumiem skąd ta zmiana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans jedynie wywróciła oczami i sięgnęła po sok dyniowy. Pijąc miała nadzieję, że dziewczyny odpuszczą jej szczegóły, jednak gdy odłożyła puchar te wciąż wpatrywały się w nią z oczekiwaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och no już dobrze. Wczoraj jak siedziałam w Pokoju Wspólnym, James usiadł obok i zapytał jak człowiek czy nie zechciałabym pójść z nim na bal. Przeprosił za te wszystkie wcześniejsze próby i obiecał, że nie będzie tego traktował jak randki tylko jak przyjacielskie spotkanie. A skoro nikt do tej pory mnie nie zaprosił to stwierdziłam, że na taki układ mogę przystać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No to pięknie – skwitowała Lara, a dziewczyny spojrzały w jej stronę. – Chyba zacznę się rozglądać za jakimś ponętnym czwartoklasistą. No co? – Zapytała, kiedy zobaczyła zdziwione spojrzenia. – Czwarte klasy nie mają wstępu na bal, więc każdy ze mną pójdzie, niezależnie jakiej orientacji w jego oczach będę, byle tylko dostać się na zabawę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily i Lisa wymieniły zbolały spojrzenia, jednak nic więcej już nie powiedziały, aż do momentu, gdy nie pojawili się huncwoci.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć dziewczyny – zawołał na przywitanie James, a Lara i Lily mu odpowiedziały. Jedynie Lisa nie odezwała się ani słowem, dopiero po chwili jakiejś głębszej refleksji postanowiła zabrać głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Peter wybierasz się może z kimś na bal?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara spojrzała na Lisę nieco zdziwiona, lecz nie odezwała się ani słowem. Nalała sobie soku dyniowego i właśnie podnosiła do ust puchar, przysłuchując się pierwszej poważnej rozmowie pomiędzy Lisą a Peterem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Idę sam – odpowiedział niezbyt pewny, czego ma się spodziewać, Peter.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To świetnie – wykrzyknęła zadowolona Lisa, klaszcząc w dłonie. – To w takim razie pójdziesz z Larą!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily na słowa Lisy zakrztusiła się sokiem, który właśnie piła, rozlewając jego resztki po stole. Lara natomiast w przeciwieństwie do Evans wypluła wszystko, co miała w ustach, wprost na siedzącego naprzeciw Petera. Otworzyła szeroko oczy i z niedowierzaniem wpatrywała się w Lisę. Zresztą podobnie jak reszta huncwotów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa... – Zaczęła Lily, próbując opanować kaszel, jednak niedane było jej skończyć. W tym momencie podeszła do nich jakaś niewysoka dziewczyna z godłem Slytherinu na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam coś dla Lary White – powiedziała cienkim głosem, patrząc po nich wszystkich – miała gdzieś tutaj siedzieć – dodała po chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja – odparła Lara i wzięła od dziewczyny zieloną kopertę. Ta, gdy tylko wykonała powierzone jej zadanie natychmiast się oddaliła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Słuchaj Lara – zaczął Syriusz – gdybyś wcześniej powiedziała, że nie masz z kimś iść na pewno byśmy ci kogoś znaleźli. Może nawet ja sam mógłbym cię wtedy zaprosić...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara jednak już go nie słuchała. Rozwinęła schowaną w kopercie karteczkę i odczytała kilka słów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Droga Lauren,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>mam nadzieję, że nie spóźniłem się ze swą propozycją, jednakże nie potrafiłem wcześniej zdobyć się na odwagę, stąd też moja zwłoka. Moje pytanie brzmi czy zechciałabyś mi towarzyszyć na jutrzejszym balu? Byłbym niezwykle szczęśliwy, mogąc spędzić ten wyjątkowy wieczór w Twoim towarzystwie. Liczę, że nie masz jeszcze żadnych planów związanych z balem. </i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Z wyrazami szacunku</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>Regulus Arkturus Black</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara jeszcze długo wpatrywała się w pochyłe pismo, nie wiedząc, co ma zrobić. Przeniosła wzrok w stronę stołu Slytherinu i odszukała brata Syriusza. Siedział na samym środku przodem do niej i patrzył prosto w jej stronę. Kiedy ich oczy się spotkały, uśmiechnął się do niej i podniósł kielich do góry, oddając jej cześć i czekając na jej odpowiedź. Niepewna, co powinna zrobić spojrzała w stronę Syriusza, na którego twarzy malowało się jedynie współczucie. Od razu przypomniały jej się jego słowa sprzed kilku minut. Poczuła się tak jakby robił jej łaskę, wiedziała, że zaprosiłby ją tylko z litości, gdyby go oczywiście uprzednio o to poprosiła. Czując jak wzbiera w niej złość do starszego Blacka natychmiast wstała od stołu i podnosząc puchar do góry, upiła łyk, tym samym zgadzając się na propozycję młodego Blacka, który teraz z uśmiechem przyjął jej odpowiedź. Następnie zebrała swoje rzeczy i nim wyszła z sali powiedziała jeszcze – nie ma potrzeby Black byś kogoś mi szukał albo żebyś sam zawracał sobie mną głowę. Lisa tylko żartowała, ja mam już partnera na bal.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, żartowałam? – Zdziwiła się Lisa, lecz nikt nie zwrócił uwagi na jej słowa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz patrzył na nią zdziwiony jej nagłą stanowczością i oziębłym tonem i być może darowałby sobie jakiś komentarz, gdyby nie zielona koperta w jej dłoni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co było w tym liście – natychmiast podniósł się z miejsca, próbując przejąć od niej kopertę. Lara jednak była szybsza i schowawszy list do torby, odpowiedziała mu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Szczegóły dotyczące balu – odparła, po części mówiąc prawdę. Kiedy spojrzała w stronę stołu ślizgonów, zobaczyła jak Regulus również podniósł się z miejsca. Lara jednak kręcą głową dała mu znak by został tam gdzie jest. Nie potrzebowała tu jeszcze jednego rozgniewanego Blacka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zaraz Zielarstwo i bardzo nie chciałabym się na nie spóźnić także do zobaczenia później – powiedziała i ruszyła do wyjścia, nawet nie patrząc w stronę nadal stojącego Syriusza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>K</b></span>iedy zajęcia w szklarni dobiegły końca z ociąganiem spakowała wszystkie swoje rzeczy i niemal, jako ostatnio opuściła budynek. Nie miała się dokąd spieszyć, ponieważ kolejne zajęcia zaczynała dopiero po obiedzie. Nie chciała też wracać do przyjaciół, bo wiedziała, że nie dadzą jej żyć dopóki nie zdradzi im, z kim idzie na bal. Zresztą dopóki sama oficjalnie nie porozmawia z Regulusem, nie będzie miała pewności, że pójdą na tę zabawę razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wyszła z nagrzanego pomieszczenia pożałowała, że nie zabrała ze sobą czegoś cieplejszego. Każdy mocniejszy podmuch wiatru mroził ją tak bardzo, jakby ktoś wbijał jej w ciało lodowate igiełki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Na taką pogodę trzeba się cieplej ubierać – usłyszała jakiś głos tuż przed sobą. Kiedy podniosła głowę, zobaczyła, że to Regulus podąża w jej stronę. Kiedy tylko stanął dostatecznie blisko, by zobaczyć jej gęsią skórkę, natychmiast ściągnął swój długi ciemny płaszcz i zarzucił jej na ramiona. Niemal od razu poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, jednak czuła się nieswojo, widząc młodego Blacka odzianego jedynie w koszulę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz ty będziesz marzł – powiedziała i próbowała oddać mu odzienie. Ten jednak kategorycznie odmówił i mocniej otulił ją płaszczem. – W takim razie chodźmy szybko do środka, bo się przeziębisz i nici z balu – zaśmiała się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie! – Zawołał ze śmiechem – tego nie mógłbym przegapić. – Podał jej ramię i razem ruszyli ku zamkowi. – A skoro już mowa o balu to będę na ciebie czekał jutro w Sali Wejściowej o osiemnastej. Chyba lepiej żebym nie pokazywał się pod Pokojem Wspólnym gryfonów – uśmiechnął się z przekąsem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Też tak sądzę – odwzajemniła uśmiech i weszła przez otwarte wrota do zamku. Kiedy tylko znaleźli się w środku, natychmiast zdjęła płaszcz, jednak Regulus odmówił.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Oddasz mi go przy następnej okazji – kiedy zaczęła oponować, Black jedynie z uśmiechem dodał – będę miał przynajmniej wymówkę, by spotkać się z tobą jeszcze raz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nieco zbita z tropu jego zachowaniem, nieśmiało odwzajemniła uśmiech i podziękowała, w duchu ciesząc się, że nie musi spacerować zimnymi korytarzami bez odzienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Muszę iść na zajęcia – powiedział niechętnie – chociaż gdybym miał wybór to chętnie zostałbym tutaj z tobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wierzę – uśmiechnęła się do niego ciepło. – Ale jeśli faktycznie masz zajęcia to lepiej już idź, pewnie i tak jesteś już spóźniony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To nic – machnął ręką. – Transmutacja nie zając, nie ucieknie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Skoro to zajęcia z McGonagall to koniecznie już idź. Zobaczymy się jutro.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. W takim razie do jutra Lauren.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Do jutra Regulusie – odpowiedziała i wspięła się po schodach prowadzących do wieży Gryffindoru. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy wkroczyła do Pokoju Wspólnego niemal natychmiast dostrzegła dziewczyny. Już miała ruszyć w ich kierunku, kiedy drogę zastąpił jej Davis, kapitan drużyny Gryffindoru, który nie przyjął jej swego czasu do drużyny, choć nie była to do końca jego wina.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś się stało – zapytała, a siedzący obok dziewczyn huncwoci nastawili uszu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Davis poprowadził ją w nieco bardziej ustronne miejsce, gdzie nikt nie mógł słyszeć, o czym rozmawiają i zapytał – chciałem zapytać czy nie poszłabyś ze mną na jutrzejszy bal?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara spojrzała na stojącego przed nią rosłego siódmoklasistę i w duchu jęknęła. Gdyby tylko zapytał ją o to przed śniadaniem, jej odpowiedź z pewnością brzmiałaby tak, ale w takim wypadku niestety musiała odmówić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och przykro mi, ale już komuś obiecałam, że z nim pójdę. Gdybyś tylko zapytał wcześniej... – Powiedziała, czując że naprawdę jest jej przykro.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozumiem. Wielka szkoda, że nie zapytałem wcześniej. No trudno, może innym razem – powiedział nieco zawiedziony.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może – uśmiechnęła się i grzecznie pożegnała kapitana, po czym ruszyła w stronę przyjaciół.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy tylko usiadła, dziewczyny natychmiast zaczęły zadawać pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czego chciał Davis – od razu zapytała Lisa. Zapewne ciekawiło ją czy Davis zaproponował jej miejsce w drużynie zamiast Patel.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chciał żebym poszła z nim na jutrzejszy bal.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Żartujesz! – Zawołała Lily, patrząc z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgodziłaś się? – Zapytał siedzący po przeciwnej stronie Syriusz. Przyglądał jej się z jakimś dziwnym błyskiem w oku, którego nie potrafiła zinterpretować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie – odparła zgodnie z prawdą. – Nie mogłam się zgodzić, bo już komuś wcześniej obiecałam, że z nim pójdę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to – zdziwiła się Lisa. – Ty naprawdę masz już kogoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa – syknęła Lily, szturchając koleżankę. – Więcej taktu – szepnęła w jej stronę, a ta zrobiła naburmuszoną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No co. Ja tylko chciałam wiedzieć. Ona wie z kim my idziemy – mruknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak? – zdziwił się Potter. – A z kim ty idziesz Lisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny natychmiast jak jeden mąż spojrzały w stronę Remusa, który nieco się zmieszał. Wyglądało na to, że nie powiedział reszcie, iż wybiera się na bal z Lisą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A co to za płaszcz? – Zapytała Lily, próbując odciągnąć uwagę pozostałych od pytania zadanego przez Jamesa. Na nieszczęście Lary podziałało i oczy wszystkich znów zwróciły się w jej stronę. – To chyba męski, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Musiał być bardzo drogi – powiedziała Lisa, dotykając wystającej metki. – Kto ci go dał?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nikt mi go nie dał, tylko pożyczył. Na dworze jest wyjątkowo zimno, a ja jak zwykle nic cieplejszego ze sobą nie zabrałam. – Odparła wyjątkowo niezadowolona, że dziewczyny przepytują ją przy huncwotach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pożyczyłaś go od osoby, z którą jutro wybierasz się na bal? – Zapytał podejrzliwie Syriusz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przez chwilę przyglądała się jego twarzy. Zadawał dzisiaj tak irytujące pytania, że niemal żałowała, iż tamtego pamiętnego dnia, gdy na niego wpadła, nie zrobiła mu krzywdy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem – odpowiedziała. – Od tej samej osoby, z którą jutro spędzę wieczór.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara, kim on jest? No nie bądź taka, powiedz nam – jęknęła Lisa, próbując coś z niej wyciągnąć. Jednak panna White była nieugięta.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dowiecie się w swoim czasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyli kiedy – zapytała Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jutro na balu, kiedy mnie z nim zobaczycie – odparła i ruszyła w stronę dormitorium. Musiała w końcu zdecydować, którą suknię jutro założyć, tak żeby olśnić młodego Blacka i zagrać na nosie temu starszemu...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Witajcie! Jak zapewne niektórzy zdążyli zauważyć powoli wracam. Staram się reanimować blogi, które przez te pół roku zaniedbałam. Póki, co idzie mi chyba całkiem nieźle i mam nadzieję, że pomimo studiów nie zostawię Was znowu na tak długo. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Korzystając z okazji pragnę Was również zaprosić na moje inne blogi (oczywiście o Huncwotach), gdzie całkiem niedawno pojawił się nowy post --> <a href="http://syriusz--black.blogspot.com/" target="_blank">Syriusz Black</a> oraz na --> <a href="http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/" target="_blank">Utkana z Wiatru</a>, gdzie dosłownie wczoraj pojawił się nowy rozdział. Zapraszam!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-44899102759782715962015-02-11T20:11:00.000+01:002015-02-11T20:11:00.310+01:00Rozdział X Dziennik<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"Prawdziwa przyjaźń to doskonała harmonia tego, co ludzkie z tym, co boskie."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Cyceron</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>13 listopada, piątek</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Gorzki smak herbaty dał mi dzisiaj do myślenia. Jak co dzień rano usiadłam do stołu z Anabell i Erickiem. Ich kwaśne miny od samego ‘dzień dobry’ sprawiły, że odechciało mi się jeść. Nie lubili mnie, zresztą ciężko im się dziwić. Charłaki nigdy nie patrzyły na nas przyjaznym okiem. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Herbata była gorzka, a nie powinna taka być. Nigdy nie piję bez cukru. Czyżby gosposia zapomniała osłodzić? Niemożliwe. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ktoś inny na moim miejscu najnormalniej w świecie wstałby i sięgnął po cukiernicę, lecz nie ja. Dziś piątek trzynastego, trzeba mieć się na baczności. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nigdy nie byłam szczególnie przesądna, ale ta data zawsze budziła we mnie niepokój. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kolejnym znakiem, który kazał mi zachować czujność była sól. Gosposia strąciła łokciem solniczkę, a ta roztrzaskała się w drobny mak. Dziwne, mnie upadła wiele razy i nigdy nic jej się nie stało, aż do teraz. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Herbata była wstrętna, jednak przemogłam się i wypiłam do końca. Ciekawiło mnie, co zobaczę na dnie. Tak jak myślałam, fusy również dawały mi znaki. Nie mogłam dłużej czekać. Odeszłam od stołu wbrew oburzonym spojrzeniom Anabell i Ericka. Oni naprawdę mnie nie cierpią.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Postawiłam karty. To, co zobaczyłam było przerażające. Dla pewności spojrzałam jeszcze w kulę. Kula zawsze oznacza ostateczność. Tym razem jednak nie mogłam jej nie użyć. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Miałam rację, ta data nie wróżyła nic dobrego. Gosposię czekała śmierć.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>22.47</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Gosposia nie żyje.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lauren drżącą dłonią przeciągnęła po pożółkłej stronicy, zatrzymując się na ostatnich słowach. Długo wpatrywała się w staranne pochyłe pismo, czując jak wzbiera w niej strach. Ostatnie trzy słowa zdawały się być pisane w pośpiechu. Niemal widziała oczyma wyobraźni jak kobieca dłoń naprędce kreśli kilka słów i zatrzaskuje dziennik.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Otrząsnęła się z ponurych myśli i sama zamknęła dziennik. Miała przed sobą cienką książeczkę pokrytą wyblakłą skórą. Już od dłuższego czasu się za nią zabierała, jednak zawsze coś stawało jej na drodze. Dziś po raz pierwszy odważyła się po nią sięgnąć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy tak patrzyła na podniszczony pamiętnik miała wrażenie, że cofa się w czasie. Jednak nie do momentu, kiedy wyciągnęła go z ruin walącego się zamku, a do czasów jego właścicielki. Sama nie wiedziała dokładnie, co to były za czasy, ale z pewnością bardzo odległe. Dziś już we wróżbiarstwie nie traktowano kuli, jako ostateczność, a jako pierwszorzędne medium. Ten okres minął już wieki temu, a przynajmniej tak jej się zdawało.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kątem oka dostrzegła jak jakaś postać zmierza w jej kierunku. Szybko ukryła dziennik w torbie i spojrzała na wychodzącego z lasu gajowego. Już dawno przestała się go bać. Lily jakiś czas temu wyjaśniła jej, kim jest Hagrid i że zachowała się bardzo niemądrze. Teraz czuła już jedynie wstyd, po strachu nie było ani śladu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hej dziewczyno! – zakrzyknął mężczyzna z pewnej odległości – nie wiedziałaś gdzieś psa? Taki duży, paskudny, ciągle się ślini.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zaprzeczyła natychmiast. Odkąd tu siedziała nic nie zwróciło jej uwagi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholibka szukam go od samego rana. Skubany sam sobie w nocy drzwi otwiera i ucieka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może pobiegł w stronę zamku? – wskazała na dziedziniec, jednak mężczyzna już nie słuchał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Psia krew! – Hagrid truchtał teraz w stronę swojego ogródka. Wymachując rękoma i krzycząc zajadle wpadł pomiędzy swoje dynie, rozganiając ptaki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara podążyła za mężczyzną. Kiedy zatrzymała się przed niewysokim płotkiem miała wrażenie, że przez ogródek przeszło prawdziwe tornado.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Psia krew! – powtórzył Hagrid. – Te szkodniki zniszczyły mi prawie wszystkie dynie! Co to za Halloween bez dyni?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna z westchnieniem patrzyła na to, co pozostało z dyni i nie mogła pozbyć się sie wrażenia, że więcej szkód narobił sam gajowy niźli złośliwe ptaki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ja pomogę – powiedziała uprzejmie. Szybko wyciągnęła różdżkę i wypowiadając w myślach zaklęcie rozgoniła pozostałe ptaki. Następnie wyczarowała słomianą kukłę w ogromnym kapeluszu i typowo farmerskim ubraniu i umieściła ją na płocie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholibka, że też wcześniej o tym nie pomyślałem – mruknął zażenowany gajowy, patrząc spod oka na nową ozdobę. –No ten tego, w każdym razie dziękuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lauren uśmiechnęła się sie przyjaźnie i schowała różdżkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może pomogę szukać psa – zaoferowała się przyjaźnie i tak nie mając nic lepszego do roboty. Poza tym chciała się zrehabilitować w oczach olbrzymiego mężczyzny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- E tam – gajowy machnął ręką – sam wróci. Ale może masz ochotę na herbatkę? Dawno już nikt mnie odwiedzał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chętnie – uśmiechnęła się z wdzięcznością. Na dworze robiło się coraz zimniej, a cieniutka kurtka nie dawała już tyle ciepła, co dawniej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy przekroczyła próg domku gajowego nie mogła wyjść z podziwu. Nie potrafiła pojąć jak można w tak małej chatce pomieścić tyle rzeczy. Było tu niemal wszystko, książki, stołki, miedziane kociołki, narzędzia, dziwnie wyglądająca broń, przeróżne tkaniny, słoiki czy klatki dla zwierząt. W kącie stało ogromne łóżko, natomiast z sufitu zwisały pachnące szynki oraz bażanty. Lara natychmiast podeszła do niewielkiego paleniska, w którym wesoło trzaskał ogień, ogrzewając dłonie. Tymczasem Hagrid zrzucił ciepłe futro z norek i wziął się za parzenie herbaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholibka nawet nie zapytałem jak masz na imię – odezwał się Hagrid, stawiając na stole parującą herbatę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lauren, ale wszyscy mówią do mnie Lara – uśmiechnęła się dziewczyna, siadając przy podniszczonym stole. Jej wzrok powędrował w stronę czegoś przykrytego brązową tkaniną w chwili, gdy to coś pod nią poruszyło się. – Co to takiego?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hagrid podążył za jej wzrokiem i natychmiast podniósł się od stołu. – Na śmierć zapomniałem!</div>
<div style="text-align: justify;">
Odsunął ciężką zasłonę i otworzył całkiem sporej wielkości klatkę. Lara nachyliła się w stronę klatki z chwilą, gdy wyszedł z niej ogromnych rozmiarów żółw. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, nie mogąc wyjść z podziwu, bowiem gad pomimo swych rozmiarów był niezwykle szybki. Nigdy nie widziała, żeby żółwie mogły tak szybko się poruszać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To wyjątkowy gatunek – powiedział z dumą Hagrid. – Nie ma ich zbyt wiele w Anglii. Piękny prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara podciągnęła kolana do góry, bowiem gad zaczął niebezpiecznie szybko zbliżać się w jej kierunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Taak – odparła niezbyt pewnie, bowiem żółw dotarł już do jej krzesła i świdrował ją tymi swoimi czarnymi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale trzeba na nie uważać, mogą być naprawdę niebezpieczne. O na przykład teraz – wskazał na skorupę – zmienił kolor na czerwony. - I faktycznie żółw miał teraz skorupę w kolorze rubinowym. – To oznacza, że jest zły. Pewnie jest głodny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara kątem oka spoglądała na poczerwieniałego gada i miała wrażenie, że to raczej nie powodu głodu, a braku możliwości spróbowania jej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hagrid a czy one gryzą? – zawołał patrząc jak żółw szczerzy kły. <i>Skąd u licha takie zębiska u żółwia?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie. Czasem tylko zdarzy mu się uszczypnąć – odpowiedział pieszczotliwie gajowy, przynosząc żółwiowi kilka zdechłych myszy. Głodny do granic możliwości gad rzucił się na posiłek jakby przez tydzień nie jadł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Haaagrid – szepnęła nieco przerażona. – Czy żółwie lądowe nie są roślinożerne?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Te zwykłe owszem. Ale Bartuś jest magicznym żółwiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Bartuś?!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Piękne imię, pasuje mu prawda? – rozczulił się Hagrid, biorąc żółwia na ręce.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdezorientowany gad natychmiast przystąpił do ataku i zatopił swoje ogromne zębiska w dłoni Hagrida. Gajowy syknął z bólu i wyrwał dłoń z jego uścisku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- On tak się tylko droczy – zaśmiał się nerwowo i schował gada do pudełka, a następnie zakrył je kawałkiem materiału.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zbliża się zima, więc staram się zapewnić mu takie warunki, jakie ma w środowisku naturalnym. Zimą zakopują się w ziemi i śpią, więc przykrywam go płachtą, by mógł spokojnie spać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lara z niedowierzaniem obserwowała rozczulającego się nad tym paskudztwem Hagrida. Sama uwielbiała zwierzęta, ale głównie te puchate i milutkie, które nie mają wielkich kłów i nie rzucają się na ludzi. Więc tym bardziej nie potrafiła zrozumieć gajowego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z ulgą opuściła nogi na podłogę, wiedząc że jest już bezpieczna i spojrzała w okno, za którym zachodzące słońce przybrało odcień czerwieni. Rozkoszując się tym widokiem nawet nie spostrzegła, jak ktoś zapukał do drzwi. Kiedy jej wzrok przesunął się na przybysza, jej zdziwienie sięgnęło zenitu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Witaj Hagridzie – w progu stał nie, kto inny tylko Syriusz Black. – Znalazłem twojego psa, pewnie znowu uciekł – zaśmiał się, wpychając opierającego się zwierzaka do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero teraz Syriusz spostrzegł, że Hagrid nie jest sam. Równie zdziwiony, co ona sama, zerknął na Hagrida i rzucił – to ja nie będę przeszkadzał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie nie, ja już wychodziłam. Zostań – powiedziała pośpiesznie i zebrała swoje rzeczy. – Dziękuję za herbatę Hagridzie. Niedługo znowu cię odwiedzę – powiedziała pogodnie i wyszła na zalane czerwienią błonia. Jedyne, co zdążyła jeszcze usłyszeć to nieco zdezorientowany jęk gajowego i jakieś hałasy, najwyraźniej dobiegające z wnętrza pudełka. I nagle coś przyszło jej do głowy. Cofnęła się i wkładając głowę pomiędzy drzwi dorzuciła – Hagridzie koniecznie pokaż mu Bartusia, będzie zachwycony!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- <span style="font-size: large;"><b>G</b></span>dzieś ty była! – usłyszała, gdy tylko przekroczyła próg salonu. Rozejrzała się po pomieszczeniu i przy jednym ze stolików dostrzegła Lily i Lisę. Obie wymachiwały do niej jak szalone. Natychmiast ruszyła w ich stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Coś się stało?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obie dziewczyny były mocno czymś podekscytowane, o czym świadczyć mogły wypieki na ich twarzach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Sama zobacz – powiedziała Lisa, wskazując na tablicę ogłoszeń, przy której stało już kilka osób.</div>
<div style="text-align: justify;">
Natychmiast podeszła do zbiegowiska i zdołała sie przepchnąć na sam początek. Na środku tablicy wisiał zwitek pergaminu, na którym to starannym pismem ktoś wytłuścił:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>30 października odbędzie się bal maskowy z okazji święta Halloween. Uczniowie klas piątych, szóstych i siódmych są zobowiązani do uczestnictwa w balu w ramach uczczenia święta duchów. Obecność obowiązkowa. Obowiązują stroje wizytowe.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A pod spodem jeszcze jedna informacja:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>31 października odbędzie się uroczysta kolacja z okazji święta Halloween. Uroczystość dotyczy wszystkich uczniów. Obecność obowiązkowa.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara odsunęła się od tablicy i ruszyła w stronę stolika koleżanek. Obie wpatrywały się w nią roziskrzonymi oczami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jakoś nie mam ochoty – mruknęła, siadając na jeden z puf. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niemożliwe – mruknęła Lisa, patrząc na nią spod wpół przymkniętych powiek. – Ty uwielbiasz bale, tańce, zabawy w długich sukniach i wszystkie te przebieranki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka przygryzła wargi, spoglądając to raz na Lily to na Lisę. Nie miała śmiałości przyznać, że owszem bardzo ucieszył ją ten bal, ale niestety równie szybko zdała sobie sprawę, że przecież nikogo tu praktycznie nie zna i nie znajdzie sobie żadnego partnera.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No może i lubię – mruknęła, patrząc na swoje paznokcie – ale co to za bal bez partnera?</div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny otworzyły szeroko oczy i spojrzały po sobie. Następnie wybuchnęły niepohamowanym śmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A więc o to chodzi! – zawołała, rozbawiona do granic możliwości, Lisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest śmieszne – zaperzyła się Lara i skrzyżowała ręce na piersi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Oj kochana ty nawet nie wiesz, co się czeka – powiedziała Lily wciąż chichocząc. – Nawet sobie nie wyobrażacie, co się tu dzieje przed takimi balami. Możecie mi wierzyć, że żadna z was się nie opędzi od kandydatów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale ja tu nikogo nie znam – mruknęła wciąż obrażona Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To tym lepiej. Łatwiej zaprosić obcą dziewczynę niż taką, którą zna się od zawsze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeżeli o mnie chodzi to ja idę sama. I niech tylko któryś spróbuje mnie zaprosić – powiedziała hardo Lisa, wygrażając pięścią jakiemuś przechodzącemu trzecioklasiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa, on jest za młody – mruknęła Evans. – Nie mógłby cię zaprosić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tym lepiej – zawołała – i niech nawet żaden nie próbuje!</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>J</b></span>uż kilka dni później Lara przekonała się, że Evans miała rację. Wszędzie dało się wyczuć podniecenie ze względu na zbliżający się bal. Nawet jej samej zaczął udzielać się ten dziwny stan, Lisa również wydawała się być nieco pogodniejsza niż zazwyczaj. Teraz obie przemierzały korytarze w poszukiwaniu Lily. Rudowłosa od rana była jakaś nieobecna, a tuż po ostatnich zajęciach przepadła jak kamień w wodę. Nie było jej ani w bibliotece, ani na błoniach. Przeszukały również cały salon i dormitoria innych dziewcząt. Na próżno. Teraz zamierzały iść do skrzydła szpitalny, bo zaczęły podejrzewać, że dziewczynie mogło stać się coś niedobrego. Kiedy zapukały do drzwi odpowiedziała im cisza. Niepewnie uchyliły jedno skrzydło i zajrzały do środka. Z początku myślały, że sala jest pusta, jednak dopiero po dłuższej chwili dostrzegły, że za ostatnią kotarą ktoś leży. Pełne obaw skierowały się do ostatniego łóżka i na widok chorego wydały z siebie niemy okrzyk. Spojrzały po sobie, nie potrafiąc nawet wydobyć z siebie głosu. Na łóżku leżał wyraźnie posiniaczony i zakrwawiony Remus. Pomimo iż chłopak spał, wyraźnie słyszały jego ciężki oddech i z trudem unoszącą się klatkę piersiową. Miał ogromne cienie pod oczami, kilka skaleczeń na twarzy i długą szramę biegnąc od skroni do połowy policzka. Poza tym jego ciało wyglądało, jakby dosłownie przed chwilą spadł z miotły z wysokości dziesięciu metrów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co mu się stało – wyszeptała przestraszona nie na żarty Lara. Spojrzała na stojącą obok Lisę i zaniemówiła. Jeszcze nigdy nie widziała jej w takim stanie. Była blada i roztrzęsiona, nie potrafiła ustać w miejscu, tak jakby zupełnie opadła z sił. Lauren dosłownie w ostatnim momencie zdołała pochwycić upadającą siostrę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pani Pomfrey!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta od razu wybiegła ze swojego gabinetu, rozglądając się dookoła. Gdy tylko zobaczyła, co się stało, natychmiast przeniosła Lisę na najbliższe łóżko i zaczęła krzątać się wokół niej. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to się stało? – zapytała pielęgniarka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Stałyśmy tu przez chwilę, a gdy zobaczyłyśmy Remusa ona nagle pobladła i zemdlała. - Przerażona Lauren patrzyła jak pobladła twarz Melisy znów nabiera kolorów, a jej powieki zaczynają drgać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jego nie wolno jeszcze odwiedzać – powiedziała surowo pielęgniarka, wlewając Lisie jakieś eliksir do ust. – No kochaniutka otwórz oczy – dodała już nieco łagodniej w stronę pacjentki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy Lisa otworzyła oczy, a Lara odetchnęła z ulgą, pielęgniarka pomogła usiąść dziewczynie i podała jej kawałek czekolady.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Masz – powiedziała – od razu zrobi ci się lepiej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa niepewnie odwinęła sreberko i włożyła sobie czekoladę do ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak już poczuje się lepiej, możesz ją stąd zabrać – powiedziała pielęgniarka w stronę Lauren i weszła za parawan, gdzie leżał chory Remus.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka skinęła głową i usiadła obok siostry. Objęła ją ramieniem i pozwoliła, by Lisa oparła głowę na jej ramieniu. Lara nie pamiętała by kiedykolwiek były w tak dobrych stosunkach. Zazwyczaj ich kontakt ograniczał się jedynie do kłótni. Ale teraz, teraz było zupełnie inaczej. Tragedia w Ad Fontes zbliżyła je do siebie, dała im siłę i nową szansę, by zaczęły od początku. I one skorzystały z tej szansy i to w najlepszy z możliwych sposobów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
- Jak ja go nienawidzę – warknęła Evans i rzuciła się na kanapę tuż obok Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciebie też miło widzieć – Lisa uśmiechnęła się słabo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily spojrzała na jej wciąż pobladłą twarz i znieruchomiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mi nie jest, prawda Lara?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka skinęła lekko, jednak wzrokiem starała się przekazać Evans, że wcale tak nie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kogo tak nienawidzisz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans widocznie nic nie zauważyła, być może zbyt mocno była zdenerwowana, by móc cokolwiek dostrzec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pottera oczywiście – warknęła, wyrzucając ręce w górę, jakby to była największa oczywistość na świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co znowu zrobił?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans spochmurniała jeszcze bardziej, wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten kretyn znowu chciał mnie zaprosić na bal i oczywiście nie mógł tego zrobić jak normalny człowiek, tylko musiał się drzeć na cały korytarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny wydały z siebie głośny jęk. Mogły sobie tylko wyobrazić, jak Lily sponiewierała biednego Jamesa na oczach jego przyjaciół i znajomych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciebie ktoś chociaż zaprasza – mruknęła Lara, a Lily zwróciła na nią swe zielone oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tylko Potter – rzuciła niedbale, tak jakby chłopak się nie liczył. Jednak wyraźnie zmarszczyła brwi. To było dla niej dziwne. Lara była naprawdę bardzo ładna, a mimo to żaden chłopak od jej przybycia do Hogwartu się nią nie interesował. Nie żeby znała się jakoś szczególnie na płci przeciwnej, ale sam fakt, że ani ona ani Lisa nie miały powodzenia wśród tutejszych chłopców był dla niej jakąś osobliwą zagadką. – Zobaczysz, co będzie w przeddzień balu. Nie opędzisz od kandydatów. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie – dorzuciła słabo Lisa. – Jeszcze będziesz przebierać i zastanawiać się, którego wybrać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie wiem – mruknęła, jednak po tych słowach poczuła się nieco lepiej. W końcu miały jeszcze kilka dni do balu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily? – zaczęła dosyć niepewnie Lisa. – Mam do ciebie pytanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Panna Evans uniosła głowę znad książki, którą dopiero, co wyciągnęła i zwróciła wzrok w stronę koleżanki – jakie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Bo widzisz my dzisiaj szukałyśmy cię cały dzień...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A no tak, chowałam się przed Potterem, ten tydzień będzie naprawdę koszmarny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie o to mi chodzi. Bo byłyśmy też w skrzydle szpitalnym i tam leżał Remus. Cały posiniaczony i zakrwawiony, tak jakby dopiero, co spadł z dziesiątego piętra.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily natychmiast odłożyła książkę i nachyliła się w stronę koleżanek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To bardzo dziwne. Podobno Remus wyjechał w odwiedziny do chorej matki, sam się ze mną żegnał dwa dni temu. Nie powinno go tu być.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny spojrzały po sobie szeroko otwartymi oczyma. Wszystkie trzy zgadzały się, co do jednego, cała ta sprawa była owiana jakąś większą tajemnicą i one zamierzały ją odkryć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu coś knujecie, tak? – usłyszały zza pleców. To Mary wraz ze swoimi koleżankami ze starszego roku stała za nimi. – Och nie, a może zastanawiacie się, jakie zaklęcie rzucić żeby ktoś chciał pójść z wami na bal? – zachichotała złośliwie i odeszła z koleżankami w kąt salonu, wciąż rzucając im ironiczne spojrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To przez nią! – warknęła Lisa. – To dlatego jeszcze nikt nas nie zaprosił.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Myślałam, że chcesz iść sama – mruknęła Evans.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Teraz? Zwariowałaś? Żeby dać satysfakcję tej małpie? Nigdy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciekawe tylko, co takiego zrobiła, że nikt nie chce z nami iść – zasępiła się Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Rozgadała wszystkim, że lubicie się bardziej niż na to wygląda – usłyszały cichy głos z fotela obok. Jak na komendę wszystkie obróciły się w tym kierunku i dopiero teraz dostrzegły Mandy. Dziewczyna jak zwykle siedziała sama z książką w dłoni, na której to widniał kat wykonujący egzekucję poprzez ścięcie. Lily wzdrygnęła się mimowolnie - że jesteście, no wiecie...parą – dokończyła głosem wypranym z emocji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co takiego zrobiła? – syknęła rozwścieczona do granic możliwości Lisa. - Niech ja ją tylko...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cicho, siadaj. – syknęła Evans i złapała Lisę za rękę. – Po co ci to? Tylko napytasz sobie biedy. Lepiej załatwić to po cichu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily ma rację, Lisa uspokój się – wyszeptała Lara. - Zemsta najlepiej smakuje na zimno –zatarła dłonie i wyszczerzyła zęby w iście diabelskim uśmiechu.</div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Witajcie kochani po jakże długiej przerwie! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ostatni rozdział pojawił się w listopadzie. Sama w to nie wierzę!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Z pewnością zauważycie różnicę pomiędzy tym i kolejnymi rozdziałami, a tymi wcześniejszymi. Jest to spowodowane tym, że poprzednie dziewięć rozdziałów + prolog było pisane jeszcze bardzo bardzo dawno temu. Powyższy został napisany w przeciągu ostatnich kilku dni. Teraz nareszcie zobaczymy co sądzicie o moim obecnym stylu pisania ;)</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Mam nadzieję że na kolejny rozdział nie będziecie musieli tak długo czekać. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Pozdrawiam :*</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Trzymajcie się ciepło!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Koniec psot!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>PS Dajcie znać czy jeszcze tu jesteście ;)</i></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-45122309567563858032014-11-11T21:15:00.002+01:002014-11-11T21:15:47.742+01:00Rozdział IX Przegrana<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><i>"Przegrać i być pokonanym to nie to samo. Przegrywają ci, którzy nawet nie próbowali walczyć, a pokonani są ci, którzy byli zdolni do walki. I taka porażka nie przynosi wstydu. Może być trampoliną do nowych zwycięstw. I jak trafnie to określa Jose Samarago w twojej książce „El amor posible”, nigdy nie ma porażek ani zwycięstw ostatecznych, bo dzisiejsza porażka może być jutrzejszym zwycięstwem."</i></span></div>
<div style="text-align: right;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><i>- Paulo Coelho</i></span></div>
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><b><span style="font-size: large;">G</span></b>łośne krzątanie się po pokoju zbudziło ją ze snu. Przetarła zmęczone oczy i przeciągnęła się niczym kot. Odgarnęła blond loki z twarzy, zrzucając cieplutką kołdrę. Rozpostarła szkarłatne zasłony i zmrużyła oczy. Jasne słońce wpadające przez wysokie okna raziło niemiłosiernie, przyprawiając o chwilowy zawrót głowy. Gdy nareszcie odzyska zdolność widzenia rozejrzała się po pokoju. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lisa biegała w tą i z powrotem, szykując się w panice do pierwszego meczu quidditcha w tym sezonie. Tuż za nią krok w krok chodziła Lily, próbując uspokoić koleżankę, lecz na nic się to zdawało. Lisa była tak podenerwowana, że dosłownie tratowała wszystko na swej drodze, nawet nie zwracając na to uwagi. Sfrustrowana Evans w końcu dała za wygraną i opadła bezsilnie na łóżko tuż obok Lary.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Zaraz zwymiotuje – jęknęła Lisa i zaledwie zdążyła to powiedzieć, wpadła do łazienki.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lily się skrzywiła i spojrzała na Larę, wymieniająv z nią porozumiewawcze spojrzenia. Obie westchnęły i ruszyły za brunetką do łazienki. Wiedziały, że ten poranek do najłatwiejszych należeć nie będzie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">~*~</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><b><span style="font-size: large;">M</span></b>andy odgarnęła swoje farbowane czarne włosy i rozejrzała się przenikliwymi ciemnogranatowymi oczami po pomieszczeniu. Uwielbiała bibliotekę. Nie z powodu starych zakurzonych półek i ogromu czarodziejskich ksiąg, a dlatego że zawsze było tu cicho i spokojnie. Jak nigdzie indziej mogła zaszyć się w najciemniejszym kącie, skąd miała doskonały widok na całą bibliotekę, jednocześnie nie zostając zauważoną. Przychodziła tu codziennie, by podumać nad sensem życia, nad istotą Stwórcy i świata. Uwielbiała zanurzać się w ponurych myślach, wyobrażając sobie krwawe sceny ze sobą w roli głównej. Jednakże nie był to jedyny powód tak częstych odwiedzin biblioteki. Jak zwykle schowana za stosem ksiąg ukradkiem obserwowała stolik przy oknie. O tej godzinie był jeszcze pusty, lecz doskonale wiedziała, że to nie potrwa długo. Punktualnie o godzinie ósmej w każdą sobotę tu przychodził. Siadał na pół godziny, a później obładowany jak zwykle książkami ruszał na śniadanie, by zjeść je z przyjaciółmi. Mandy zerknęła na wielki zegar na ścianie i ze zdenerwowaniem obserwowała wskazówki, które pokazywały dokładnie dwie minuty po ósmej. Spóźniał się, a to do niego niepodobne. Zawsze był punktualny, nigdy nie pozwalał na siebie czekać. Dlatego coraz bardziej czuła narastające napięcie w środku. Zaczęła nerwowo stukać palcami w blat stolika, próbując się uspokoić. Mandy rzadko się denerwowała czy okazywała jakiekolwiek emocje, jednak, jeżeli chodziło o niego była zdolna do wszystkiego.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Gdy wskazówka na zegarze wskazała dziesięć minut po ósmej jej zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Oparła głowę na blacie i wyobraziła sobie jego przystojną twarz. Miał włosy w kolorze jasnego brązu, lekko zaczesane do tyłu, a czasem jakby delikatnie potargane, co nadawało mu trochę niegrzecznego wyrazu. Ostro zarysowany podbródek, wąskie wargi, wydatne kości policzkowe i nieco szpakowaty nos. Wszystko to sprawiało, że Mandy niemal oszalała na jego punkcie. Jednakże to, co sprawiało, że traciła dech w piersiach to oczy. Cudowne miodowe tęczówki, iskrzące się jasnym blaskiem, niczym skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Tak niebiańskie, niekiedy bursztynowe, a czasem nawet czekoladowe sprawiały, że nogi jej miękły, a serce przyśpieszało. Nie była w stanie oderwać od nich oczu, hipnotyzowały i im bardziej starała się w nie nie patrzeć, tym bardziej ją pochłaniały. To było istne szaleństwo, był jej aniołem, niebiańską istotą, która zawładnęła jej sercem. Nie potrafiła wytrzymać bez niego nawet minuty, jej myśli krążyły tylko wokół niego, na czym coraz częściej się przyłapywała i karciła na każdym kroku. Rozmarzona uniosła głowę na kilka centymetrów i spojrzała na jego stolik, lecz ten wciąż był pusty. Spojrzała na zegar i westchnęła cicho. Dochodziło prawie wpół do dziewiątej, co oznaczało, że chłopak dziś nie przyjdzie. Mandy na nowo położyła głowę na stoliku, a samotna łza beznadziejności spłynęła po jej bladym policzku. Zanurzyła się w przygnębiających myślach, oddając się niemej rozpaczy. Na mecz quidditcha nie poszła.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">~*~</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><b><span style="font-size: large;">S</span></b>yriusz z jękiem opadł na wolną kanapę w pokoju wspólnym. Oparł głowę na dłoniach i przymknął powieki. Jeszcze kilka godzin temu jego myśli wypełniało przyjemne podekscytowanie na myśl o zbliżającym się meczu. Niemal cały chodził, nie potrafił wysiedzieć w jednym miejscu i wciąż krążył po sypialni. Gdy nareszcie nadeszła ta chwila z duszą na ramieniu ruszył wraz ze swym najlepszym przyjacielem w stronę boiska, niosąc nowiutką miotłę. Niemalże czuł spojrzenia przechodzących uczniów, pokrzepiające uśmiechy krukonów i pożądliwe spojrzenia damskiej części Hogwartu. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">To był ich pierwszy mecz przeciwko puchonom. Na samą myśl o tym skrzywił się niemiłosiernie, starając się nie wracać do tamtej chwili. Sam nie wiedział jak to możliwe, że tak słaba drużyna, jak puchoni mogli z nimi wygrać.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Wokół niego zebrała się już prawie cała drużyna z wyjątkiem jednej osoby.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- G d z i e o n a j e s t - wydyszał czerwony na twarzy kapitan, który dopiero, co wkroczył do Pokoju Wspólnego. Jego nabiegła krwią twarz wyrażała prawdziwą chęć mordu, a oczy ciskały błyskawice. Już dawno nikt go tak nie upokorzył.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Odpowiedziała mu cisza, nawet pozostali uczniowie znajdujący się w okolicy wstrzymali oddech. Nikt nie śmiał wydobyć z siebie żadnego dźwięku.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Dopiero cichy jęk otwierającego się porteru spowodował drobne poruszenie wśród gryfonów, lecz to tylko Lily i Lara wkroczyły do salonu. Omiotły pokój szybkim spojrzeniem, zatrzymując się na drużynie quidditcha. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Przedstawiali marny widok, zmęczeni, spoceni z wyrazem przegranej na twarzy stłoczyli się wokół kanapy, na której siedzieli Syriusz i James. Wszyscy tak samo upokorzeni i zarazem zdziwieni, jak mogli przegrać z najsłabszą drużyną w Hogwarcie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Gdzie jest Patel - powtórz Davids, choć już nie spodziewał się odpowiedzi.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- W dormitorium - dało się słyszeć niespodziewanie cichy głos z końca sali. </span></span><span style="font-family: inherit; line-height: 18.399999618530273px;">To Mandy siedziała w czerwonym fotelu tuż przy oknie, zasłonięta jakąś książką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 18.399999618530273px;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w jej stronę, lecz ta już zdążyła się skryć za kurtyną czarnych włosów.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Niech no tylko zejdzie - warknął Davids, lecz przerwała mu Lisa.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- To nie jej wina, że nie umie grać tylko tych, którzy przyjęli ją do drużyny oraz tych... którzy pomogli jej się dostać. - Przy końcu zdania spojrzała wymownie w stronę Blacka, a ten ze złością uderzył w blat stolika, po czym wstał i wyszedł z pokoju wspólnego.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Kapitan drużyny stał przez chwilę bez ruchu, po czym bez słowa ruszył do dormitorium, przygarbiony i nieszczęśliwy.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lily i Lara również podeszły do Lisy, po czym pociągnęły ją w stronę sypialni, by pozbyła się brudnych szat i kawałków liści z włosów. Wiedziały, że poranek był niczym względem wieczora, jaki je czekał.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">~*~</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><b><span style="font-size: large;">L</span></b>isa ze złością zrzuciła z siebie brudne szaty i weszła do wanny pełnej gorącej wody. Zanurzyła się aż po czubek głowy, starając się oddalić od siebie pierwszą przegraną w Hogwarcie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Nie tak wyobrażała sobie ten mecz. Mieli obronić mnóstwo goli, jeszcze więcej zdobyć, a na koniec złapać znicza, tym samym kończąc grę.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Co prawda Jamesowi udało się złapać znicza, jednak wynik i tak jasno wskazywał na wygraną puchonów.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Przez Patel stracili całą masę punktów. Dziewczyna nie dość, że bardziej przeszkadzała na boisku niż pomagała to jeszcze zupełnie znokautowała obrońcę, a tym samym kapitana drużyny.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Po długiej kąpieli dziewczyna okryła się puchatym ręcznikiem i dłonią przetarła zaparowane lustro. Z jękiem spojrzała w swoje odbicie, dotykając delikatnie opuchnięte oko. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Jeden z puchonów podczas meczu zamiast w tłuczek przypadkowo trafił w jej głowę. Do tej pory czuła ogromny ból w okolicach skroni, gdzie olbrzymi siniec zalewał jej prawie całą lewą stronę twarzy. Wcześniej nie wyglądało to tak strasznie, do czasu, gdy nie zmyła z siebie tego błota i kurzu.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Szybko ubrała się w zwykłe dresy i miękką sportową bluzę, mając nadzieję, że może Lilka coś poradzi na jej siniaki.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Gdy tylko wyszła z łazienki dziewczyny wydały z siebie głośne jęki na widok jej twarzy. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Lilka możesz coś z tym zrobić? – Zapytała zrezygnowana.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Panna Evans posadziła ją na jednym z łóżek, przyglądając jej się z bliska. Wyciągnęła różdżkę i zaczęła mruczeć jakieś zaklęcia, które rzekomo miały jej pomóc.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Jednak po kilku minutach Lily pokręciła ze zrezygnowaniem głową.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Chyba nie dam rady. Myślę, że będziesz musiała odwiedzić skrzydło szpitalne i to jak najszybciej.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Melisa skrzywiła się na wieść o szkolnej pielęgniarce, dając tym samym do zrozumienia, że nigdzie się nie wybiera.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- No dobrze – mruknęła panna Evans. – Może Remus coś na to zaradzi. Chodź poszukamy go.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Nie ma takiej potrzeby – powiedziała Lara. – Jest w dormitorium.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lisa jedynie skinęła głową i ruszyła do wyjścia. Droga do dormitorium chłopców z szóstego roku nie zajęła jej zbyt wiele czasu. Gdy znalazła się przed drzwiami cichutko zapukała, a gdy usłyszała niewyraźne <i>proszę</i>, weszła do środka.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Jej oczom ukazał się istny bałagan, tak jakby po pokoju przemaszerowało stado hipogryfów. Niemal cała podłoga zasłana była ciuchami, które już dawno powinny trafić do prania. Starając się nie wdepnąć w coś, co mogłoby ją na zawsze pozbawić obuwia, stanęła w miejscu, które według niej wyglądało jak wycięte z innego obrazka.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Tylko wokół jednego łóżka panował nieskazitelny porządek, tak jakby jego właściciel starał się odgrodzić od całego tego bałaganu. I właśnie na tym łóżku siedział Remus, czytając jakąś książkę.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Lily mówiła, że może mógłbyś mi pomóc – powiedziała bez ogródek, wskazując na część twarzy pokrytej fioletową opuchlizną.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Remus spojrzał na nią z szeroko otwartymi ustami i natychmiast odłożył książkę. Następnie podszedł do swojego kufra, szukając czegoś zawzięcie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Usiądź – powiedział, wyrzucając na podłogę chyba całą zawartość bagażu.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lisa posłusznie spoczęła na krańcu jego łóżka, obserwując jak chłopak mierzy się z własnymi rzeczami. Dopiero po dłuższej chwili znalazł to, czego szukał.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Była to niewielka apteczka, na której widniały różnokolorowe informacje medyczne.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Remus szybko wysypał na łóżko jej zawartość, wybierając jeden ze słoików z jakąś kleistą zieloną substancją.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Niestety muszę to zrobić ręcznie. Z tego, co wiem nie istnieje na to żaden magiczny sposób. Ale na szczęście ta maść działa w ciągu doby, więc jutro o tej porze nie powinno być już śladów po siniakach.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lisa jedynie skinęła głową, odgarniając ciemne włosy, by mógł posmarować jej twarz.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Remus nabrał na palce trochę zielonkawej mazi i delikatnie zaczął rozprowadzać ją na jej twarzy. Opuszkami palców muskał jej posiniaczony policzek, powoli przechodząc do skroni. Maść przyjemnie chłodziła bolące miejsce, a jego delikatny dotyk łagodził jej zmysły. Na chwilę przymknęła oczy, rozkoszując się subtelnym masażem i miętowym zapachem maści. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Nim jednak zdążyła na dobre się odprężyć, Remus właśnie skończył. Otworzyła oczy i spojrzała na leżące na pościeli leki.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">-Po co ci aż tyle lekarstw? – Zapytała. – Przecież macie tutaj skrzydło szpitalne.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Chłopak natychmiast zarumienił się i zaczął zgarniać medykamenty do apteczki. Zdawało się, że pytanie wprawiło go w zakłopotanie, z którego nie potrafił właściwie wybrnąć.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">- Moja mama jest przezorna – mruknął – i jak widać miała rację – uśmiechnął się, wskazując na jej twarz. – Zresztą jak się mieszka w jednym dormitorium z Syriuszem i Jamesem to trzeba mieć takie wyposażenie.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;">Lisa jedynie przytaknęła, nadal przyglądając się jego twarzy. Nie miała pojęcia, dlaczego, ale czuła, że Remus nie mówi jej całej prawdy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ten chłopak skrywa znacznie więcej tajemnic niż może na to wyglądać.</span></span><br />
<span style="line-height: 18.399999618530273px;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Witajcie ;) Dzisiaj ostatni z rozdziałów, które miałam w zapasie. Teraz czeka mnie zrobienie porządnych zapasów na kolejne kilka miesięcy. Mam nadzieję, że mi się to uda. Trzymajcie kciuki i dajcie jakiś znak, że w ogóle tu jesteście i czytacie cokolwiek. Byłoby miło ;)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>PS Jak szablon? Czcionka wygodna?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Trzymajcie się ciepło!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Koniec psot!</i></div>
</div>
</div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-34620104764458313812014-10-19T16:37:00.000+02:002014-10-19T16:37:37.282+02:00Rozdział VIII Zamaskowana postać<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<i>Z dedykacją dla <a href="http://potterhead-after-all-this-time-always.blogspot.com/" target="_blank">Evelyne</a> ;) Miłego czytania!</i><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>"[...] niech nie ślubuje przebrnąć przez ciemności nocy, kto nie widział jeszcze zmroku." </i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- John Ronald Reuel Tolkien</i></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">L</span></b>ara opadła ze znużeniem na wolne miejsce obok Huncwotów. Ci jedynie spojrzeli na nią i bez słowa zabrali się do odrabiania prac domowych. Swoją drogą widok Jamesa i Syriusza siedzących nad książkami był dość niecodziennym wydarzeniem. Lara jednak nie miała nawet siły, ani ochoty dociekać owej egzotycznej sytuacji i jedynie wpatrywała się w prawie pustą kartkę Petera. Ten, mimo że miał dwa razy więcej czasu na wypracowanie, to jednak nawet go nie ruszył dopóki nie wróciła reszta Huncwotów. Lara już nie raz zastanawiała się, co takiego robi ten mały niepozorny chłopaczek, gdy znika niby pod pretekstem wycieczek do kuchni. Jednak teraz miała ważniejsze sprawy na głowie, a mianowicie zaległe wypracowanie dla Binsa na temat wojen goblinów oraz do przeczytania cały rozdział na starożytne runy. Powoli zaczynała mieć dość nauki, choć wiedziała, że to dopiero początek. Z westchnieniem otworzyła torbę i wyciągnęła czysty pergamin oraz pióro. Na szczęście temat wypracowania nie był daleki od jej zainteresowań, co przyjęła z ulgą. Jakoś nigdy nie miała problemów z teoretycznymi przedmiotami. Lubiła czytać i pisać, dlatego prace domowe zwykle zajmowały jej niewiele czasu, gorzej natomiast było już z praktycznymi zajęciami, takimi jak transmutacja czy obrona przed czarną magią. To były dwa znienawidzone przedmioty, których nigdy nie potrafiła opanować do perfekcji. Kiedyś nawet myślała nad karierą aurora, lecz szybko otrząsnęła się z marzeń, wiedząc, że nigdy nie uda jej się tego osiągnąć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy na zegarach wybiła północ, spostrzegła, że w salonie pozostała jedynie ona i Remus. Z mieszanymi uczuciami odrzuciła zapisany po brzegi pergamin i przeciągnęła się w fotelu. Dziś zdecydowanie nie miała weny, a późna godzina z pewnością nie działała na jej korzyść. Dopiero teraz spostrzegła również, że jeszcze żadna z dziewczyn nie wróciła ze szlabanu, co trochę ją zaniepokoiło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie są dziewczyny? – Zapytała, zwracając się w stronę Remusa, który właśnie pakował swoje rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak zerknął na nią ze zdziwieniem i z uśmiechem pokręcił głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wróciły jakieś dwie godziny temu, ale byłaś tak zajęta, że nawet ich nie zauważyłaś – zaśmiał się, przyglądając jej się uważnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przetarła zmęczoną twarz i położyła głowę na oparciu. Tak bardzo chciała znaleźć się już w łóżku i móc zapaść w długi spokojny sen. Jednak nie było jej do dane. Musiała, bowiem przeczytać jeszcze cały rozdział na starożytne runy i zupełnie nie wiedziała jak ma tego dokonać, bo oczy same jej się zamykały.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź się połóż – usłyszała jak przez mgłę ciepły głos Lupina. – Ledwie na mnie patrzysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara natychmiast podniosła głowę i zamrugała kilkakrotnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie – odparła sennie. – Muszę jeszcze przeczytać coś na runy – wymruczała, przeciągając się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czyżby wszystko na ostatnią chwilę? – Zapytał z rozbawieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niee… To raczej syndrom braku czasu – odpowiedziała i ziewnęła potężnie. – Ale ty lepiej idź spać, jutro będziesz nieprzytomny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mniej niż ty – uśmiechnął się chłopak. – Ale chyba masz rację. Pójdę już do łóżka.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zgarnął ostatnie książki ze stolika i ruszył w stronę dormitorium. Nim zniknął na schodach obrócił się jeszcze i posłał jej ciepły uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc Lauren.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobranoc Remusie – odparła i zatopiła się w lekturze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z pozoru krótki rozdział zamienił się w niekończącą się opowieść. Właśnie skończyła czytać dziesiątą stronę, gdy usłyszała cichy szelest. Przerwała czytanie i bacznie rozejrzała się dookoła. Dokładnie badała każdy zakamarek salonu, lecz nic nie dostrzegła. Zbyt zmęczona, by dłużej się nad tym zastanawiać, wróciła do lektury. Nie zdążyła nawet przeczytać jednego akapitu, gdy ponownie usłyszała szelest. Czując, że tym razem to nie była jedynie jej wyobraźnia, odłożyła książkę na stół i zaczęła nasłuchiwać. Zapanowała absolutna cisza, przerywana jedynie jej oddechem. Nie była pewna, lecz zdawało jej się, że odgłos dobiegał od strony okna. Spojrzała w stronę szkarłatnej zasłony i wstrzymała oddech. Teraz dokładnie widziała malującą się sylwetkę pod cienkim materiałem. Dreszcz strachu przebiegł jej po plecach. Przez chwilę wpatrywała się w zasłonę bez ruchu. Nic się pod nią nie poruszyło. Nim zdecydowała się podejść bliżej minęło dobre kilka minut. Ostrożnie wstała i wyciągnęła różdżkę przed siebie. Powoli ruszyła w stronę okna, czując jak krople potu spływają jej po twarzy. Jeszcze kilka kroków i znajdzie się oko w oko z tym, co kryje się pod zasłoną. Wyraźnie słyszała chrapliwy oddech i teraz już miała pewność, że to, co jest za szkarłatnym materiałem czekało tutaj cały wieczór. Teraz od okna dzieliły ją zaledwie centymetry, miała zasłonę na wyciągnięcie ręki. Powoli wysunęła dłoń i dotknęła materiału. Był chłodny i śliski w dotyku, delikatnie przesuwał się pod jej palcami, lekko falując. Wstrzymała oddech i jednym sprawnym ruchem odsłoniła zasłonę. Przed sobą zobaczyła wysoką postać, odzianą w czarną szatę. Na głowę zarzucony miała kaptur, skrywając w cieniu twarz. Z postawy można było wywnioskować, że jest to chłopak. Przerażona cofnęła się o krok, gdy chłopak chwycił ją z rękę, wytrącając różdżkę. Jednym sprawnym ruchem przyciągnął ją do siebie i dłonią zasłonił jej oczy. Próbowała się wyrwać, lecz nie była w stanie, chłopak był zbyt silny. Nagle usłyszała cichy szept koło ucha, a dłoń zakrywająca jej oczy zniknęła. Zamrugała kilkakrotnie, jednak dookoła wszędzie panowała ciemność. Czując, że chłopak nadal mocno ją trzyma, zaczerpnęła głośno powietrza, chcąc krzyczeć. Jednak nim zdążyła wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk, poczuła jak ktoś zasłania jej usta ręką, uniemożliwiając krzyk. Zaczęła się szamotać i uderzać wolną dłonią w oprawcę, jednak ten wydawał się nieczuły na jej ciosy. Gdy już myślała, że nic jej nie pomoże, usłyszała jak na górze otwierają się drzwi. Zobaczyła jak w oddali majaczy maleńkie światełko i w przypływie chwilowej odwagi, ugryzła chłopaka z rękę. Ten syknął z bólu i na moment odsłonił jej usta. Tyle Larze wystarczyło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ratunku! – Wrzasnęła nim oprawca zdążył ją powstrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Usłyszała jak ktoś szybko zbiega po schodach, oświetlając sobie drogę różdżką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak, który jeszcze przed chwilą ją trzymał, teraz odepchnął ją z całą siłą na podłogę, a sam ruszył w stronę dziury pod portretem. Lara czując tępy ból w plecach, próbowała wymacać różdżkę. Gdy tylko jej się to udało natychmiast zapaliła wszystkie latarnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała w stronę wyjścia, jednak zdążyła tylko zauważyć powiewającą za uciekinierem czarną szatę, a portret zatrzasnął się na nowo. Spojrzała w stronę schodów, by zobaczyć, kto ją uratował i dostrzegła zaledwie dwunastoletniego chłopca, stojącego na ostatnich stopniach z różdżką w pogotowiu. Nim zdążyła zareagować chłopiec rzucił się za oprawcą i zniknął za obrazem. Lara z jękiem próbowała się podciągnąć, jednak przewracając się zahaczyła o sofę i skręciła kostkę. Teraz jednak bardziej martwiła się o chłopca niż o samą siebie. Zagryzając mocno wargi, złapała się za brzeg sofy i z trudem zaczęła się podciągać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie! – Usłyszała znajomy głos i poczuła jak ktoś pomaga jej wstać. Miał silne ramiona i ciepłe dłonie. Mimowolnie wzdrygnęła się, a chłopak objął ją mocniej. Delikatnie obróciła się w jego stronę i spojrzała mu w twarz. Ich oczy spotkały się, a ona poczuła jak ziemia osuwa jej się spod nóg. Nigdy dotąd nie widziała czegoś tak nieprawdopodobnego. Jego oczy były takie głębokie i ciemne, niczym studnia bez dna. Gdy już raz się w nie spojrzało, nie można było oderwać wzroku. Nagle cały świat przestał istnieć, liczyły się tylko te niezwykłe stalowoszare tęczówki. Nim zdała sobie z tego sprawę, utonęła w nich bez pamięci.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tę niesamowitą chwilę przerwał głośny dźwięk otwierającego się portretu i przez dziurę wpadł zdyszany chłopiec.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zgubiłem go! – Zawołał ze złością. – Widziałem jak uciekał w dół, a potem nagle zniknął – jęknął, próbując złapać oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara oderwała wzrok od pięknych oczu Syriusza i spojrzała na chłopca. Cały spocony i potargany, z zaczerwienioną twarzą spoglądał na nich. Wyglądał jakby przebiegł, co najmniej kilka kilometrów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz podtrzymał Larę na ramieniu i pomógł jej usiąść na sofie. Dziewczyna odetchnęła głęboko i z wdzięcznością uśmiechnęła się do chłopca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłeś. Gdyby nie ty to nie wiem, co by mi zrobił…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec jedynie uśmiechnął się tajemniczo i powiedział.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Ty uratowałaś mnie w Ad Fontes, więc to ja powinienem ci podziękować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chwila, co tu się dzieje? O czym wy mówicie? – Syriusz spoglądał to na nią to na chłopca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś tu był – powiedziała cicho. – Stał za zasłoną. Gdy ją odsłoniłam, wytrącił mi różdżkę i zatkał usta. Nie wiem, czego chciał, ale widocznie czekał aż zostanę sama.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz zmarszczył brwi, pocierając dłonią czoło. Jedyne, co chodziło mu po głowie było tak nierealne, że aż śmieszne. Sam nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego właśnie o tym pomyślał, lecz był to w tej chwili jego jedyny punkt zaczepienia. Zaczął, więc wypytywać o wszelkie informacje. Kazał powtarzać do znudzenia całą zaistniałą sytuację, aż chłopiec z Ad Fontes był tak znużony, że zasnął na kanapie. Wkrótce później i Lara wpadła w objęcia Morfeusza, a Syriusz sam długo jeszcze siedział na fotelu, co raz spoglądając na śpiącego chłopca i dziewczynę. Dopiero, gdy zegar wybił godzinę drugą zaniósł chłopca, a następnie Larę do łóżek i sam udał się do swojej sypialni, lecz sen jak na złość długo nie przychodził.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="margin: 0px; orphans: auto; text-align: start; text-indent: 0px; widows: auto;">
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; text-align: center; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<i>________________________________________________</i></div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; text-align: center; text-transform: none; white-space: normal; word-spacing: 0px;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Wybaczcie mi tak długą przerwę, jednak studia ostro dają mi się we znaki. Studiowanie dwóch kierunków okazuje się nie być wcale takie proste jakby się mogło wydawać. Nie mniej jednak spełniam teraz swoje marzenia, więc jest to dla mnie ogromna satysfakcja i radość.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i> Rozdział miał się pojawić dwa dni temu, czyli w moje 19-naste urodziny, jednak impreza nieco się przeciągnęła i pojawia się on dopiero dzisiaj ;)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>pozdrawiam i do następnego!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>koniec psot!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
</div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-77510195436449501272014-09-17T23:28:00.001+02:002014-11-11T21:10:31.997+01:00Rozdział VII Szlaban<div style="text-align: center;">
<i>"Tylko ludzie wierzący we wróżby mają pecha </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>albo nieszczęśliwe wypadki trzynastego [...]." </i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- José Saramago</i></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">G</span></b>dy tylko ściana za nimi zasklepiła się, zamarli z przerażenia. Ich oczom ukazał się najprawdziwszy pokój wspólny Slytherinu wypełniony po brzegi ślizgonami ze starszych klas. Dopiero po chwili zdali sobie sprawę, że wpadli w jeszcze większe tarapaty. Mimo, że było już grubo po północy, salon tętnił życiem. Uczniowie robili tu niemal wszystko. Odrabiali prace domowe, rzucali na siebie zaklęcia, ważyli dziwnie pachnące eliksiry, grali w szachy bądź zaśmiewali się do łez na butelkowozielonych kanapach. Cała czwórka z przerażeniem stała w tym samym miejscu, dopóki jakiś ślizgon ich nie zauważył.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej to ten Syriusz Black! – wykrzyknęła jedna z siedzących przy kominku dziewczyn, a wzrok wszystkich zgromadzonych powędrował w stronę wejścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ups… - wymknęło się Lisie i dyskretnie schowała się za stojącego obok Remusa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tłum ślizgonów natychmiast ruszył w ich stronę. Mandy nie czekając na rozwój wydarzeń szybko pognała do ściany i nacisnęła jakiś przycisk, a wejście na nowo otworzyło się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To ja już wolę woźnego – mruknęła i wybiegła na korytarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja też chętnie zobaczę się z Filchem – pisnęła Lisa i pobiegła za koleżanką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Remus i Syriusz niewiele myśląc pognali za dziewczynami, nie oglądając się za siebie. Ledwie zdążyli zrobić kilka kroków, a jasnobłękitny promień przeleciał im nad głowami. Ślizgoni wyraźnie nie lubi gości w środku nocy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedy tylko dotarli do pierwszego zakrętu z ich ust wydobył się głośny jęk. Woźny już kuśtykał ku nim, trzymając za szaty Mandy i Lisę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No i mają tego swojego woźnego – mruknął Syriusz i powlókł się w stronę mężczyzny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę proszę – wychrypiał woźny. – Kogo my tu mamy? Zachciało się urządzać nocne wypady, co? Ja wam dam! Do McGonagall, już! – ryknął i popchnął huncwotów w stronę sali wejściowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ze smętnymi minami wspinali się po schodach, co rusz popędzani przez złośliwego woźnego. Gdy znaleźli się na korytarzu prowadzącym do wieży Gryffindoru, usłyszeli głośny huk. Woźny natychmiast zatrzymał się i rozejrzał dookoła. Hałas dobiegał z pobliskiego schowka na miotły. Mężczyzna powoli podszedł do magazynku i już miał zajrzeć do środka, gdy drzwi otworzyły się, skrzypiąc cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">L</span></b>ara otworzyła zaspane oczy i dłonią przetarła zmęczoną twarz. Odgarnęła potargane włosy i rozejrzała się dookoła. Głowa pulsowała jej niemiłosiernie, a żołądek wygrywał smętne serenady. Czuła się tak, jakby cały świat runął jej na głowę i teraz musiała wygrzebać się spod jego gruzów. Oparła dłonie o chłodną ścianę i podciągnęła się do pozycji stojącej. Sama nie wiedziała jak tu się znalazła. Stała w małym pomieszczeniu otoczona miotłami, wiadrami i różnego rodzaju środkami czystości. Pod ścianą stały sterty pustych kartonów, a gdzieś w kącie olbrzymi pająk tkał swoją sieć. Lara westchnęła cicho, zdając sobie sprawę że znajduje się w schowku na miotły. Skonsternowana próbowała przypomnieć sobie, co takiego się wydarzyło, lecz miała okropny mętlik w głowie. Gdy próbowała zrobić krok do przodu, poczuła ogromne mdłości i wpadła w stos wiader. Olbrzymi huk ogłuszył ją na dobre kilka minut. Przez chwilę stała w milczeniu, próbując uspokoić wirujące obrazy w głowie. Przymknęła oczy i po omacku skierowała się do wyjścia. Gdy tylko wyczuła klamkę pod palcami, odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi. Chwiejnym krokiem wyszła na korytarz i z przerażeniem odskoczyła do tyłu. Pierwszym co zobaczyła była okropna twarz woźnego, wychylająca się zza kurtyny tłustych włosów. Lara wrzasnęła ze strachu i ponownie wpadła do schowka, przewracając stos wiader. Głośny huk potoczył się echem po zamku, a zza zakrętu wybiegły dwie postacie, szukając źródła hałasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Uciekajcie – ryknął Syriusz w stronę wyłaniających się z mroku Jamesa i Lily, lecz było już za późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drzwi tuż naprzeciw nich otworzyły się z trzaskiem, a w wejściu stanęła rozzłoszczona McGonagall. Ubrana w szatę w szkocką kratę i z siatką na głowie wyglądała jakby dopiero co się obudziła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co tu się wyprawia! – ryknęła z furią, rozglądając się dookoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To oni pani profesor – powiedział woźny, wskazując na wszystkich zebranych. – Black, Lupin, Potter, Evans, Mortis i te dwie nowe – wychrypiał, nie mogąc powstrzymać złośliwego uśmiechu. – Czworo znalazłem w lochach, jedną w schowku, a dwoje tutaj – odpowiedział z dumą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
McGonagall spojrzała po wszystkich i zrobiła groźną minę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Szlaban! Cały tydzień, od poniedziałku. Codziennie o 18 w moim gabinecie! – wrzasnęła. – A teraz marsz do dormitoriów. Panie Filch, proszę dopilnować, by dotarli do łóżek – zwróciła się do woźnego, po czym z hukiem zatrzasnęła drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ucieszony Filch popchnął Remusa i Mandy w stronę portretu Grubej Damy, a Lily i James pomogli podnieść się Larze ze stosu wiader. Wszyscy ze smętnymi minami ruszyli w stronę salonu gryfonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">G</span></b>dy tylko znalazły się w dormitorium, wszystkie trzy rzuciły się na Larę, zasypując ją pytaniami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzieś ty była?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego tak zniknęłaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co ty robiłaś w tym schowku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara z jękiem opadła na łóżko i przykryła głowę kołdrą.- Jutro – wyjęczała zduszonym głosem i nie mając siły nawet przebrać się w piżamę, położyła się spać w ubraniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O nie! – zawołała Lisa, ściągając z niej kołdrę. – Teraz to ty nam musisz wszystko opowiedzieć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie dziś – wymruczała Lara, tuląc się do poduszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dziś, dziś – zaśmiała się Lily. – Jutro nie będzie czasu. W końcu trzeba poświęcić niedzielę na naukę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa mimowolnie skrzywiła się, a Lara podniosła się gwałtownie. - Niedzielę? Jak to? To jaki dzisiaj dzień?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to jaki? Sobota, a właściwie już niedziela – zdziwiła się Lily, spoglądając na zegar.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niemożliwe… - wyszeptała Lara, a Lisa zaniosła się dzikim chichotem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cały dzień siedziała w schowku! – pisnęła i zaczęła się tarzać po łóżku ze śmiechu. Po chwili dołączyła też do niej Lily i o dziwo Mandy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To nie jest śmieszne – mruknęła urażonym tonem Lara, czym jeszcze bardziej rozśmieszyła koleżanki. – Pamiętam tylko, że chciałam iść do łazienki, ale tam była zamknięta Mary, więc wyszłam z pokoju wspólnego i nagle bardzo zachciało mi się spać i… dalej nie pamiętam – jęknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz dziewczyny niemal dusiły się ze śmiechu. Łapiąc się za brzuchy, próbowały opanować dziki atak, jednak nie potrafiły przestać. Dopiero po dłuższej chwili, Lily otarła łzy z oczu i dokończyła. - …i stwierdziłaś że schowek na miotły to idealne miejsce, żeby się przespać?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa nie mogąc już się śmiać, jedynie tarzała się po pościeli w bezgłośnej radości. Dopiero ostry krzyk z sąsiedniego łóżka przywrócił je do porządku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknąć się! – to Mary starała się spać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto wypuścił tą wiedźmę? – mruknęła Lara, a reszta zaniosła się chichotem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, ale chyba będziemy musiały to powtórzyć – szepnęła Mandy i złowieszczo zatarła ręce. – Oj tak, z pewnością powtórzymy…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>R</b></span>ankiem Lara obudziła się bardzo wcześnie. Zegar wskazywał zaledwie szóstą rano, gdy otworzyła zaspane oczy. Czując że już nie zaśnie zwlokła się z łóżka i postanowiła wziąć długą kąpiel. Napuściła do wanny gorącej wody i wlała pachnące olejki do kąpieli. Zrzuciła przepocone ubrania i z rozkoszą zatopiła się w czystej wodzie. Czując przyjemne ciepło, oparła głowę o brzeg wanny i z błogim uśmiechem przymknęła oczy. Już dawno nie czuła się tak spokojna i odprężona. Cały stres i nerwy odpłynęły razem z oczyszczającą wodą. Czuła jak spokój i radość wypełniają jej ciało. Nie mogła uwierzyć, że tak niewiele potrzeba jej było do szczęścia. W tym momencie miała ochotę wyskoczyć z wanny i zrobić coś niesamowitego, była przekonana że jest w stanie góry przenosić i nic, ani nikt nie może jej powstrzymać. Jednak z upływem czasu, gdy woda stygła, opadał również jej zapał, choć dobry humor nadal pozostał. Gdy woda zrobiła się całkowicie zimna, wyszła z wanny i otuliła się puszystym ręcznikiem. Dokładnie wysuszyła włosy i podeszła do lustra. Przetarła dłonią zaparowaną szybę i przyjrzała się swojemu odbiciu. Ze zdumieniem spostrzegła, że odkąd przyjechała do Hogwartu cera znacznie jej się poprawiła. Była gładka, bez zaczerwienienia i krostek. Zniknęło też kilka uporczywych piegów. Z satysfakcją zauważyła również, że jej włosy nabrały blasku i sprężystości. Nawet gęste loki, których nigdy nie lubiła, już jej nie przeszkadzały. Uśmiechnęła się do swoje odbicia i nadal owinięta ręcznikiem wyszła z łazienki. Dziewczyny jeszcze spały, więc wywnioskowała że jest bardzo wcześnie. Podeszła do swojego kufra i zaczęła szukać ulubionych jeansów, gdy w ręce wpadły jej niegdyś ukochane skórzane spodnie. Z żalem odrzuciła je na bok i wyciągnęła luźny bladoróżowy sweter. Im dalej się zagłębiała, tym coraz więcej ciekawych rzeczy znajdowała. Krótka sukienka w kwiaty, której nie nosiła od dobrych kilku miesięcy, kolorowe spodenki, obcięte przez mamę specjalnie na jej życzenie, zwiewna niebieska spódnica do kostek z dużym rozporkiem i wreszcie cudowne zabudowane buty z grubym obcasem, jeszcze nigdy nie używane.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A gdyby tak… - szepnęła i spojrzała na odrzucone skórzane spodnie i parę czarnych wysokich butów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nim dokończyła swoją myśl wyciągnęła gustowną bieliznę, w którą nie wiedzieć czemu zaopatrzyła ją matka i pognała do łazienki, po drodze zabierając spodnie i buty. Szybko ubrała bieliznę i z nadzieją wsunęła spodnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Powoli, powoli – mruczała. – Jeszcze trochę i… O matko! Zmieściłam się! – wrzasnęła, a z pokoju odpowiedziało jej głośniejsze chrapanie Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Natychmiast zatkała usta dłonią, jednak oczy jej błyszczały. Nie pamiętała kiedy ostatnio mogła włożyć te spodnie, chyba jeszcze wtedy gdy spędzała wakacje u babci. Szybko ubrała zamszowe obcasy i wciągnęła na nagie ramiona sweter, luźno opadający na biodra. Podeszła do lustra i w przypływie nagłej ochoty, umalowała się. Tak mocno, jak robiła to w Ad Fontes. Odgarnęła do tyłu jasne, niemalże białe loki i energicznie potargała je dłonią, by delikatnie uniosły się do góry. Zadowolona przejrzała się w lustrze i zaśmiała się perliście do odbicia. Już miała wyjść z łazienki, gdy do głowy przyszła jej jeszcze jedna myśl. Ponownie stanęła przed lustrem i prawy rękaw sweterka pociągnęła w dół, tak że materiał odsłonił blade ramię i koronkowe ramiączko. Ostatni raz przejrzała się po czym radosnym krokiem wyszła z łazienki. Przywitała ją cudowna cisza, przerywana jedynie chrapaniem Lisy i pojękiwaniem Mary. Lara spojrzała na tą ostatnią z niesmakiem, woląc nie wiedzieć co jej się śni. Po cichu podeszła do drzwi i wyszła z dormitorium. Powolnym krokiem zeszła do pokoju wspólnego, spoglądając na wielki zegar stojący w kącie salonu. Wskazówki zatrzymały się gdzieś pomiędzy siódmą, a ósmą więc do śniadania miała jeszcze trochę czasu. Nie zastanawiając się wyszła na zalane słońcem korytarze i biegiem pognała w dół. Gdy jeden z mijanych obrazów zaczął za nią wołać zaśmiała się perliście i zbiegła schodami w dół. Nigdy nie miała zbyt dobrej kondycji, jednak teraz nie odczuwała nawet najmniejszego zmęczenia. Biegła ile sił w nogach, by jak najszybciej znaleźć się poza murami zamku. Gdy wbiegła do sali wejściowej, jej śmiech odbił się echem od kamiennych ścian. Podbiegła do wielkich drzwi i pchnęła je z taką siłą, że otworzyły się na oścież. Wybiegła na skąpane w złocistym słońcu błonia i odetchnęła świeżym powietrzem. Natychmiast ruszyła w stronę jeziora. Miała ochotę usiąść na brzegu i wpatrywać się, jak przejrzysta tafla wody faluje na wietrze. Dopiero gdy przystanęła poczuła jak bardzo jest zmęczona. Oparła dłonie o kolana i pochylając głowę, oddychała ciężko. Gdy tylko uspokoiła oddech, rozłożyła się na wilgotnej od rosy trawie, zrzuciła wysokie buty i spojrzała w błękitne niebo. Cudowne, bezchmurne, rozjaśniane jasnymi promieniami słońca. Oparła głowę na dłoniach i przymknęła z błogością powieki. Nim się spostrzegła, zapadła w długi sen…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">P</span></b>oczuła na sobie czyjś wzrok i powoli zamrugała. Podniosła ciężkie powieki, lecz natychmiast je zamknęła. Było zbyt jasno. Po krótkiej chwili ostrożnie otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Rozejrzała się dookoła i dostrzegła nieopodal wysokiego chłopaka. Wpatrywał się w nią natarczywie, ani na moment nie spuszczając z niej wzroku. Lara z zakłopotaniem strzepnęła pozostałości trawy z pleców i powoli się podniosła. Starała się na zwracać uwagi na śmiałe spojrzenie chłopaka, lecz czuła że ten coraz intensywniej się w nią wpatruje. W końcu nie wytrzymała i zerknęła w jego stronę. Był wysoki i przystojny. Miał ciemne włosy i intensywnie brązowe oczy. W chwili gdy ich spojrzenia się spotkały, chłopak oderwał się od drzewa i ruszył w jej stronę. Z każdą chwilą, gdy odległość między nimi zmniejszała się widziała coraz wyraźniej jak bardzo jest przystojny. Dobrze wyrzeźbione mięśnie dokładnie rysowały się pod jasną koszulką, a lekki zarost sprawiał, że wyglądał naprawdę pociągająco. Lara musiała przyznać, że zrobił na niej wrażenie. Gdy jednak zdała sobie sprawę, że wpatruje się w niego zbyt zachłannie natychmiast odwróciła wzrok, nie dając po sobie niczego poznać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To niebezpieczne zasypiać tak samemu na błoniach – zaśmiał się, gdy wreszcie do niej dotarł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Świdrował ją swymi czekoladowymi oczami, jakby próbował coś z niej wyczytać. Obcinał ją wzrokiem od stóp do głów i uśmiechał się kpiąco. Lara odniosła wrażenie, że robi to specjalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie planowałam tego – powiedziała nieco ostrzej niż zamierzała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak natychmiast podniósł ręce na znak, że się poddaje i nie zamierza zrobić nic złego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Oczywiście że nie – uśmiechnął się rozbawiony – ale lepiej uważać. W Hogwarcie nie jest już tak bezpiecznie jak dawniej. Ty chyba coś o tym wiesz…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przygryzła wargę zaciekawiona słowami bruneta. Nie do końca wiedziała, o co mu chodzi, lecz nim zdążyła odpowiedzieć poczuła jak ktoś chwyta ją z tyłu za rękę. Obróciła się gwałtownie i ujrzała Syriusza. Rzuciła mu zdziwione spojrzenie, jednak on nie patrzył na nią, a na chłopaka z którym jeszcze przed chwilą rozmawiała. Był niezwykle poważny, na jego twarzy malował się prawdziwy gniew, choć musiała przyznać że zauważyła tam też coś więcej. Coś na kształt smutku i przygnębienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź Lara, dziewczyny cię szukają. Martwią się o ciebie – jego głos brzmiał dziwnie, tak jakby zaraz miał wybuchnąć ze złości. Dziewczyna jedynie skinęła głową, nie mając odwagi nawet mu się przeciwstawić. – A ty Reg znajdź sobie koleżanki swojego pokroju – zwrócił się do chłopaka. – Bo widocznie trafiłeś nie pod ten adres, co trzeba – warknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zerknęła na swego rozmówcę, lecz ten jedynie uśmiechał się tajemniczo. Ukłonił się szarmancko i posłał jej uprzejmy uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pani wybaczy… - rzekł po czym bez słowa wyjaśnienia oddalił się w stronę zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara ze zdziwieniem odprowadziła go spojrzeniem, aż zniknął w szkolnych murach.</div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto to był?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz wydawał się być zamyślony. Jakby cała ta sytuacja była dla niego czymś niezwykle interesującym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mój brat – odparł w końcu i ruszył w ślad za bratem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>_______________________________________________</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>I oto jestem. Rozdział nieco później niż planowałam, jednak wakacje prześlizgują mi się przez palce niczym piasek na plaży. Sama już nie wiem czy cieszę się z powodu nowej szkoły, czy wręcz przeciwnie. Nie zmienia to jednak faktu, że strasznie się boję i od kilku dni na niczym nie mogę się skupić.</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Postaram się, jak najszybciej nadrobić zaległości na waszych blogach i możecie być pewni, że do końca września, każdy z was ujrzy mój komentarz na swoim blogu ;)</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Koniec psot!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-64607849288828674372014-09-04T23:29:00.001+02:002014-11-11T20:54:23.401+01:00Rozdział VI Poszukiwania<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"[...] kto szuka, ten najczęściej coś znajduje, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- John Ronald Reuel Tolkien </i></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>P</b></span>ierwsza ocknęła się Lily. Czując niemiłosierny ból głowy, zrzuciła z siebie pościel i powoli się podniosła. Jej oczy ujrzały prawdziwe piekło. Ich pokój wyglądał, jakby przebiegło po nim stado hipogryfów. Spojrzała na zegarek i jęknęła cicho. Już dawno przespały śniadanie. Powoli wygramoliła się z łóżka i podeszła do łóżka Lary by ją obudzić, lecz gdy odsłoniła zasłony, okazało się że dziewczyny tam nie ma. Nie zawracając sobie tym głowy, ruszyła w stronę chrapiącej Lisy. Gdy pochyliła się nad brunetką, natychmiast skrzywiła się z niesmakiem. Biła od niej woń alkoholu i wymiocin. Czując, że nie da rady dłużej znieść obrzydliwego zapachu, cofnęła się do łóżka Mandy. Ta gdy tylko poczuła, że ktoś nią potrząsa natychmiast otworzyła oczy. Była widocznie zdezorientowana, lecz po chwili powróciły do niej wspomnienia uprzedniej nocy i stęknęła głośno, łapiąc się za głowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pić – wychrypiała jednak w pokoju nie było ani kropli wody.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mandy niepewnie podniosła się z łóżka i chwiejąc się ruszyła do łazienki. W drodze zatrzymała się przy łóżku Mary i zmarszczyła brwi. - Kto wypuścił tą zołzę? – warknęła, jednak nie czekając na odpowiedź weszła do toalety i już po chwili spijała chłodną wodę z kranu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily przysiadła na wolnym łóżku Lary i czekała w milczeniu aż Mandy wyjdzie z łazienki. Swoją drogą drzwi od łazienki jedynie stały oparte o framugę, które Amanda przysunęła, by zasłonić dziurę. Zerknęła w stronę budzącej się Lisy i zanim zdążyła coś zrobić, dziewczyna z hukiem spadła na podłogę. Zdezorientowana złapała się za głowę i zaczęła mamrotać pod nosem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Żyję, żyję. Nic mi nie jest. Żyję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To świetnie – dobiegł je ironiczny głos z sąsiedniego łóżka. To Mary właśnie się obudziła i z wściekłą miną próbowała wyplątać się z kołdry. Jako jedyna była w pełni trzeźwa i nie miała kaca. Teraz z prawdziwą furią wstała z łóżka i wyjęła czyste ubrania z kufra.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- McGonagall o wszystkim się dowie! – wrzasnęła na pożegnanie i wyszła z sypialni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny skrzywiły się z niesmakiem, przyciskając dłonie do skroni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto wypuścił tą larwę? – warknęła Lisa i podniosła się z podłogi. – Fuj! Śmierdzę jak zdechnięty gumochłon – jęknęła i z trudem opanowała mdłości.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili z łazienki wyszła Mandy, roznosząc woń świeżej lawendy. Mimo że Lily nigdy nie znosiła zapachu jej szamponu teraz odetchnęła z ulgą, wciągając do płuc coś innego niż okropny zapach Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Idź Lisa, ja poczekam – mruknęła Lily, a czarnowłosa z wdzięcznością pokiwała głową. Jej kąpiel zajęła nieco dłużej niż Mandy, choć nikt nie narzekał. Gdy wyszła z łazienki pokój niemal wrócił do poprzedniego stanu. Zerknęła na ustawione w kącie butelki po Ognistej Whisky i jęknęła w duchu. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że do tej pory nigdzie nie zauważyła Lary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie nasza blondi? – mruknęła, siadając na łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily jedynie pokręciła głową, a Mandy wzruszyła ramionami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Szukałam, ale nigdzie jej nie ma. Pewnie poszła na obiad. W końcu ktoś musiał uwolnić tą lafiryndę, Mary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa nie mając siły nawet dłużej zastanawiać się nad tym, co usłyszała, jedynie kiwnęła głową i opadła na materac. Głowa niemal jej pękała, a kiszki grały marsza. Zwrócenie niemal całej wczorajszej kolacji z pewnością nie było dobrym posunięciem czego odczuwała teraz skutki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chwilę później Lily wyszła z łazienki. Po kilku namowach Lisy i Mandy w końcu zgodziła się iść na obiad i razem ruszyły do wyjścia. Gdy tylko wyszły z dormitorium natychmiast znalazły się w centrum uwagi. Pokój Wspólny był jeszcze pełen, gdyż do obiadu zostało prawie pół godziny. Uczniowie wpatrywali się w nie z prawdziwą niechęcią. Większość miała wymalowany wyraz zmęczenia na twarzy i ogromne sińce pod oczami. Dziewczyny zdały sobie sprawę, że to one są wynikiem zmęczenia połowy gryfońskiej młodzieży i czym prędzej przepchnęły się przez tłum, wychodząc na pusty korytarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chyba dałyśmy im wczoraj popalić – mruknęła Lisa, a Lily z powagą pokiwała głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie Mary już była u McGonagall i nie wiem jak wy, ale ja bym wolała żeby mnie Minewra tu teraz nie dorwała – mruknęła Mandy i wszystkie trzy czym prędzej ruszyły do Wielkiej Sali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Droga zajęła im niespełna dwadzieścia minut, a to wszystko dlatego że Lisa wciąż miała jakieś niekontrolowane napady śmiechu. Widocznie do końca jeszcze nie wytrzeźwiała. Gdy tylko przekroczyły próg sali ze zdziwieniem spostrzegły, że stół nauczycielski jest w zupełności pusty, a uczniowie zdają się być czymś niezwykle poruszeni. Co rusz wymieniali się zdawkowymi spojrzeniami i cicho coś komentowali. Dziewczyny zmarszczyły brwi i podeszły do stołu Gryffindoru. Ku ich zdumieniu Lary nie było również tutaj, choć żadna nie zdawała się tym faktem poruszona. Blondynka od początku roku bardzo często znikała, zaszywając się w jakimś cichym miejscu, by móc od wszystkiego odpocząć i przemyśleć parę spraw.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Usiadły na swych stałych miejscach i rozejrzały się dookoła. Dopiero teraz dostrzegły, że większość uczniów trzyma w dłoniach najnowsze wydanie Proroka Codziennego, komentując coś zawzięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa wychyliła się i wyrwała gazetę przechodzącemu obok pierwszoklasiście.- Dawaj! – warknęła i rozłożyła gazetę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopiec z oburzoną miną ruszył do wyjścia, nie mając odwagi odpyskować. W normalnej sytuacji Lily z pewnością zaprotestowałaby przeciwko takiemu zachowaniu, jednak ludzka ciekawość w tym momencie zwyciężyła. Pochyliła się nad gazetą i ze zdumieniem coraz szybciej pochłaniała słowa artykułu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Śmierć dawnej uczennicy Ad Fontes.</b></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wczoraj w nocy tuż przed godziną dwunastą biuro aurorów zostało powiadomione o morderstwie młodej kobiety Felicii Lawrence w centrum Londynu. Sąsiedzi odkryli nad jej domem mroczny znak, świadczący o obecności Sami-Wiecie-Kogo. Aurorzy przeszukali całą okolicę, jednak mordercy zdążyli umknąć nim funkcjonariusze zostali powiadomieni. Jak donosi Ministerstwo Magii kobieta nie miała żadnych powiązań z Sami-Wiecie-Kim, a jej śmierć rzuca nowe światło na wydarzenia sprzed dwóch miesięcy w Ad Fontes.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- To niezwykle dziwne, że Sami-Wiecie-Kto postanowił ponownie zaatakować kogoś powiązanego z Ad Fontes. Felicia Lawrence to dawna wychowanka tamtej szkoły, której udało się przeżyć atak w czerwcu. To nie jest zbieg okoliczności, że właśnie ona stała się nową ofiarą Sami-Wiecie-Kogo – mówi Minister Magii.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily zerknęła na zdjęcie poniżej, przedstawiające młodą dziewczynę o nieco pulchnej twarzy z burzą jasnobrązowych loków i szarozielonych oczach. Wyglądała na niezwykle pogodną osobę, teraz z uśmiechem, machając z okładki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa po przeczytaniu artykułu, zamarła. Nie wiedziała jak ma zareagować. Wszystko to wydawało się takie nierealne. Jeszcze dwa miesiące temu razem z Felicią walczyły w obronie murów Ad Fontes, a teraz, gdy wszystko zdawało się układać, ona nie żyje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa – wyszeptała Lily. Miała zatroskaną minę, a jasnozielone oczy wpatrywały się w nią ze współczuciem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Brunetka otrząsnęła się z zamyślenia i z przygnębieniem rozejrzała się po sali, wyszukując dawnych uczniów Ad Fontes. Wszyscy mieli przerażone miny. Żadne z nich nie widziało w tym artykule sensacji z których mogłyby powstać plotki. Każdy zastanawiał się czy czeka go to samo, co wesołą i życzliwą Felicie Lawrence.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nic mi nie jest. Nawet jej nie znałam – powiedziała zgodnie z prawdą. – Wiem tylko, że była świetną czarownicą i zabicie jej musiało być nie lada wyzwaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily nic nie odpowiedziała. Doskonale wiedziała, że nie o samą Felicie tu chodzi, a o fakt, że była uczennicą Ad Fontes.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może powinnyśmy znaleźć Larę? – odezwała się niespodziewanie Mandy, która do tej pory w milczeniu studiowała artykuł. W jej ciemnych, jak noc oczach pojawił się błysk zaniepokojenia, choć już po chwili zniknął.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie – powiedziała szybko Lisa. – Lara pewnie już wie i nie zdziwiłabym się gdyby znowu zaszyła się w jakiejś ciemnej dziurze, by to przemyśleć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mandy pokiwała głową, choć nie wydała się do końca przekonana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie do ich stołu podeszli czterej Huncwoci i z westchnieniem opadli na wolne miejsca naprzeciw nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Już wiecie? – rzucił Syriusz, wskazując na gazetę w dłoniach Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak – odparła niepewnie Lily, dyskretnie zerkając na Lisę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ta gdy tylko to dostrzegła natychmiast zarumieniła się i odrzuciła gazetę - nie jestem Larą. Nie mam jej wrażliwości i daru empatii. Felicia nie była dla mnie nikim ważnym, więc nie będę opłakiwać jej śmierci. A jeżeli ten Sami-Wiecie-Kto, czy jak wy go tam nazywacie będzie chciał dopaść i mnie to się niemiło rozczaruje – powiedziała twardo i zabrała się za jedzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy spojrzeli po sobie, jednak nikt nie skomentował słów Loren. Wszyscy doskonale wiedzieli, że nawet Lisa nie miałaby najmniejszych szans z potężnym czarnoksiężnikiem, jednak najgorsze było to, że ona również o tym wiedziała…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">S</span></b>obotnie popołudnie minęło nim się spostrzegli. Czas wydawał się mknąć z zawrotną szybkością. Teraz wszystkie siedziały w pokoju wspólnym, zastanawiając się dokąd mogła udać się Lara. Wbrew temu, co mówiła Lisa, Lara nie wróciła do dormitorium przed kolacją. Powoli zaczynały się martwić o koleżankę i coraz bardziej próbowały zwalczyć w sobie złe przeczucia. Pokój wspólny powoli pustoszał, aż w końcu zostały same. Wskazówki zegara wskazywały już prawie 22, gdy dziura pod portretem otworzyła się. Dziewczyny natychmiast wyprostowały się w fotelach, w napięciu oczekując, że to Lara uśmiechnięta jak zawsze, wkroczy do salonu. Jednak ich nadzieje szybko się rozwiały, bo w przejściu pojawili się czterej chłopcy, zaśmiewający się do łez. Dopiero po dłuższej chwili zauważyli dziewczyny i w wyśmienitych humorach, ruszyli w ich stronę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cześć dziewczyny – przywitał się radośnie James, siadając na kanapie. – Co wy takie markotne? Coś się stało? – Chłopak wyraźnie się zaniepokoił i z uwagą spoglądał na każdą z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żadna nie odpowiedziała czym jeszcze bardziej zdenerwowały Pottera.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! Co się stało? – powtórzył Syriusz, siadając z resztą Huncwotów na kanapie. – Gdzie tak w ogóle jest Lara? Wczoraj w nocy jak poszliśmy was pozbierać nigdzie nie mogliśmy jej znaleźć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mandy otworzyła szeroko oczy, a Lily zakryła usta dłonią. Jedynie Lisa wstała z miejsca i natychmiast rzuciła się do wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Trzeba ją znaleźć – krzyknęła jeszcze nim wyszła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Huncwoci wyglądali na zdezorientowanych. Żaden z nich nawet nie podniósł się z kanapy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No co tak siedzicie?! Trzeba jej szukać! – wykrzyknęła Lily i wybiegła za Lisą, a reszta podążyła za nimi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko dogonili Lisę ustalili, że się rozdzielą. Lily i James mieli przeszukać górną część zamku. Lisa i Syriusz ruszyli do lochów, a Remus i Mandy na błonia. Petera wysłali do pokoju wspólnego, by tam przeszukał wszystkie dormitoria i czekał na Larę, gdyby miała się pojawić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily nawet nie zaprotestowała, gdy przydzielono ją z Jamesem. Wiedziała, że w tym momencie najważniejsze jest to, by odnaleźć Larę, która zniknęła bez śladu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Spróbuj sobie przypomnieć – powtarzał do znudzenia James. – Kiedy ją ostatnio widziałaś?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- James… - jęknęła Lily – ja nie wiem… Byłam zupełnie pijana – powiedziała zrozpaczona, wspinając się na wieżę astronomiczną. Chłopak podążał tuż za nią i co chwila zasypywał ją pytaniami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy dotarli na górę, wieża okazała się zupełnie pusta. Lily podeszła do barierek i wpatrzyła się w ciemną noc. Niebo było bezchmurne. Czysto granatowe usłane złocistymi gwiazdami, które odbijały się w jej oczach. Blady blask księżyca delikatnie oświetlał ich sylwetki, rzucając cienie na mury zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily znajdziemy ją – usłyszała ciepły głos tuż za sobą. – Obiecuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
James podszedł do niej od tyłu i delikatnie zarzucił bluzę na jej ramiona. Zadrżała lekko, jednak widział jak nieznacznie uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Chodź Lily, stojąc tutaj niewiele zrobimy – powiedział cicho i złapał ją za rękę. Evans spojrzała w jego ciepłe orzechowe oczy i pozwoliła, by wyprowadził ją z wieży.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">S</span></b>yriusz ze złością wędrował w zupełnym mroku. U boku miał Lisę i teraz żałował, że to właśnie z nią musiał szukać Lary. Był na nią wściekły i nie chodziło o jej ciągłe narzekanie czy krzyk, gdy tylko zdecydował się zapalić światło. Był na nią zły z innego powodu, choć sam nie wiedział dlaczego. Właśnie potknął się trzeci raz z rzędu, gdy zniecierpliwiona Lisa zapaliła światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zadowolony? – warknęła w stronę klnącego Blacka. Ten jedynie rzucił jej ostre spojrzenie i sam wyczarował światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podążali w milczeniu. Oboje czuli, że wspólna wyprawa z pewnością nie była dobrym pomysłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak nas tutaj ktoś przyłapie to będzie twoja wina – syknęła Lisa i zgasiła swoje światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz nawet nie zareagował na słowa dziewczyny. Skręcił jedynie w korytarz prowadzący w stronę pokoju wspólnego ślizgonów i przyśpieszył tak, że Lisa nie mogła za nim nadążyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W duchu przeklinał Petera, który dzień wcześniej zapodział gdzieś mapę Huncwotów i teraz musieli sami uważać, by ktoś ich nie przyłapał.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! Zaczekaj! – zawołała Lisa i biegiem dogoniła chłopaka. Ze złością spojrzała na huncwota i warknęła – może ciebie Lara nie obchodzi, ale mnie tak i jeżeli nadal masz zamiar robić mi łaskę to lepiej wracaj do dormitorium.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz zatrzymał się i z furią obrócił się tak, że jego twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od twarzy Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Od kiedy tak cię Lara interesuje? – warknął. – Kiedy to zaczęłaś się martwić o to, że zniknęła? Cały dzień spędziłaś na kanapie i wtedy jakoś nie myślałaś o niej, prawda? – wysyczał z taką złością, że Lisa cofnęła się o krok.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Już miała mu coś odpowiedzieć, gdy nagle w ciemności zauważyli jakiś ruch. Black szybko zgasił światło i wciągnął Lisę we wnękę, nasłuchując zbliżających się kroków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>R</b></span>emus i Mandy wyszli na zalane blaskiem księżyca błonia. Chłopak odetchnął świeżym powietrzem i rozejrzał się dookoła. Ciemność kłębiła się niczym gęsta mgła, rozjaśniana jedynie bladym światłem księżyca. Nie mogli bowiem zapalić różdżek na wypadek gdyby ktoś jeszcze nie spał i postanowił wyjrzeć przez okno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może sprawdzimy najpierw przy chatce Hagrida? – zaproponował Remus.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja to bym chętnie poszła do Zakazanego Lasu – westchnęła tęsknie Mandy, patrząc z rozkoszą na ciemne sylwetki drzew.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Remus skrzywił się nieznacznie i podążył w stronę domu gajowego. Zawsze wiedział, że Mandy jest dziwna, jednak nigdy nie bywał z nią sam na sam. Teraz gdy na nią patrzył wcale nie dziwił się, że złośliwi wołają na nią <i>Wariatka</i>. Kto normalny o tej porze ma ochotę samemu zwiedzać Zakazany Las?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili dotarli do chatki gajowego. Jednak Lary nie było tam. Nie było jej również na boisku quidditcha, w szatni zawodników, przy bijącej wierzbie ani na brzegu jeziora. Dziedziniec też był opustoszały, co nie poprawiło im humoru. Po długim i męczącym szukaniu musieli przyznać, że dziewczyny wcale nie ma na błoniach. Po cichu weszli do zamku i zamknęli za sobą drzwi. Już mieli wejść po schodach, gdy usłyszeli cichy odgłos stóp. Na krótką chwilę zamarli, mając nadzieję że zaraz zobaczą Lily i Jamesa, jednak gdy ich uszu dobiegł chrapliwy oddech natychmiast rzucili się w stronę lochów, by uniknąć spotkania ze złośliwym woźnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Biegli szybko, nie zważając na hałas który robią. Doskonale słyszeli kuśtykającego za nimi woźnego i czym prędzej wbiegli w korytarz prowadzący w stronę pokoju wspólnego ślizgonów. W oddali dostrzegli jak tuż przed nimi gaśnie światło i ktoś natychmiast umyka. Szybko dotarli do miejsca gdzie jeszcze przed chwilą ktoś stał i rozejrzeli się. Jedyną odpowiednią kryjówką wydała im się niewielka wnęka w ścianie i natychmiast wcisnęli się w nią.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ała – usłyszeli cichy syk, a Remus natychmiast odskoczył. – Moja stopa – wyjęczał damski głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa? – wyszeptała Mandy. – To wy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och Mandy! Nareszcie ktoś normalny! – wykrzyknęła z radością Lisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cicho – syknął Remus, zakrywając Lisie usta. – Woźny za nami biegł.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Woźny? – warknął Syriusz. – I przyprowadziliście go tutaj?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mieliśmy wyboru – jęknął Remus, próbując dostrzec coś w mroku. – Ale jeżeli tutaj zostaniemy to czeka nas szlaban.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz natychmiast pociągnął przyjaciół za ręce i pobiegł w stronę przeciwległej ściany. Wyciągnął różdżkę i zaczął stukać nią w poszczególne kamienie. Po chwili ściana rozsunęła się, ukazując tajne przejście. Reszta natychmiast rzuciła się do środka i gdy tylko ściana za nimi zasklepiła się, zamarli z przerażenia.</div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-67587608880694577882014-08-30T12:56:00.002+02:002014-11-11T20:30:33.787+01:00Rozdział V Impreza<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>"W zemście i w miłości kobieta jest większym barbarzyńcą niż mężczyzna."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Fryderyk Nietzsche</i></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>R</b></span>ozstała się z Lisą tuż przed wejściem do zamku. Musiała trochę ochłonąć nim wróci do szkoły. Niby nic wielkiego się nie stało, w końcu to tylko Quidditch jednakże postawa Blacka bardzo ją rozgniewała. Niemal czuła, jak złość rozlewa się po jej ciele niczym śmiertelna trucizna. Gorycz porażki – to uczucie którego rzadko doświadczała. Nie, nie była idealna i często przegrywała, jednakże zawsze była to jej wina. W tym wypadku z pewnością przyczynił się do tego Black. Właściwie prawie go nie znała. Wiedziała jak się nazywał, bo uczęszczali razem na wiele przedmiotów, jednak nigdy nie zamienili ze sobą ani słowa. Dlatego tym bardziej nie rozumiała jego postępowania. Być może to nie było nic osobistego. Może Black chciał by Patricia została przyjęta do drużyny, a ona po prostu zbyt wiele o tym myślała. Jednak mimo wszystko zdawało jej się, że zrobił to właśnie ze względu na nią. Nie z powodu Patel.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nim się spostrzegła wędrowała już na skraju lasu. Niewiele myśląc zagłębiła się w ciemne zarośla, rozkoszując się zapachem igliwia. Gęste korony drzew zakrywały błękitne niebo, nie dopuszczając do środka zbyt wiele światła. Lara przeszła pomiędzy kilkoma krzewami i dostrzegła wąską ścieżkę. Ruszyła jej śladem, idealnie odnajdując się wśród przyrody. Uwielbiała naturę, wszystko to co było zielone i wyrastało z ziemi kojarzyło jej się z domem rodzinnym. Przed domem miała ogromny ogród, obfity w drzewa, owoce, krzewy, kwiaty i wiele rozmaitych ziół. Dlatego też wybrała zielarstwo, by kontynuować naukę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle z oddali dobiegł ją cichy odgłos stóp. Czym prędzej zakradła się za najbliższe drzewo, nasłuchując. Dźwięk wzmagał się coraz bardziej, im bliżej się rozchodził tym większą miała pewność, że jest to człowiek. Poszperała w kieszeni, poszukując różdżki lecz zdała sobie sprawę, że przecież zostawiła ją w dormitorium. Ze złością przymknęła oczy i oparła głowę o pień. Nawet nie zauważyła, że odgłos stóp ucichł. Gdy zdała sobie sprawę, że jest zbyt cicho otworzyła gwałtownie oczy i niemal nie padła na zawał. Tuż przed nią stał ten sam ogromny mężczyzna, którego widziała przed ceremonią przydziału. Stał naprzeciw niej z psem u boku, przyglądając jej się uważnie. Już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy Lara przecisnęła się obok i biegiem ruszyła do wyjścia z lasu. Biegła co tchu, nie mając odwagi sprawdzić czy ją goni. Czym prędzej pognała w stronę dobywającego się światła i wypadła na błonia. Nie zatrzymując się, biegła do zamku. Już prawie była na dziedzińcu, gdy z impetem na kogoś wpadła. Odbiła się od tego kogoś i upadła na ziemię. Cichy jęk wydobył się z jej ust.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co do cholery… - zaklął jakiś chłopak, siadając na miękkiej trawie. Dotknął obolałej głowy i podniósł się do pozycji siedzącej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam – wymruczała Lara, bojąc się otworzyć oczy. Takich zawrotów głowy jeszcze nigdy nie miała. Jednak gdy podniosła powieki na jej twarzy ukazał się grymas złości. – Chociaż nie. Wcale nie przepraszam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Osobą na którą wpadła był nie kto inny, jak sam Syriusz Black. Zdezorientowany chłopak spojrzał na nią, mrużąc oczy. Właśnie wstał, otrzepując się z trawy i wyciągnął do niej dłoń, by pomóc jej się podnieść. Lara natychmiast odepchnęła jego rękę i sama się podniosła. Lecz po chwili na nowo zakręciło jej się w głowie i Syriusz musiał ją przytrzymać, by nie przewróciła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Puszczaj! – warknęła i wyrwała się z jego objęć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero gdy go zobaczyła, poczuła jak bardzo jest na niego wściekła. Ta jego pewność siebie, kpiące spojrzenie i szeroki uśmiech sprawiały, że niemal kipiała ze złości. Gdyby mogła tak jednym ruchem, spojrzeniem czy choćby słowem sprawić, że ten nadęty, przerośnięty przez własne ego, idiota nagle zniknie, z pewnością by to zrobiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czując że cała rumieni się ze złości, zwęziła oczy i wysyczała, wkładając w swoje słowa cały jad i upokorzenie, jakiego dziś doznała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a pożałujesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach rzuciła mu pełne pogardy spojrzenie i odwróciła się napięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak nie wiedząc jak ma zareagować, stał w milczeniu, obserwując dziewczynę dopóki nie zniknęła w zamku. Po chwili zastanowienia podrapał się po głowie ze zdziwieniem, próbując sobie przypomnieć, co takiego właściwie jej zrobił.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">G</span></b>dy tylko znalazła się w zamku, oparła się plecami o chłodną ścianę, oddychając głęboko. Kiedy tylko uświadomiła sobie, jak się zachowała, z jękiem osunęła się na podłogę. Zrobiła z siebie kompletną idiotkę. Przecież on nic jej nie zrobił, nawet właściwie by jej nie dotknął, gdyby się nie zachwiała. Nie dość, że to ona na niego wpadła, to jeszcze sama na niego nakrzyczała. Że też akurat teraz musiała się z nim spotkać…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Powoli do rzeczywistości przywrócił ją, odbijający się echem od kamiennych ścian odgłos stup. Szybko podniosła się z podłogi i w chwili, gdy weszła na marmurowe schody zza zakrętu ujrzała rudą burzę loków. To Lily biegła w jej kierunku, wyraźnie zdenerwowana. Tuż za nią podążała Lisa, co chwila odgarniając ciemne kosmyki z twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara! Nic ci nie jest? On nic ci nie zrobił? – zawołała Lily, podbiegając do niej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Blondynka spojrzała na nią ze zdziwieniem, nie rozumiejąc o co właściwie Evans chodzi. Już miała odpowiedź gdy, dołączyła do nich Lisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pytanie, czy ona mu nic nie zrobiła… – mruknęła ciemnowłosa, opierając dłonie na kolanach i oddychając ciężko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara teraz kompletnie nie wiedziała co powiedzieć. Otworzyła szeroko oczy i czekała, aż wreszcie któraś jej wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale komu miałabym zrobić krzywdę?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak to komu?! – zawołała Lily. – Blackowi!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zerknęła na nią zdezorientowana i po chwili wahania, odparła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Black jest cały i zdrowy… niestety.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny odetchnęły z ulgą i widząc ponure spojrzenie blondynki, złapały ją za ręce i pociągnęły w stronę wieży Gryffindoru. Lara potrzebowała teraz czegoś, by nieco się rozluźnić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>G</b></span>łośny śmiech, dobiegający zza ściany wywołał ciche jęki w dormitorium Huncwotów. Dochodziła już prawie pierwsza w nocy, a oni nadal nie mogli zasnąć. Syriusz podniósł się na łóżku i odsłonił kotary. To samo uczyniła reszta, słysząc jak Black podchodzi do cienkiej ściany, oddzielającej ich od sypialni dziewcząt z szóstej klasy. Chłopak przycisnął ucho do szkarłatnej tapety i w milczeniu nasłuchiwał. Zdołał jedynie wychwycić głośne śmiechy lokatorek oraz niezwykle szybki odgłos stup, zmierzający jakby w jego stronę. Mocniej przysunął się do ściany, zdając sobie sprawę, że dziewczęta gonią się po pokoju. Już miał powiedzieć o tym reszcie Huncwotów, gdy niezwykle silny huk wstrząsnął ścianą przy której stał i ciężka doniczka z uschniętym kwiatem spadła mu na głowę. Łapa pod ciężarem przedmiotu, osunął się na podłogę, a reszta z przerażeniem podbiegła do niego. Chłopak ze złością ściągnął pękniętą donicę z głowy, strzepując z włosów grudki ziemi. Na twarzy miał wymalowaną rządzę mordu, jednak przeraźliwy ból głowy, stanowczo odbierał mu chęć do działa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No nie! – warknął James, pomagając wstać przyjacielowi. – Mam już tego dosyć! – ryknął na całe gardło, a w pokoju obok zaległa cisza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Huncwoci spojrzeli na siebie w zdziwieniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Poszły spać? – zapytał Peter, a reszta spojrzała na niego, jak na idiotę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak Peter, z pewnością głos Jamesa utulił je do snu – warknął Syriusz, patrząc na przyjaciela z politowaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaległa cisza. Chłopcy jeszcze przez kilka minut w napięciu nasłuchiwali, jednak po dłuższej chwili postanowili się położyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaledwie ostatni z Huncwotów zasunął kotary, z pokoju obok dało się słyszeć głośne piski i śmiech. Rogacz ze złością odrzucił kołdrę i odsunął zasłonę z taką siłą, że teraz większa jej część zwisała bezwładnie, walając się po podłodze. Ze złością podszedł do swojego kufra i wyciągnął pierwsze lepsze spodnie. Naciągnął je na czerwone bokserki i ruszył do wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ej! Czekaj na mnie! – zawołał Syriusz i szybko złapał spodnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili dogonił przyjaciela, który z nietęgą miną patrzył na prowadzące do dormitorium dziewcząt schody. Obaj doskonale znali tę sztuczkę, jednak tylko Remus wiedział jak ją obejść. Ślizgawka pojawiająca się tuż po wejściu jakiegokolwiek chłopaka na dziewczęce schody w przeszłości przysporzyła im wielu trudności. Jednak dzięki niezwykle obszernej wiedzy Lupina bez przeszkód mogli odwiedzać damskie dormitoria. Teraz jedynie czekali aż ich przyjaciel w końcu do nich dołączy. Po krótkiej chwili tuż obok pojawił się zupełnie ubrany Lupin i wciąż zmagający się ze spodniami Peter. Remus bez słowa machnął różdżką, a schody na moment zajaśniały. Huncwoci natychmiast rzucili się w stronę dormitorium dziewcząt z szóstego rocznika. Im bliżej byli, tym coraz większa cisza wypełniała ich uszy. Gdy dotarli na sam szczyt, delikatnie uchylili drzwi i zajrzeli do środka. Ze świstem wypuścili powietrze, gdy ich oczom ukazało istne pobojowisko. Wszędzie walały się puste butelki po Ognistej Whisky i pitnym miodzie. Niemal w każdym kącie leżały sterty ubrań i różnych damskich przedmiotów. Łóżka były poprzesuwane, a szkarłatne zasłony zwisały smętnie, opadając na podłogę. Tuż pod sufitem kilka serpentyn i balonów kołysało się ponuro, poruszanych wiatrem, który dostawał się do środka przez wybite okno. W miejscu oddzielającym sypialnię dziewcząt od chłopców, widniało porządne wgniecenie w ścianie, a łuszczącą się farba i tynk posypały się na podłogę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Na gacie Merlina… - wyszeptał Syriusz, rozglądając się z szeroko otwartymi oczami. Właśnie spostrzegł śpiącą w nienaturalnej pozycji Mandy. Dziewczyna leżała z nogami na poduszce, ręce miała złożone jak do modlitwy, a głowa smętnie zwisała jej ku podłodze razem z czarnymi włosami. Black musiał przyznać, że przywodziła mu na myśl wielkiego nietoperza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka metrów dalej leżała nieprzytomna Lily, która chyba próbowała dostać się do łóżka, lecz nie starczyło jej sił i jedynie oparła głowę na materacu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trzy kolejne łóżka choć wyglądające jakby przeżyły wojnę, były puste. Dopiero teraz dostrzegli że drzwi łazienki jakimś cudem zniknęły i w ścianie pozostała tylko dziura.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
James natychmiast podszedł do Lily i delikatnie ułożył ją na rozwalającym się łóżku. Potem razem z Peterem unieśli śpiącą Mandy i położyli ją tak, by jej głowa znalazła się na materacu. W tym czasie Syriusz i Remus ruszyli do łazienki. Natychmiast uderzył ich odór wymiocin. Spojrzeli po sobie i z nietęgimi minami weszli do środka. Ich oczom ukazała się leżąca na podłodze tuż przy muszli dziewczyna, która cicho jęczała przez sen. Syriusz natychmiast pokręcił przecząco głową, dając tym samym do zrozumienia, że on jej nie tknie. Remus z nietęgą miną ruszył w stronę pijanej Lisy i wziął ją na ręce. Syriusz rozejrzał się po toalecie, zastanawiając się gdzie mogą być pozostałe dwie dziewczyny. I nagle uderzyło, go że z prysznica dobiega szum wody. Podszedł bliżej, rozsunął złociste zasłony i wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O Łapa znalazł drzwi – parsknął śmiechem Remus i wyszedł z łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syriusz zaklął pod nosem i próbował wyjąć z kabiny drzwi, lecz te zaklinowały się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Rogacz! Chodź tutaj – zawołał ze złością Black, a przyjaciel natychmiast pojawił się tuż obok.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Otworzył szeroko oczy i ryknął niepohamowanym śmiechem. Gdy wreszcie się uspokoił spojrzał na przyjaciela i wskazał na drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jak one tu to wcisnęły? – zapytał z podziwem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Stary nie mam pojęcia, ale jutro chętnie się dowiem, która była aż tak zdolna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle zza drzwi usłyszeli cichy jęk i ze śmiechem stwierdzili że jedna z dziewcząt została tam uwięziona. Natychmiast podeszli do kabiny i razem wyciągnęli kawał drewna, który teraz z pewnością nie wyglądał jak drzwi. Tuż za nim, ociekająca wodą leżała Mary. Syriusz niechętnie pochylił się nad dziewczyną i wziął ją w ramiona. Spodziewał się, że ujrzy tam kogoś innego. Razem z Jamesem wyszli z łazienki i położyli Mary na najbliższym łóżku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Brakuje jeszcze jednej – zauważył Remus, a wszyscy rozejrzeli się dookoła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęli jeszcze raz wszystko przeszukiwać, sprawdzając pod łóżkami, w szafie, przy toaletce i w łazience, lecz nigdzie nie znaleźli dziewczyny. Wiedząc że i tak niewiele są w stanie zrobić zostawili dziewczyny, a sami udali się do swojego dormitorium. Po niedługim czasie, wszyscy czterej zapadli w spokojny, zasłużony sen.</div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-47690657432644811702014-08-25T23:49:00.000+02:002014-11-11T20:14:32.537+01:00Rozdział IV Quidditch<div style="text-align: center;">
<i>"[...] na świecie niemożliwe są tylko trzy rzeczy: </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>schody do nieba, most przez morze i sprawiedliwość."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Irena Matuszkiewicz</i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">G</span></b>łośny odgłos gwizdka wypełnił jej uszy, gdy wzbiła się powietrze. Chłodny wiatr dmuchnął jej prosto w twarz, a obszerna szata załopotała na wietrze. Odrzuciła jasne włosy z twarzy i rozejrzała się dookoła. Tuż obok zauważyła Lisę. Ta jedynie uśmiechnęła się lekko i pognała przed siebie. Lara zdała sobie sprawę, że jako jedna z nielicznych została w tyle więc ruszyła za siostrą. Musiała jedynie okrążyć cztery razy boisko po czym sprawnie wylądować na ziemi. <i>Nic trudnego</i> – pomyślała, lecz okazało się, że konkurencja jest naprawdę ogromna. By przejść do kolejnych eliminacji musiała być szybka i zwinna. Naparła na miotłę całym ciężarem ciała i przyśpieszyła. Po chwili dogoniła Lisę. Dziewczyna spojrzała na nią przez kurtynę ciemnych włosów i zaśmiała się radośnie, przyśpieszając. Lara nie dała za wygraną. Mocniej pochyliła się nad trzonkiem i lawirując pomiędzy uczniami, ruszyła za Lisą. Po dwóch okrążeniach Lisa nadal prowadziła. Jednak dopiero teraz zaczęły się przeszkody. W powietrze wzbili się dwaj zawodnicy i z niewinnymi minami zaczęli odbijać tłuczki w stronę kandydatów. Uczniowie z głośnym piskiem czmychali przed zbliżającymi się piłkami, wpadając na siebie. Utworzyło się prawdziwe zamieszanie. Przestraszeni gryfoni szybko doganiali Larę, która chwilę później zniknęła wśród tłumu. Teraz jedynie Lisa wyszła na prowadzenie lecz czuła, że nie potrwa to zbyt długo. Chmara przerażonych uczniów niebezpiecznie zbliżała się coraz bardziej. Chciała przyśpieszyć, lecz tłuczki z zawrotną prędkością pędziły w jej stronę. Nie była do tego przyzwyczajona. To ona zawsze posyłała te złośliwe piłki w stronę zawodników. Chwilę później usłyszała głośny krzyk i jeden z kandydatów spadł z miotły. Zerknęła tylko czy to czasem nie Lara i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła ją w powietrzu. Cały czas starała się wydostać z wirującej chmary uczniów, jednak panika wciąż rosła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nagle dobiegł ich z oddali gwizd. Wszyscy spojrzeli w dół na wołającego z dołu kapitana. Ruchem ręki wskazywał na uwięzione w skrzyni tłuczki i kazał im wylądować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co to miało być?! – ryknął. – Boicie się tłuczków, jakbyście po raz pierwszy w życiu je widzieli. Nie potraficie się utrzymać na miotłach, a tym bardziej omijać przeszkód! Jak ja mam wśród was znaleźć trzech zawodników, w tym jednego który będzie musiał cały czas uciekać przed tłuczkiem? – wrzeszczał kapitan drużyny, czerwieniąc się na twarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy w milczeniu wpatrywali się w ziemię, starając się unikać rozwścieczonego spojrzenia siódmoklasisty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To mój ostatni rok w tej szkole – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Nie przyjmę do swojej drużyny bandy nierozgarniętych dzieciaków! Jasne?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wszyscy niemrawo pokiwali głowami, a chłopak gestem dłoni przywołał resztę drużyny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Black, Calman, Potter chodźcie tu! – zawołał. – Kandydaci na ścigającego za Blackiem, na pałkarza za Calmanem, a na obrońcę za Potterem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uczniowie natychmiast zaczęli się przepychać, wywołując zamieszanie. Wszędzie dało się słyszeć krzyki i jęki pchających się gryfonów. Każdy chciał, jak najprędzej dostać się do swej grupy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- CHOLERA JASNA!!! – ryknął Davis, przerywając zamieszanie. – Ścigający do Blacka, już!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tłum uczniów pognał do Syriusza. Była to zdecydowanie największa grupa, składająca się głównie z rozchichotanych dziewcząt oraz pierwszo i drugoklasistów. Było tam też kilku porządnych uczniów, choć można było ich policzyć na palcach. Lara również podążyła ustawić się za Blackiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pałkarze do Calmana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Paru osiłków przesunęło się w stronę chłopaka. Było tam nie więcej niż dziesięć osób, w tym jedna dziewczyna – Lisa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Reszta do Pottera.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
James uzyskał chyba najbardziej rozgarniętą grupę. Na obrońców szykowali się uczniowie ze starszych klas, co wyraźnie poprawiło kapitanowi humor.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dobra! Drużyna Pottera zostaje, reszta niech na razie usiądzie na trybunach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zadanie polegało na tym, że każdy z kandydatów musiał obronić, jak najwięcej bramek. Ponieważ chętnych na to miejsce było sporo zmniejszono ilość rzutów do pięciu, a wykonywali je na zmianę Davis i Black.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wybranie obrońcy nie zajęło zbyt wiele czasu. Wybór był dość oczywisty, gdyż tylko jeden z kandydatów obronił wszystkie pięć goli. Chudy siódmoklasista rzucił się, by podziękować drużynie i usiadł na trybunach, by oglądać dalsze zmagania innych grup.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Drużyna ścigających!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko kandydaci zebrali się na murawie Davis przyjrzał im się uważnie i jęk zawodu wydarł mu się z gardła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszyscy którzy nie mają ukończonych trzynastu lat oraz tych, którzy nigdy nie mieli miotły w dłoniach, proszę o opuszczenie boiska.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkoro dzieciaków rozejrzało się niepewnie i rzucając miotły, ruszyło do zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdy kto nie jest pewien czy chce być w drużynie, kto ma jakieś wątpliwości albo jest tu dla zabawy, również proszę opuścić boisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz niemal połowa chętnych ruszyła w stronę wyjścia, a Davis łypnął na nich złowrogo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ktoś jeszcze chce zrezygnować? – Gdy odpowiedziało mu milczenie, machnął dłonią, wskazując trzy obręcze. – Ponieważ jest was naprawdę dużo najpierw sprawdzimy czy w ogóle potraficie trafić do pustej bramki – mruknął z powątpiewaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kolei każdy wzbijał się w górę i wykonywał trzy proste rzuty na pustą bramkę. Jak się okazało prawie połowa nie potrafiła nawet celnie przerzucić przez obręcz co niezwykle zdenerwowało kapitana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Watschon, Allen, Gray, Clark, Lewis, White i Patel zostajecie. Reszta niech opuści boisko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dało się słyszeć głośne przekleństwa i groźby rzucane w kierunku Davisa, lecz ten tylko wzruszył ramionami i gestem dłoni przywołał nowego obrońcę, Michaela Wright.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Każdy kolejno będzie musiał złapać kafla, ominąć Blacka i przerzucić przez jedną z obręczy, podczas gdy Michael będzie bronił. Wszystko jasne? No to zaczynamy!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwsza była Christina Clark. Świetnie trzymała się na miotle, wykonywała w powietrzu niezwykłe akrobacje, jednak Black okazał się lepszy. Z łatwością odbierał jej każdą piłkę i niestety wylądowała na ziemi z wynikiem zero na pięć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem przyszła kolej na Markusa. Allen był niezwykle szybki, świetnie latał i na nieszczęście pozostałych udało mu się trafić aż trzy bramki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara jęknęło cicho, gdy chłopak wylądował na trawie. Coraz bardziej była przekonana, że to głupi pomysł. Przecież reszta kandydatów była dwa razy lepsza od niej, nie wspominając o samym Blacku, który śmigał, z łatwością odbierając piłkę, jakby bawił się z dziećmi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dalej byli Watschon, Gray i Lewis. Wszyscy troje uzyskali wynik poniżej trzech piłek, co od razu ich dyskwalifikowało. Dopiero teraz przyszła kolej na nią. Była przedostatnia i musiała przyznać, że niezwykle się denerwowała. Niepewnie wzbiła się w powietrze, dostrzegając na twarzy Blacka ironiczny uśmiech. Przełknęła ślinę i złapała kafla, który podał jej Davis. Ze zdziwieniem dostrzegła ciepły uśmiech na jego twarzy i omal nie spadła z miotły, wzbudzając tym śmiech Syriusza. Podczas gdy chłopak zaśmiewał się w najlepsze, wykorzystała chwilę jego nieuwagi i przebrnęła obok nim się zorientował. Szybko przeleciała kilka metrów i strzeliła bramkę. To było raczej szczęście niż umiejętności, więc jedynie zagryzła wargę i ponownie ustawiła się. Black zdawał się być wściekły, wiedziała, że drugi raz nie pozwoli jej wykorzystać sytuacji i nie myliła się. Zaledwie się ruszyła, on już szybował w jej stronę. Nieznacznie pochyliła miotłę w dół i czekając gdy znajdzie się odpowiednio blisko, zanurkowała. Black zaklął siarczyście i zawrócił miotłę, próbując ją dogonić. Lecz Lara wiedziała, że nieważne jak szybko będzie mknął i tak nie zdąży. I miała rację. Gdy kafel wyleciał z jej rąk, Black był jeszcze daleko w tyle. Już myślała, że zdobyła drugą bramkę, gdy obrońca pojawił się znikąd. Zrobił obrót w powietrzu i złapał kafla w ostatniej chwili. Wright uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Lara przygryzła wargę ze zdenerwowania. Wiedziała że popełniła ogromny błąd, skupiając się jedynie na Blacku, a nie doceniając obrońcy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wróciła na pozycję wyjściową i ponownie złapała kafla. Teraz postanowiła zaatakować. Prawą dłonią mocno złapała piłkę, a lewą chwyciła trzonek miotły, niemal się na nią kładąc. Postanowiła wykorzystać jeden z jej starych chwytów, które stosowała w Ad Fontes. Najszybciej jak się dało pomknęła w stronę Blacka. Im bardziej się zbliżała tym wyraźniej dostrzegała zaciekawienie na jego twarzy. Dopiero gdy znalazła się metr od niego ujrzała na jego twarzy przerażenie. Uśmiechnęła się lekko i w chwili gdy miała już w niego uderzyć, kafel przerzuciła nad jego głową, a sama zanurkowała pod nim. Nim się zorientował już mknęła w stronę bramek ściskając piłkę. Wystarczyło jedynie podlecieć bliżej i strzelić w środkową obręcz. Obrońca nawet nie zdążył zareagować. Lara z uśmiechem wracała na pozycję wyjściową, mając na koncie już dwa punkty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Trzeci punkt okazał się być prosty do zdobycia, zbyt prosty, gdyż Black poruszał się tylko po jednej linii, nawet nie starając się jej ograć. Zobaczyła jak w oddali Davis rzuca ostrzegawcze spojrzenie Syriuszowi, lecz ten jedynie wzruszył ramionami. Ostatni punkt właściwie zdobyła cudem. I to tylko dlatego, że obrońca wraz z siłą uderzenia przeleciał z kaflem w dłoniach przez jedną z obręczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z radością wylądowała na boisku, biegnąc w stronę czekającej na nią siostry. Razem zasiadły na trybunach, obserwując teraz Patricie Patel, próbującą ograć Blacka. Z początku wydawało się, że dziewczyna nie ma żadnych szans, lecz po chwili zgrabnie wyminęła Blacka i przerzuciła kafla przez obręcz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cholera. – Lisa zaklęła pod nosem, gdy dziewczyna zdobyła punkt. – Black daje je fory – mruknęła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mi też dawał – zauważyła ponuro Lara, gdy Patricia strzeliła drugiego gola.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Owszem, ale tylko raz. Ona strzeliła już dwa gole, praktycznie nic nie robiąc! – wykrzyknęła akurat w tym momencie, gdy dziewczyna zdobyła trzecią bramkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara spochmurniała widząc jak Patel strzela kolejne dwa gole, tym samym wygrywając eliminacje. Spojrzała na klepiącą ją po ramieniu Lisę i uśmiechnęła się. Dobrze, że miała w niej wsparcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dowal tak Blackowi żeby ta jego panna musiała zbierać go z trawnika – mruknęła, a czarnowłosa uśmiechnęła się zawadiacko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wedle życzenia – zaśmiała się i ruszyła, pozostawiając Larę samą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście Lisa okazała się najlepsza i od razu dostała się do drużyny, nie potrzeba było nawet kończyć eliminacji. Gdy tylko wylądowała na murawie podeszła do niej Lara i uściskała ją serdecznie, ciesząc się, że chociaż ona dostała się do drużyny. Tuż obok nich zebrali się pozostali zawodnicy, ściskając i gratulując Lisie. Ta jedynie odpowiadała skinieniem głowy i uśmiechała się sztucznie. Była zła. Mimo że dostała się do drużyny bez problemu, nadal była okropnie wściekła na Blacka. Czując, że zaraz komuś przywali szybko pociągnęła Larę w stronę zamku, zostawiając zdziwioną drużynę. Gdy po raz ostatni obróciła się, dostrzegła że Black spogląda w ich stronę. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że liczył na konfrontację z Larą, która teraz z przygnębieniem wlokła się do zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">L</span></b>isa ze złością rzuciła miotłę na podłogę i opadła na fotel tuż naprzeciw Lily. Ta jedynie uniosła brwi, na chwilę odrywając się od książki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Black do idiota – warknęła rozjuszona dziewczyna.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Żadna nowość – mruknęła Evans i odłożyła książkę na stolik. – Co znowu zrobił?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dał fory Patel tylko po to żeby nie przyjąć do drużyny Lary mimo że była najlepsza.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily jęknęła cicho i zrobiła zmartwioną minę. Doskonale wiedziała, jak Larze zależało na tym sprawdzianie. Od kilku dni nie mówiła o niczym innym niż o Quidditchu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie ona teraz jest? – zapytała cicho.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie mam pojęcia – mruknęła Lisa. – Mówiła, że idzie się przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obie spojrzały na siebie w niemym zrozumieniu. Lara potrzebowała trochę ochłonąć po porażce. Zapewne znalazła jakieś ustronne miejsce na błoniach, by móc jakoś wyładować złość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy dziura pod portretem otworzyła się, Lily odruchowo spojrzała czy czasem Lara nie wróciła. Jednak okazało się, że to drużyna gryfonów, głośno się zaśmiewając weszła do salonu. Nie zwracając na nikogo uwagi usiedli w kącie sali, doskonale się bawiąc. Lisa zmrużyła groźnie oczy, szukając wśród nich Blacka, lecz nie dostrzegła go. To mogło oznaczać tylko jedno…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lilka idziemy – powiedziała, szybko podnosząc się z miejsca.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rudowłosa spojrzała na nią ze zdziwieniem i już miała zapytać dokąd, gdy Lisa pociągnęła ją w stronę wyjścia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Black… skoro nie ma go tu to jest z…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- …Larą – dokończyła cicho Lily i biegiem pognały na błonia.</div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-1899288004448918012014-08-19T23:53:00.003+02:002014-11-11T19:58:26.723+01:00Rozdział III Dzień pierwszy<div style="text-align: center;">
<i>"Kto nie przeszedł przez szkołę bólu,</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i> jest jak analfabeta przed księgą życia." </i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Zenta Maurina Raudive</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">L</span></b>ara odsłoniła kotary swego łóżka i włożyła stopy w błękitne kapcie. Rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła, że wszystkie dziewczyny siedzą w pidżamach na łóżkach. Wszystkie z wyjątkiem Mary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Dlaczego mnie nie obudziłyście? – powiedziała, nie mogąc powstrzymać się od ziewnięcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa prychnęła jak rozjuszona kotka. - I tak nieprędko skorzystasz z łazienki, więc stwierdziłyśmy, że damy ci jeszcze pospać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie skorzystam? – mruknęła nieprzytomnie, patrząc w stronę łazienki. – Dlaczego?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily zacmokała nerwowo. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Halo! Lara obudź się – zaśmiała się ruda i usiadła na jej łóżku. – Mary kąpie się już ponad godzinę. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze trochę i my nie zdążymy się uszykować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przetarła zmęczoną twarz i spojrzała na Lisę - i ty niby siedzisz tu grzecznie od godziny i nic nie robisz? – mruknęła z niedowierzaniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Obudziłam się parę minut przed tobą. Ale możesz być pewna, że nie mam najmniejszego zamiaru siedzieć i czekać, aż królewna sama wyjdzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa wzięła różdżkę z szafki nocnej i podeszła do drzwi. Bezceremonialnie zamachnęła się, a łazienka stanęła otworem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Głośny krzyk wypełnił całe dormitorium. Mary stała na środku toalety owinięta jedynie w ręcznik. Mokre włosy przykleiły jej się do twarzy, wilgotnej od pary wodnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zamknij się – warknęła Lisa i weszła do łazienki. – Wyjdziesz po dobroci czy mam cię wyciągnąć stąd za kłaki? – powiedziała pogodnie, jakby właśnie proponowała herbatkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ośmielisz się – wycedziła przez zaciśnięte zęby Mary, jednak widząc ostre spojrzenie Lisy powoli ruszyła do wyjścia. Ze złością podeszła do kufra i wyjęła szkolny mundurek. Złapała uszykowane buty i wyszła z dormitorium.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie ona…?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Do dziewczyn z siódmej klasy – odparła monotonnie Mandy. – One wszystkie nie śpią już od dwóch godzin, żeby zdążyć się uszykować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nawet nie skomentuję… - mruknęła Lara. – Lisa wyłaź! Mamy pół godziny do śniadania.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>B</b></span>iegiem rzuciły się do drzwi. Szybko pokonały schody i wpadły do Pokoju Wspólnego. Pozostało im zaledwie pół godziny śniadania, gdy zbiegały po ruszających się schodach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto wam to wymyślił – warknęła Lisa, gdy cudem zdążyła zeskoczyć z ostatniego stopnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie wiem, ale musiał mieć naprawdę ogromne poczucie humor – wydyszała Lily i pobiegła dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Były tylko we trzy. Mary poszła na śniadanie ze starszymi koleżankami, a Mandy zdążyła uszykować się przed nimi i z pewnością kończyła już posiłek. Gdy wreszcie dotarły do Wielkiej Sali były tak zdyszane, że ledwie mogły złapać oddech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobra, wchodzimy – zarządziła Lily i przekroczyła próg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Większość miejsc była już pustych, tylko nieliczni pozostali, by dokończyć śniadanie. Dziewczyny usiadły w tym samym miejscu co wczoraj i szybko zaczęły nakładać sobie wszystkiego co miały pod ręką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To się nazywa wilczy apetyt.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny uniosły głowy, spoglądając na siedzących naprzeciw chłopaków. Lily jęknęła z pełnymi ustami, gdy dostrzegła Jamesa. Oni też dopiero co dotarli na śniadanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Spokojnie Evans, jajecznica nie zając. Nie ucieknie – zaśmiał się jeden z nich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily przełknęła to co miała w ustach i rzuciła mu ostre spojrzenie - spadaj Black. Nie potrzebuję do szczęścia twoich głupich komentarzy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O jak niemiła – mruknął ironicznie. – Czyżby zły dzień?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily już miała mu się odciąć, gdy do ich stołu podeszła profesor McGonagall. Rozdała im arkusze z planem lekcji i życząc miłego dnia, oddaliła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu mam wrażenie, że to <i>„miłego dnia”</i> zabrzmiało nieco sarkastycznie? – zapytał siedzący naprzeciw Lary, blondyn.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Spójrz na plan – mruknęła Lisa. – Jak dla mnie to zdecydowanie nie będzie miły dzień – westchnęła zrezygnowana.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopak jednak zamiast zerknąć na plan spojrzał na dziewczynę. Zdawało się, że jego wzrok prześwietla ją na wskroś. Uśmiechnął się ciepło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zdaje się, że my się nie znamy. Jestem Remus – przedstawił się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lisa – odparła i odwzajemniła uśmiech, po czym spojrzała wyczekująco na resztę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Syriusz, James i Peter – odezwała się bez entuzjazmu Lily, wymieniając kolejno, jeszcze nim chłopcy zdążyli otworzyć usta. – Z pewnością zapamiętasz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chłopcy tylko wyszczerzyli zęby w uśmiechu, a Lara zerwała się z krzesła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co masz pierwsze? – zapytała Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wszyscy mamy Obronę przed Czarną Magią – wykrzyknęła Lisa, zerkając na plany pozostałych. – I jeżeli życie wam miłe to lepiej się pośpieszcie. Abrams nie będzie na nas czekał.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">O</span></b>brona przed Czarną Magią odbywała się na trzecim piętrze. Ledwie zdążyli wejść do klasy przed nauczycielem. Lara i Lily zajęły przedostatnią ławkę, a tuż za nimi usiedli James i Syriusz. Lisa i Remus musieli zająć pierwszą ławkę pod ścianą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Gdzie jest Peter? – wyszeptała Lara do Lily, rozglądając się dookoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Najwidoczniej nie chodzi na ten przedmiot.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ale Lisa…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie źle spojrzała – wyszeptała Evans, kończąc rozmowę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara wzruszyła ramionami i wyciągnęła z torby opasły podręcznik. Odłożyła go na ławkę i wpatrzyła się w nauczyciela. Już sam jego widok był przerażający.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Witam, nazywam się profesor Abrams i w tym roku będę nauczał was Obrony przed Czarną Magią. Skoro jesteście tu dziś ze mną to musi to oznaczać, że wszyscy zaliczyliście egzaminy na Wybitny z tego przedmiotu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara rozejrzała się dookoła. Tą lekcje mieli z puchonami. Oprócz ich szóstki, Mandy i Mary w klasie było jeszcze dziewięcioro puchonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie może zrobimy szybkie przypomnienie – kontynuował profesor Abrams, a Lara poczuła, jak robi jej się gorąco. To był jego ulubiony sposób dręczenia uczniów. Lisa z daleka bezgłośnie szeptała - zaczyna się - a klasa poruszyła się nieswojo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nauczyciel wprowadzał atmosferę zdenerwowania i strachu. Samą swą postawą wzbudzał lęk.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Panna Taylor. Po czym poznamy wilkołaka?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mary przełknęła głośniej ślinę i wydukała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No ma futro i pazury i…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Och doskonale! – wykrzyknął ironicznie nauczyciel. – Wilkołak ma futro i pazury! Odpowiedź godna pierwszoklasisty – wycedził. – Gryffindor traci pięć punktów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pan Lupin. To samo pytanie. - Remus nagle pobladł, dłonie zacisnął w pięści, jednak odpowiedział gładko - człowiek raz ugryziony przez wilkołaka, co miesiąc przy pełni księżyca zamienia się w potwora. Kilka dni przed przemianą występuje silna gorączka, osłabienie organizmu oraz silne bóle. W czasie przemiany człowiek traci kontrolę nad własnym ciałem. Zabija wszystko, co stanie mu na drodze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo dobrze. Pięć punktów dla Gryffindoru.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pan Carter. Jak można pokonać bogina?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaklęciem Riddikulus. Trzeba wyobrazić sobie jakąś zabawną sytuację i wybuchnąć śmiechem. To śmiech zabija bogina.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Doskonale. Pięć punktów dla Hufflepuff.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Panno White. Jak pokonać dementora?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara jęknęła cicho. Zawsze zadawał jej to samo pytanie i zawsze słyszała jego krzyk - <i>za mało!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Najskuteczniejszą ochroną przed dementorem jest zaklęcie patronusa. Trzeba całą siłą woli skupić się na najszczęśliwszym wspomnieniu, jakie się pamięta i wypowiedzieć zaklęcie. Patronus każdego człowieka jest inny, to zależy od cech jego charakteru oraz tego z czym się utożsamia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Za mało White! Znowu za mało! Czy nic przez te pięć lat się nie nauczyłaś?! – krzyknął. – Czym można pokonać dementora, ktoś wie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W klasie zaległa cisza, nikt nie potrafił odpowiedzieć na pytanie. I każdy modlił się, by go ominięto, by to nie on musiał zostać poniżonym przed całą klasą. Lara z trudem próbowała przypomnieć sobie coś o dementorach, jednak nie znała silniejszego zaklęcia niż to. Dementora przecież nie da się pokonać. Można go tylko zmusić do ucieczki, lecz nie pokonać… O czym zapomniała? Zamknęła oczy, próbując sobie coś przypomnieć i nagle ją olśniło. - Już wiem! Dementor to istota niezniszczalna. Nie ma zaklęcia, które pozwoliłoby unicestwić dementora. Możemy go co najwyżej zmusić do ucieczki. Dlatego właśnie nie można go pokonać. To jest odpowiedź!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Profesor spojrzał na nią uważnie. Nie spodziewał się, by w końcu na to wpadła.- Potrzebowałaś pięciu lat, by się tego nauczyć – powiedział cicho. – Niemniej jednak odpowiedź jest poprawna. Dementora nie można unicestwić. Pięć punktów dla Gryffindoru.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Panno Adams, co wiesz o czerwonych kapturkach?</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">N</span></b>iemal całą lekcję poświęcili na powtarzanie materiału z pięciu lat nauki. Gdy zajęcia dobiegły końca wszyscy zgodnie musieli przyznać, że z ulgą opuszczają salę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara spojrzała na swój plan i jęknęła. Dwie godziny w lochach z pewnością nie napawały ją szczęściem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co masz teraz? – zapytała Evans.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To co ty – odparła i uśmiechnęła się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Razem zeszły do lochów i jako ostatnie weszły do klasy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach Lily! – usłyszały od progu, a Evans uśmiechnęła się w stronę wołającego ją nauczyciela. – Nie nie! Nie uciekaj tak daleko, chodź tu bliżej – zaśmiał się, wskazując na drugą ławkę, tuż za Huncwotami. – Pana Pottera, Blacka i Lupina już też zdążyłem zatrzymać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily spojrzała na Larę i pociągnęła ją w stronę stolika. Siedząca z tyłu Lisa natychmiast dołączyła do koleżanek, siadając obok Lary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach świetnie, świetnie! – zadowolony nauczyciel potoczył radosnym wzrokiem po sali. Był to niski mężczyzna, o małych jasnych oczach i dwóch podbródkach. Lara spostrzegła że miejscami na jego głowie brakowało siwiejących już włosów, a gdy się poruszał, odnosiło się wrażenie iż najpierw idzie jego brzuch, a tuż za nim dopiero cała reszta. Ubrany był w zieloną szatę zdobioną złotymi akcentami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Widzę wśród nas wiele nowych twarzy. To dobrze, dobrze. Bardzo dobrze – klasnął w dłonie i uśmiechnął się szeroko. – Na początek uwarzymy coś co sprawdzi wasze umiejętności. Eliksir upojenia. Potrzebne składniki znajdziecie w szufladzie z tyłu klasy, a instrukcję przyrządzenia na stronie 114. W takim razie do roboty!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara natychmiast otworzyła podręcznik na wyznaczonej stronie i rozwarła szeroko usta, widząc że instrukcja zajmuje aż dwie strony. Po chwili usłyszała cichy jęk Lisy, gdy ta też otworzyła książkę. Jedynie Lily zdawała się zadowolona i już rozpalała ogień pod kociołkiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lara jedynie westchnęła głośno i sama zabrała się do roboty.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>P</b></span>o godzinie pracy nauczyciel zaczął przechadzać się po klasie i spoglądać w kociołki uczniów. Najpierw zatrzymał się przy ławce Huncwotów. Nad kociołkiem Remusa jedynie pokiwał głową, pracy Syriusza nie skomentował, natomiast Jamesa ominął szerokim łukiem, gdyż znad jego kociołka unosił się odór zgniłych jaj. Dalej zręcznie lawirował wśród uczniów, jednych chwaląc, innych omijając. Nad kociołkiem Lily zatrzymał się chwilę dłużej, każąc brać z niej przykład, to samo zrobił w stosunku do czarnowłosego chłopaka o imieniu Severus. Kociołek Lary zwyczajnie ominął, a zatrzymał się tuż przy Lisie. Uniósł wyżej brwi, gdy spostrzegł na dnie naczynia zwęglone składniki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A gdzie woda panno Loren?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa spojrzała do kociołka i uderzyła się w głowę, doznając olśnienia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wiedziałam że o czymś zapomniałam!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasa spojrzała na nią z niedowierzaniem. Jak można było zapomnieć wlać wody? Kilkoro uczniów zaśmiało się szyderczo, a Lisa powiodła zdezorientowanym wzrokiem po sali.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No co? Każdemu się zdarza…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara pokręciła jedynie głową i wróciła do pracy. Żeby zdążyć na czas musiała wykonać jeszcze cztery punkty. Spojrzała do naczynia Lily i zmarszczyła brwi. Wywar Lily miał odcień brudnego różu, tak samo jak eliksir Snape’a. Jej natomiast bardziej przypominał krew. Szybko rzuciła okiem jeszcze raz od początku na instrukcję, analizując ją krok po kroku. Jednak nadal wszystko się zgadzało. Wzruszyła ramionami i wróciła do pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No dobrze moi drodzy, czas minął! Proszę odsunąć się od stolików.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily natychmiast odsunęła się od ławki, z zadowoleniem spoglądając na swój eliksir o barwie jasno różowej. Lara ze zmarszczonymi brwiami przyglądała się swojej miksturze. Miała odcień koralowy, zupełnie inny niż eliksir Lily. Wiedząc, że już niewiele zdziała odsunęła się od stolika i w skupieniu czekała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Profesor właśnie podszedł do pierwszej ławki i zaczął oceniać eliksiry.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Panie Lupin bardzo dobrze, Powyżej Oczekiwań. Pan Black… Tak, tak. Zadowalający i pan Potter. Myślę, że może nam pan oszczędzić wdychania tych… oparów. Niestety Troll.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasa zaśmiała się cicho, a James podrapał się po głowie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę jest aż tak źle?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Profesor uniósł brwi i zażenowany stwierdził. - Panie Potter, to coś w pana kociołku jest gęste, zielone i właśnie próbuje wydostać się na zewnątrz. Czy naprawdę uważa pan, że ktoś mógłby to przełknąć?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasa wzdrygnęła się ze wstrętem, a nauczyciel pokiwał smutno głową. - Tak właśnie myślałem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Większość osób dostało Zadowalający bądź Powyżej Oczekiwań, zwłaszcza ślizgoni traktowani był ulgowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jako ostatnia została oceniona ich ławka. Zdawało się, że nauczyciel specjalnie zostawił sobie Lily na sam koniec, by móc ją pochwalić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Cudownie panno Evans! Świetnie! I jeszcze ten subtelny zapach mięty… - rozpływał się Slughorn nad umiejętnościami Lily. – Wybitny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily uśmiechnęła się radośnie i z dumą spojrzała na swój eliksir.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Profesor przesunął się dalej i zerknął do kociołka Lary lecz nic nie powiedział. Przeszedł natomiast do naczynia Lisy i spojrzał na nią z żałością. - Panno Loren cóż to pływa na samym środku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lisa zerknęła do kociołka i zakłopotana podrapała się po głowie.- Eee… To chyba kawałek korzenia mandragory – mruknęła niepewnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Doprawdy? – mruknął cicho. – W takim razie dlaczego to ma dwoje oczu i właśnie na mnie patrzy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily i Lara zachichotały, a Lisa rzuciła im mordercze spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może ożyło? – zapytała głupio.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Z pewnością – odparł pobłażliwie profesor. – Niestety panno Loren, Troll.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyna jęknęła, a Slughorn obdarował ją pobłażliwym uśmiechem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak Lara nie zwracała już uwagi na Lisę. Teraz nareszcie przyszła kolej na nią. Nie wiedziała dlaczego nauczyciel ominął właśnie jej wywar, lecz musiał mieć ku temu jakiś powód.</div>
<div style="text-align: justify;">
Slughorn uważnie przyjrzał się zawartości jej kociołka i przemieszał w nim różdżką.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Hmm… To bardzo ciekawe panno White. Jaką ocenę otrzymała pani na egzaminie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wybitny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak. Tak myślałem. Czy zdaje sobie pani sprawę, co pani uwarzyła?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przyjrzała się eliksirowi i pokręciła głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Z jakiej strony korzystała pani w podręczniku?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Sto czter…dzieści – dokończyła cicho, zerkając na otwartą księgę przed sobą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jęknęła cicho, gdy zdała sobie sprawę z własnego błędu. Tak była zaabsorbowana krojeniem na równe części swego korzenia mandragory, że nie zauważyła gdy kilka stron, pod wpływem podmuchu ciepła, przewróciło się w przód.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Proszę wszystkich o zbliżenie się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uczniowie podeszli do ławki Lary, tłocząc się wokół kociołka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czy ktoś wie co to za eliksir?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To eliksir miłości – mruknął Snape, ledwie zerkając do naczynia. Widocznie zorientował się po słodkim zapachu wanilii bądź potrafił niezwykle szybko wertować stronice podręcznika.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak jest! Panna White po raz pierwszy w dziejach szkoły uwarzyła eliksir miłosny w przeciągu dwóch godzin i to w dodatku zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przygryzła ze zdenerwowania wargę, mając nadzieję na chociażby Zadowalający. Bądź, co bądź uwarzyła eliksir poprawnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Niestety nie mogę wstawić więcej niż Powyżej Oczekiwań, gdyż nie wywiązała się pani z obowiązku, jednakże mogę przyznać dziesięć punktów dla Gryffindoru za nieprawdopodobne… szczęście – uśmiechnął się i puścił jej oczko po czym machnął ręką, wskazując drzwi. - Koniec lekcji. Możecie wychodzić.</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="font-size: large;">S</span></b>iedziała na trawie, plecami opierając się o pień wysokiego dębu. Przyciągnęła kolana do piersi i objęła je ramionami. Delikatnie odchyliła głowę i wpatrzyła się w przepiękny zachód słońca. Przejrzyste niebo przybrało złocisty odcień, przechodząc kolejno w pomarańcz, szkarłat i purpurę. Gdzieniegdzie przewijały się przepiękne lawendowe wstęgi. Lara z rozkoszą przymknęła powieki, gdy delikatny wiatr owionął jej sylwetkę. Jasne włosy rozsypały się wokół jej twarzy, delikatnie ją muskając.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Długo zastanawiała się po co właściwie tu przyszła. Nie wiedziała co ją tu przygnało. Może chęć powspominania o tym co było, co utraciła i jak wiele się zmieniło, a może chciała jedynie uciec od całego tego zgiełku, natarczywych spojrzeń i szeptów za plecami. Chyba potrzebowała spokoju. Pomyślała o dzisiejszym dniu, próbując go jakoś podsumować, lecz nie potrafiła. Próbowała jakoś odnaleźć się w tym wszystkim, rozeznać co należy, a czego nie wypada. Jednak przychodziło jej to z trudnością. To był pierwszy dzień, pierwszy dzień nowego życia. To nic dziwnego, że czuła się zagubiona, samotna i odepchnięta. Nienaturalne byłoby, gdyby czuła się tu dobrze. Choć Lisa, jak widać już znalazła swoje miejsce w tym świecie. To zabawne, jak życie potrafi być przewrotne. W dawnej szkole Lara rzadko miała okazję rozmawiać z Lisą, częściej właściwie kłóciły się niż rozmawiały. Były siostrami. Co prawda przyrodnimi, ale jednak były. Mimo to nigdy nie potrafiły się porozumieć. Być może dlatego, że ich ojciec wolał matkę Lary. A może dlatego, że miały zupełnie odmienne charaktery. Lisa była twarda, ostra i odważna. Życie nauczyło ją jak sobie radzić z przeciwnościami losu, jak odgonić złe myśli i rzucić się w wir codziennej walki. Lara tak nie potrafiła. Była krucha i delikatna, zbyt wrażliwa, by móc odciąć się od przeszłości i żyć pełnią życia. Dopiero teraz uczyła się, jak być silną. W chwili, gdy postanowiła podjąć walkę w Ad Fontes jej życie diametralnie się zmieniło. Zaczęła dostrzegać to czego nigdy w życiu nie widziała. Nagle poczuła, że przez cały ten czas była uśpiona i dopiero teraz budzi się w niej prawdziwy duch walki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Jakie to wszystko dziwne, a zarazem niesamowite</i> – pomyślała. Jeszcze pół roku temu to ona była w centrum uwagi. To ją podziwiano i chwalono, to ona zawsze miała ostatnie słowo i to z nią wszyscy zawsze chcieli spędzać czas. Lisa kryła się w jej cieniu. Teraz jednak wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. To Lisa błyszczała w świetle reflektorów, to ona była teraz tą ważniejszą. Jednak Larze to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Czasem miała ochotę rzucić wszystko, przecisnąć się przez tłum fałszywych spojrzeń i uciec gdzieś daleko, tam gdzie nikt, by jej nie znalazł i teraz nareszcie mogła to uczynić. Nikt jej tu nie szukał, nikt nie próbował z nią rozmawiać ani do niczego jej zmuszać. Była wolna i tak cudownie szczęśliwa, gdy rola księżniczki spadła na Lisę, a ona mogła cieszyć się rolą zwyczajnej szarej myszki. Była tak bardzo szczęśliwa, a zarazem tak bardzo nieszczęśliwa…</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Gdy ocknęła się z zamyślenia słońce zniknęło już za horyzontem, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Powoli zebrała swoje rzeczy i ruszyła do zamku, czując że niemal unosi się nad ziemią. Wbrew wszystkiemu, co myślała to był dobry dzień, jeden z niewielu jakie ją czekały.</div>
<div>
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-23041156376070792012014-08-14T21:07:00.000+02:002014-11-11T19:33:08.004+01:00Rozdział II Hogwart<div style="text-align: center;">
<i>"Draco dormiens nunquam titillandus </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>- Nigdy nie łaskocz śpiącego smoka."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Motto Hogwartu</i></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>G</b></span>dy tylko wysiadła z powozu poczuła na sobie natarczywy wzrok. Rozejrzała się dookoła lecz nikogo nie dostrzegła. Ze zdziwieniem zmarszczyła brwi i zwróciła się do Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans zrobiła zdziwioną minę, ale bacznie rozejrzała się. Dookoła było pełno uczniów, którzy z radością witali mury Hogwartu. Nie była w stanie dostrzec niczego, co mogłoby zwiastować kłopoty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie ci się zdawało – uśmiechnęła się i łapiąc koleżankę pod rękę, ruszyła w stronę zamku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Pewnie tak…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hogwart tak jak opisywała Lily był ogromny. Zbudowany z ciemnego kamienia z licznymi wieżyczkami i basztami, sprawiał wrażenie fortecy nie do zdobycia. Z daleka dostrzegła przepiękne zdobienia wokół długich okien oraz ogromne kamienne gargulce strzegące wejścia do zamku. Całości dopełniały marmurowe schody oraz duże kolumny podtrzymujące strop.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na niebie pojawiły się już pierwsze gwiazdy, a ogromne błonia spowił mrok. W oddali słychać było szum drzew i głośne ujadanie dochodzące z pobliskiego lasu. Lara zadrżała pod wpływem chłodniejszego podmuchu wiatru i szczelniej otuliła się ciepłym szalikiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po chwili znaleźli się w Sali Wejściowej. Lara rozejrzała się po pomieszczeniu z podziwem. Sala była naprawdę ogromna. Mimo ciemnych kamiennych ścian wydawała się całkiem przytulna. Były tu trzy wejścia. Jedno prowadzące na zewnątrz, drugie do Wielkiej Sali, a trzecie schodami w dół z pewnością do lochów. Na samym środku natomiast znajdowały się ogromne marmurowe schody, które musiały łączyć tę salę z dalszą częścią zamku. Tuż nad głową, dostrzegła przepiękne malowidła zdobiące sufit, a na ścianach połyskiwały staromodne lampy, rzucające blade światło na zebranych uczniów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Witaj w Hogwarcie – zaśmiała się Lily. – Teraz musisz tutaj zostać. Rozmawiałam z Remusem, naszym prefektem i mówił, że czeka was taka sama ceremonia przydziału jak pierwszaków.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciekawa jestem, gdzie mnie przydzielą – westchnęła Lara. – Mam nadzieję, że nie do Slytherinu czy Hufflepuff, nie wytrzymam w lochach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily tylko uśmiechnęła się pokrzepiająco i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, by zasiąść wśród gryfonów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sala Wejściowa powoli pustoszała. Lara widziała coraz więcej znajomych twarzy z Ad Fontes. Podeszła do zwartej grupki, czekając w milczeniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku minutach drzwi ponownie się otworzyły i do pomieszczenia wlało się niespełna pół setki pierwszaków. Wszyscy przerażeni, ale i zafascynowani podążali za olbrzymim mężczyzną. Lara szeroko otworzyła oczy, wpatrując się w olbrzyma. Nosił ciemne wytarte spodnie oraz długą zieloną tunikę na którą zarzucił miękkie futro z norek. Do tego w dłoni trzymał stary parasol w kolorze brudnoróżowym, a stopy przywdział w wysokie, obite ciemną skórą buty. Całości dopełniały ciemne splątane włosy, długa broda i czarne jak żuki oczy. Wyglądał dość przerażająco i Lara nie dziwiła się, widząc przerażenie w oczach pierwszorocznych. Sama przestraszyła się nie na żarty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za nimi, z marmurowych schodów dobiegł ich kobiecy głos. Wszystkie głowy natychmiast zwróciły się w stronę groźnie wyglądającej kobiety. Była szczupła i wysoka, ubrana w ciemnozieloną szatę z wysoko spiętymi włosami. Twarz miała groźną, oczy szarozielone, usta wąskie, zaciśnięte niemal w jedną linię. Sprawiała wrażenie chłodnej i nieprzystępnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Witam w Hogwarcie – zagrzmiała. – Dzisiejsza ceremonia przydziału odbędzie się w nieco innych warunkach. Ustawicie się w dwóch rzędach. W jednym pierwszoroczni, w drugim uczniowie Ad Fontes. Jako pierwsi ceremonii dostąpią pierwszoroczni. Gdy tylko wyczytam nazwisko, należy podejść do stołka i włożyć tiarę przydziału na głowę. Ta natomiast przydzieli was do jednego z czterech domów. Do Slytherinu, Gryffindoru, Ravenlaw lub Hufflepuff. A teraz proszę się ustawić i za mną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara ustawiła się w samym środku, a tuż obok niej wcisnął się mały chłopiec. Ten sam, który stanął do walki w Ad Fontes, by bronić swych przyjaciół. Nie wiedziała jak udało mu się przeżyć, ale była to z pewnością nagroda za jego odwagę i poświęcenie. Był jedynym drugoklasistą który przeżył. Resztę stanowili uczniowie idący do szóstej i siódmej klasy. Łącznie w Hogwarcie było ich zaledwie trzynastu. Pozostała czwórka zdołała ukończyć naukę w Ad Fontes.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tylko przekroczyła próg Wielkiej Sali zamarła w osłupieniu. To co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Nie mogąc opisać własnych uczuć, zafascynowana rozglądała się dookoła. Po obu stronach sali stały po dwa obłożone złotą zastawą, stoły. Nad każdym z nich unosiły się sztandary, które miały charakteryzować każdy z domów. Wszędzie dookoła znajdowały się duże okna sięgające od podłogi aż po sam sufit. Lara wydała z siebie cichy jęk zachwytu, gdy dostrzegła rozpościerające się nad jej głową niebo. Prawdziwe niebo, takie samo jak za oknami. Ciemne i chmurne, gdzieniegdzie poprzetykane złocistymi gwiazdami. Omal nie przewróciła się z wrażenia, gdy sklepienie na moment zajaśniało przecięte błyskawicą. Tuż pod sufitem unosiły się niewielkie świeczki, których jasny blask oblewał twarze zebranych. Całości dopełniały kremowo perłowe postaci duchów, przenikających przez ściany oraz ogromny stół ustawiony na podwyższeniu, gdzie siedzieli wszyscy nauczyciele.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uczniowie z zachwytem podążyli za nauczycielką, stając w dwóch grupach tuż przed podwyższeniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ułożony na niskim stołku kapelusz nagle rozwarł się, a z jego ust popłynęła pieśń.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zafascynowana przysłuchiwała się mądrym słowom tiary. Miała wrażenie, że ten niepozorny kapelusz ma znacznie większe pojęcie o tym, co dzieje się na świecie, niż połowa czarodziejskiej społeczności.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po skończonej pieśni, wysoka nauczycielka podeszła do stołka i rozwinęła długą listę, wyczytując kolejne nazwiska. Po jakimś dwudziestym uczniu, Lara z niecierpliwością przestępowała z nogi na nogę. Zdawało się że ceremonia ciągnie się w nieskończoność. Założyła ręce na piersi i odchyliła głowę do tyłu, modląc się o cierpliwość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Znudzona? – usłyszała rozbawiony głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ledwie zerknęła na dziewczynę, która pojawiła się obok. Doskonale znała ten głos.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Troszeczkę – przyznała, uśmiechając się lekko.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie lepiej spójrz na stół nauczycielski, po lewej stronie Dumbledora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara natychmiast uniosła głowę i stając na palcach, zerknęła na stół. Tuż obok dyrektora siedział wysoki mężczyzna, pochylający się w jego stronę, szepcząc mu coś do ucha. Wydał jej się dziwnie znajomy, tak jakby gdzieś go już widziała. Kiedy już miała powiedzieć, że wcale nie wie kim on jest, mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na tłum uczniów. Lara wypuściła ze świstem powietrze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Co on tu robi? – warknęła do swej towarzyszki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A jak myślisz? Dumbledore potrzebował kogoś na miejsce poprzedniego nauczyciela. Jak widać Abrams wydał mu się idealny – mruknęła nie do końca przekonana własnym tokiem rozumowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mężczyzna miał około trzydziestki. Był wysokim i szczupłym czarodziejem o zimnych szarobłękitnych oczach. Włosy miał tak czarne, a cerę tak bladą iż zdawało się, że śmierć kryje się w nim samym. Ostre rysy twarzy, lekko haczykowaty nos i czarna kozia bródka nadawały mu groźny wyraz. Nosił czarną szatę z wysokim białym kołnierzem i ciężkie, obite skórą buty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zaklęła pod nosem. Jeden jedyny źle kojarzący jej się nauczyciel z Ad Fontes musiał akurat tutaj, w Hogwarcie, znaleźć pracę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- No mała, coś czuję że czekają nas ciężkie czasy – mruknęła ciemnowłosa dziewczyna, a Lara powoli pokiwała głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z pewnością nie czekało ich nic dobrego…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- White Lauren! – usłyszała swoje nazwisko jak przez mgłę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Była ostatnia i teraz cała szkoła skupiła na niej swój wzrok. Niemal widziała, jak na wygłodniałych twarzach uczniów, maluje się wyraz ulgi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szybko podeszła do niewielkiego stołka i nałożyła tiarę przydziału na głowę. Myślała, że będzie musiała długo czekać na decyzję kapelusza, jednak zaledwie ten dotknął czubka jej głowy, natychmiast wykrzyknął – Gryffindor!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara odetchnęła z ulgą. Warto było czekać tyle czasu, by wreszcie móc zasiąść wśród gryfonów. Czym prędzej zajęła miejsce koło Lily i uściskała ją radośnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Biedni puchoni – wyszeptała Evans, spoglądając na przygnębione twarze przy stole Hufflepuff.</div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zerknęła na wychowanków borsuka i westchnęła. Żaden uczeń z Ad Fontes nie trafił do Hufflepuff. Z trzynastu ocalałych najwięcej trafiło do Slytherinu, bo aż sześć osób. Ravenclaw uzyskał czworo nowych uczniów, a Gryffindor trzech, w tym Lare, małego chłopca i ciemnowłosą dziewczynę z którą gawędziła podczas ceremonii.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim na stołach pojawiło się jedzenie, powstał Dumbledore, by przemówić. Uczniowie zdawali się tak wygłodniali, że byliby w stanie rzucić się na samego dyrektora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Witajcie moi drodzy, zarówno ci starzy, jak i ci całkiem nowi uczniowie – zagrzmiał, rozkładając ręce jak dobrotliwy staruszek. – Ponieważ dzisiejsza ceremonia przydziału trwała nieco dłużej niż zazwyczaj…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nieco dłużej? – warknął pod nosem jeden z siedzących niedaleko gryfonów. – Też mi coś…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Łapa, przymknij się – syknął siedzący koło niego chłopak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zerknęła w ich stronę i dostrzegła tych samych chłopaków, co na Pokątnej. Szturchnęła lekko Lily i zapytała ciekawsko. - Który z nich to James? Bo już nie pamiętam…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Evans podążyła za jej wzrokiem i niechętnie spojrzała w ich kierunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ten rozczochrany – mruknęła bez cienia entuzjazmu i na nowo wsłuchała się w słowa dyrektora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara uśmiechnęła się rozbawiona zachowaniem rudej i przyjrzała się Jamesowi. Był całkiem przystojny, jak na takiego dzieciaka jakim zdawał się być z opowieści Lily. Miał kruczoczarne potargane włosy, ciepłe orzechowe oczy ukryte za okularami i całkiem ładny uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara! Pss… Lara! – ktoś wołał do niej z drugiego końca stołu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdezorientowała rozejrzała się. Kilkoro najbliżej siedzących uczniów również zaczęło się rozglądać. Dopiero po chwili dostrzegła czarną czuprynę wychylającą się zza kilku młodszych dziewcząt. To Lisa próbowała jej coś pokazać. Podążyła za jej wzrokiem i zmarszczyła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią wygłaszał krótką mowę na temat Ad Fontes.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- … dlatego mam nadzieję, że przyjmiecie ich do swego grona. Ja jako nauczyciel Obrony przed Czarną Magią postaram się przekazać wam całą wiedzę, jaką zdobyłem, niegdyś uczęszczając do Hogwartu i…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dalej Lara już nie słuchała. Okłamał ich. Przez cały ten czas okłamywał ich, że on też był tym „wybranym”, że on też uczęszczał do Ad Fontes. Obrzydliwy, kłamliwy…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Spojrzała w stronę Lisy. Ta nachyliła się w jej stronę i wyszeptała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Powinien był zdechnąć pod gruzami Ad Fontes. Tylko takie karaluchy jak on są w stanie wypełznąć z lochów i przetrwać nawet koniec świata.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkoro uczniów dziwnie spojrzało w stronę czarnowłosej, lecz ta nic sobie z tego nie zrobiła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ta twoja koleżanka chyba nie przepada za nowym nauczycielem – mruknęła Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara smutno pokiwała głową w chwili gdy półmiski na stołach wypełniły się jedzeniem. Po przemowie nowego nauczyciela nie miała ochoty nic jeść. Doskonale zdawała sobie sprawę, co miała na myśli Lisa. Podczas całej tej walki żadna z nich nie widziała go w zamku. Podobno zaszył się w lochach, by bezpiecznie teleportować się z Ad Fontes, w chwili śmierci dyrektora.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uczta powoli dobiegła końca. Najedzeni uczniowie z trudem wysłuchiwali ostatnich słów dyrektora, by po chwili z ciężkimi brzuchami zwlec się z krzeseł i podążyć za prefektami swych domów.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara razem z Lily ruszyły do wyjścia. Nigdzie nie widziały Lisy, co musiało oznaczać, że zdążyła wyjść przed nimi. Droga na sam szczyt wieży, gdzie mieścił się Pokój Wspólny Gryffindoru była niezwykle długa i wciąż pod górkę, jak zdążyła zauważyć Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ciągle tylko schody – mruczała sennie pod nosem Lara. – Tylko schody i schody… Lily kiedy my w końcu dojdziemy?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Już jesteśmy - zaśmiała się Evans - wskazała na portret grubszej kobiety w bladoróżwej sukni - wejście jest za Grubą Damą.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kobieta na portrecie zamachała swym olbrzymim wachlarzem i zapytała - hasło?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kolorowe świecidełka – odparła Lily, a portret uchylił, ukazując wejście do wieży Gryffindoru.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przeszła przez dziurę, a jej oczom ukazał się ogromny pokój. Cały w barwach szkarłatno złotych. Na środku znajdował się kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Tuż przed stały staromodne sofy, obite czerwonym perkalem. Dalej można było dostrzec kilka stolików i rozstawionych dookoła puf. Wszędzie pełno było złotych poduszek, czerwonych foteli i ozdób świadczących o przynależności do Gryffindoru. W okna wisiały szkarłatne zasłony, a na podłodze leżał miękki dywan. Pokój wydawał się niezwykle przytulny i przestronny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej zapamiętaj to hasło, bez niego cię nie wpuści – mruknęła Lily, wskazując na zamykający się portret. – Co jakiś czas zmienia hasła i czasami naprawdę trudno je zapamiętać.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara skinęła głową i wskazała na schody tuż przed sobą - dokąd prowadzą?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Te po lewo do sypialni chłopców, a te po prawo do dziewczyn. Z każdym rokiem dormitoria są coraz wyżej. My teraz musimy dojść prawie na samą górę, a za rok do tych ostatnich.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara z jękiem spojrzała w górę, czekało ją jeszcze sporo stopni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Znowu schody… - jęknęła i ruszyła za Lily.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wbrew pozorom droga nie zajęła im dużo czasu. Gdy tylko weszły do swojego dormitorium powitał je głośny krzyk Lisy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wyłaź stamtąd! Siedzisz tam już prawie pół godziny – wrzeszczała ciemnowłosa, waląc pięściami w drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było ono zbyt wielkie, jednakże bez problemu zmieściło się tu pięć łóżek, pięć szafek nocnych i ogromna szafa w pobliżu drzwi do łazienki. Ponadto przy każdym z łóżek stał kufer i reszta bagaży każdej z dziewczyn. Lara natychmiast dostrzegła swoje łóżko. Podeszła do pustej klatki z sową i ze zdziwieniem zmarszczyła brwi. Nie przypominała sobie, by wypuszczała sowę przed dojazdem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ja ją wypuściłam. Robiła straszny hałas.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara odwróciła się i dopiero teraz dostrzegła siedzącą po turecku dziewczynę na ostatnim łóżku, tuż przy ścianie. Miała krótkie czarne włosy sięgające ramion, ciemnoniebieskie duże oczy i bladą cerę. Długa grzywka niemal całkowicie zasłaniała jej jedno oko, a usta umalowane ciemnofioletową szminką nadawały jej twarzy mroczny wygląd. Była raczej niewysoka, choć trudno było to stwierdzić, gdy siedziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- O dziękuję… - Tak zaskoczył ją nietypowy wygląd dziewczyny, że nie wiedziała co ma powiedzieć. – Jestem Lara – dodała po chwili.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Amanda, ale wszyscy mówią do mnie Mandy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie. Nie bardzo wiedziała jak ma się zachowywać w stosunku do Mandy. Była naprawdę dziwna, a przy tym miała niezwykle mroczny głos i każdą sylabę jakby przeciągała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym czasie Lisa nadal dobijała się do drzwi łazienki, klnąc na wszystkich świętych.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Kto tam siedzi? – zapytała w końcu Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie chcesz wiedzieć – mruknęła Lisa i uśmiechnęła się kpiąco.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To Mary. Nasza pani i królowa. Nasza zbawicielka. Nasza ostoja w chwilach zgrozy, nasza matka w chwilach cierpienia, nasza…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Mandy wystarczy – ucięła Lily. – Myślę, że Lara i Lisa zrozumiały.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziewczyny zerknęły na Mandy, a potem wymieniły szybkie spojrzenia. Choć w głosie Amandy nie było cienia ironii, smutku, złości czy jakichkolwiek innych emocji, zdawało się że w jej oczach na moment zagościły wesołe iskierki. Lara patrzyła na nią z prawdziwym podziwem. Nie znała nikogo kto mógłby mówić przez cały dzień tym samym monotonnym głosem. Nie zmieniając choć na chwilę barwy czy wysokości głosu. Mandy była dla niej prawdziwym objawieniem, zdawało się że tylko ona potrafiła tym samym tonem opowiadać zarówno o wojnach, jak i o dzisiejszym śniadaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W końcu drzwi łazienki uchyliły się i do dormitorium wkroczyła Mary. Ubrana w szykowną koszulkę nocną ruszyła w stronę swojego łóżka. Posiadała ładne brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Rysy twarzy miała delikatne, jak u dziecka, a uśmiech szeroki i wypielęgnowany. Nie zaszczycając Lisy nawet spojrzeniem, położyła się na łóżku i zasłoniła kotary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Aha – skwitowała Lisa i weszła do łazienki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara zerknęła na Lily i uniosła brwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie pytaj – mruknęła ruda i otworzyła kufer, by rozpakować swoje rzeczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-35102124321670207392014-08-09T15:08:00.002+02:002014-11-11T19:15:04.660+01:00Rozdział I Nowy Początek<div style="text-align: center;">
<i>"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, </i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie."</i></div>
<div style="text-align: right;">
<i>- Wisława Szymborska</i></div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>P</b></span>owolnym krokiem przemierzała ulice Londynu. Potrzebowała dużo czasu, by dojść do siebie po ostatnich wydarzeniach. Teraz wakacje powoli dobiegały końca. Pamiętała, jak jeszcze rok temu ekscytowała się wyjazdem do Ad Fontes. Uśmiechnęła się smutno i westchnęła cicho, gdy oczyma wyobraźni ujrzała niewielki zamek z białego kamienia otoczonego złotą bramą. Pamiętała każdy detal, ogromne marmurowe schody prowadzące na dziedziniec, piękne srebrne zbroje pilnujące wejścia, cudowne złote poręcze, długie błękitne zasłony w każdym oknie, miękkie dywany, ogromną figurę Białej Damy, która była symbolem Ad Fontes, eleganckie, obite perkale fotele czy pozłacane półki biblioteki. Wszystko to sprawiało, że tak bardzo kochała tą szkołę. Te małe, na pozór nic nieznaczące drobiazgi miały dla niej niezwykłą wartość sentymentalną. I mimo, że starała się o tym nie myśleć to nadal widziała, jak te piękne mury giną w przepaści, by już nigdy więcej nie ujrzeć światła dziennego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jednak zamek to tylko budynek. Teraz już nic z niego nie pozostało, ani śladu po tym, że kiedykolwiek w ogóle istniał. Można się z tym pogodzić. Jednak jak zatrzeć pamięć tylu poległych w tej bitwie? Jak żyć ze świadomością, że nigdy więcej już ich nie zobaczy? Tam były dzieci, takie niewinne i bezbronne, prawie żadne nie przeżyło. Jak można nad czymś takim przejść do porządku dziennego? Miała ochotę unieść ręce i krzyczeć do tego kogoś, tam wysoko w niebie. Dlaczego pozwala się na takie barbarzyństwo, gdy ludzkie istnienie jest tak niezwykle kruche i delikatne, tak cenne…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nadal miała w głowie jeden z wielu artykułów z Proroka Codziennego, gdzie dyrektor Ad Fontes, Ignacy Arkady Hughes, oskarżony został o przedkładanie spraw szkoły ponad dobro uczniów, a profesor Melinda Harvay uznana została za winną zbezczeszczenia zwłok niewinnych dzieci i pozbawienia rodziców możliwości ich pochowania. Ponadto uznano, że zarówno szkoła, jak i uczniowie dostali po części to, co im się należało, a to tylko dlatego, że odizolowali się oni od innych szkół i nauczali tylko tych, którzy pochodzili z czystomagicznych rodzin.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pod spodem natomiast umieszczono zdjęcia siedemnastu uczniów, którym udało się przeżyć. Siedemnastu z siedemdziesięciu… Przynajmniej ta ostatnia informacja zdawała się być prawdziwa.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wciąż zastanawiała się, ile jeszcze Prorok będzie sobie używał na ich tragedii. To co wypisywali to kompletna bzdura. Ciekawa też była, ilu ludzi jeszcze w to uwierzy i jak zareagują na ich pobyt w Hogwarcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niespełna miesiąc temu, gdy zdawało się, że sprawa nieco ucichła, jej dom odwiedził sam Albus Dumbledore, proponując miejsce w swojej szkole, Hogwarcie. Oczywiście zgodziła się, wiedziała, że dostaje od losu drugą szansę. Żadna szkoła po tym co wypisywano w gazetach z pewnością nie przyjęłaby nikogo z Ad Fontes. I gdy już naprawdę myślała, że choć na chwilę o nich zapomniano, temat na nowo powrócił, by z jeszcze większą siłą w nich uderzyć. Może gdyby przy władzy byli inni ludzie, a media nie myślały tylko o tym jak szybko zarobić, oddano by należyty honor i cześć poległym podczas walki. Teraz to nie profesor Hughes, ani też nie profesor Harvay, a gazety zbezcześciły pamięć tych pięćdziesięciu uczniów, którzy oddali życie w imię wyższego dobra.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy tak rozmyślała nawet nie zauważyła kiedy dotarła do Dziurawego Kotła. Spojrzała na obskurny lokal i przeszedł jej dreszcz po plecach, nie często bywała w takich miejscach. Niechętnie weszła do środka, rozglądając się dookoła. Nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi, co przyjęła z ulgą. Pomieszczenie było niezwykle pojemne. Wszędzie znajdowały się drewniane kwadratowe stoły, a przy każdym co najmniej cztery drewniane krzesła. Po prawej stronie wznosiły się drewniane schody, a na ścianach wisiały okrągłe lampy, rzucające blade światło na cały lokal. Tuż naprzeciwko wejścia zauważyła bar, szybkim krokiem podeszła w tamtą stronę, by zapytać o wejście na Pokątną. Zaledwie podeszła do lady barman wskazał drzwi tuż za sobą, gdzie bezustannie wchodzili i wychodzili różni czarodzieje. Podziękowała cicho i ruszyła do drzwi. Ktoś przed nią zastukał kolejno w kilka cegieł, a wejście samo się utworzyło. Czym prędzej ruszyła za tłumem czarodziejów, nie chcąc przegapić jedynej możliwej drogi na Pokątną.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Magia tego miejsca faktycznie nie była przesadzona. Tu aż roiło się od niezwykłych rzeczy. Wszędzie było pełno ludzi. Od dorosłych poważnie wyglądających, po wesołych i szczęśliwych uczniów Hogwartu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszym sklepem jaki odwiedziła był ten z szatami. Potrzebowała nowych szat, ponieważ w Ad Fontes wszyscy ubierali się na biało. Tutaj w Hogwarcie potrzebowała czarnych ubrań. Postanowiła tę część zakupów wykonać, jak najszybciej. Nie lubiła całego tego mierzenia i nakłuwania igłami. Na szczęście ruch u Madame Malkin nie był zbyt wielki, co powitała z ulgą. Przymiarka okazała się zadziwiająco szybka i nim się spostrzegła szła już po nowe podręczniki. Zerknęła na swój wykaz, marszcząc czoło. Miała zaledwie siedem przedmiotów, te które potrzebne jej były, by w przyszłości zdobyć wymarzone wykształcenie. W Hogwarcie bowiem po końcowych egzaminach w piątej klasie, każdy z uczniów miał obowiązek wybrać sobie te przedmioty z którymi wiąże przyszłość.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy weszła do sklepu, powitał ją zapach starego pergaminu, który tak uwielbiała. Mocniej odetchnęła cudownym zapachem i podeszła do lady, podając sprzedawcy wykaz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Zaklęcia, Eliksiry, Transmutacja, Historia Magii… - mruczał pod nosem sklepikarz, biegając między półkami. – Co my tu jeszcze mamy… Ach tak Obrona przed Czarną Magią, Zielarstwo i Starożytne Runy…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W tym momencie mały dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił i do sklepu weszła jakaś dziewczyna. Spojrzała na nią zielonymi oczami i uśmiechnęła się przyjaźnie. Miała bardzo ładny uśmiech, w ogóle była bardzo ładna. Miała nie więcej niż 160 centymetrów wzrostu, długie rude włosy, przyjazne szmaragdowe spojrzenie i kilka piegów na drobnym nosku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Ach Lily, to znowu ty? – zapytał sprzedawca, uśmiechając się pogodnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak, zapomniał mi pan sprzedać podręcznika do Eliksirów. - Dziewczyna nie wydawała się zła, wręcz przeciwnie, miała świetnych humor.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas gdy sklepikarz poszedł szukać podręczników, Lily zagadnęła. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Też szósty rok? – zapytała, spoglądając na książki spoczywające na ladzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak – odparła z uśmiechem Lara. Lily wydawała jej się naprawdę miłą osobą, dlatego tym bardziej ucieszyła się, że są w tym samym wieku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Z jakiego jesteś domu? Nie mogę sobie przypomnieć, żebym cię już wcześniej widziała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rudowłosa przyglądała się uważnie koleżance, próbując przypomnieć sobie jej twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- To mój pierwszy rok w Hogwarcie, jestem z Ad Fontes. Pewnie słyszałaś.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily zrobiła zakłopotaną minę. Zdawało się, że nie wie, jak ma się zachować. Próbowała się uśmiechnąć, lecz nie bardzo jej to wyszło.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W porządku – zaśmiała się sztucznie Lara. – Wy, uczniowie z Hogwartu nie musicie lubić nas, z Ad Fontes – mruknęła i odetchnęła z ulgą, gdy sklepikarz przyniósł resztę jej książek. Zapłaciła za wszystko, po czym grzecznie podziękowała i wyszła ze sklepu. A już miała nadzieję, że poznała kogoś miłego z Hogwartu, ale jak zwykle coś musiało pójść nie tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szybkim krokiem oddaliła się od sklepu, chcąc jak najprędzej zrobić zakupy i wydostać się z tej ulicy. Już miała ruszyć w stronę sklepu ze zwierzętami, gdy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Obróciła się zdziwiona i ujrzała przed sobą Lily. Dziewczyna ciężko oddychała, próbując złapać oddech. Widocznie biegła za nią przez całą tą drogę od sklepu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Przepraszam – powiedziała, gdy już odzyskała oddech – nie chciałam byś źle odebrała moje zachowanie, po prostu czytałam, co przeszliście, jak wielu waszych przyjaciół poległo w walce i nie wiedziałam, co mam powiedzieć, by cię nie urazić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Wystarczyło cokolwiek.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Naprawdę bardzo mi przykro, jeszcze raz przepraszam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara spojrzała w zielone oczy Lily i dostrzegła w nich jedynie troskę, zakłopotanie i wyraz wielkiej skruchy, co sprawiło że złość od razu jej przeszła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła delikatnie. – To chyba normalna reakcja.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się radośnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Może masz ochotę na lody? Tu niedaleko jest świetnia lodziarnia. Mogłybyśmy usiąść i trochę porozmawiać – zaproponowała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Czemu nie, opowiesz mi trochę o Hogwarcie, bo z książek i tak niewiele się dowiedziałam – zaśmiała się i razem z nową koleżanką ruszyła w stronę lodziarni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lily zdawała się być niezwykle pogodną osobą. Z zapałem opowiadała o zamku, nauczycielach i znajomych. Lara właśnie słuchała, jak jeden z chłopców na jej roku podpalił sobie szatę, gdy dostrzegła dwóch przechodzących czarodziei. Mogli być mniej więcej w ich wieku. Wysocy, przystojni, dobrze zbudowani. Jednak nie to przykuło jej uwagę, to natarczywe spojrzenie jednego z nich dało jej do myślenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lily… - przerwała jej, wskazując głową w stronę oddalających się chłopców – znasz ich?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Panna Evans wytężyła wzrok i bez entuzjazmu pokiwała głową.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Tak to James i Syriusz. Są w Gryffindorze na tym samym roku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Jeden z nich jakoś dziwnie na nas zerkał – mruknęła Lara.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Bardzo możliwe. James ciągle robi sobie głupie żarty, zwykle pyta na całą szkołę czy się z nim umówię, choć czasem podejmuje nieco bardziej radykalne środki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przyjrzała jej się uważnie. Zdawała się być zmęczona zachowaniem chłopaka, dokładnie tak jakby z dnia na dzień zniechęcał ją do siebie coraz bardziej.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- W takim razie może powinnaś się z nim umówić? – zaproponowała ostrożnie. Nie znała zbyt dobrze Evans, więc nie wiedziała czym to się może skończyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lara… – westchnęła Lily – nie znasz go. To są tylko głupie żarty, których naprawdę mam już dość. To nie tak, że nie chodzę na randki, nie spotykam się z innymi. Bo robię to tak samo często, jak inne dziewczyny. Chodzi tylko o to, że ja nie potrafię z nim rozmawiać. Względem mnie jest taki… dziecinny. Tylko zabawa mu w głowie, nic go nie obchodzi, zupełnie tak jakby nie miał do niczego szacunku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara przez chwilę zastanawiała się nad słowami Lily. Miała w głowie już gotową odpowiedź, lecz starała się ją dobrze ubrać w słowa. Tak, by Lily źle jej nie zrozumiała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- A nie pomyślałaś, że to może strach przed nieznanym każe mu cię podrywać w tak prymitywny sposób? – uniosła brwi ku górze. - Poza tym spójrz na to z drugiej strony. Teraz jest czas nauki i zdobywania wiedzy, ale są to również nasze najpiękniejsze lata życia. Lepiej żeby wyszalał się teraz, gdy jeszcze nie bierze za siebie odpowiedzialności, bo potem pozostanie mu jedynie dom, rodzina i praca, a to naprawdę olbrzymi obowiązek. Myślę, że ty też jesteś w stanie to zrozumieć, bo kiedy ma się bawić, jak właśnie nie teraz?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Słowa Lary odniosły olbrzymi skutek. Lily zamyśliła się, zastawiając się nad tym co usłyszała. Być może Lara ma rację. Może to ona nie dostrzega pewnych oczywistych prawd, które James już dawno odkrył. Być może to ona jest w błędzie, a nie on… Jednak czując narastającą panikę, że to ona może być wszystkiemu winna, szybko odepchnęła od siebie tę myśl.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Lepiej zmieńmy temat. Mam już dosyć Jamesa w szkole, nie potrzebuję go też tutaj – zaśmiała się sztucznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lara nic nie powiedział lecz już na samym początku znajomości zauważyła, że Lily się zwyczajnie boi. Pytanie tylko, czego?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-51678575766122447832014-08-06T14:01:00.002+02:002014-11-11T19:01:18.215+01:00Prolog<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<i>"Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, </i><br />
<i>Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna."</i><br />
<div style="text-align: right;">
<i>- George Byron</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><b>O</b></span>głuszający ryk wypełnił jej uszy, gdy wschodnie skrzydło zamku zostało zmiecione niczym domek z kart. Z przerażeniem patrzyła, jak podłoga osuwa jej się z pod nóg, a odłamki kamiennej ściany spadają w przepaść. Czując narastający strach, powoli cofała się dopóki nie dotknęła plecami chłodnej ściany. Stała jak zaczarowana na skraju walącego się zamku, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. To był ich ostatni dzień, ostatni dzień tuż przed wakacyjną przerwą. Jeszcze przed godziną zaliczała egzamin z astronomii, jeszcze przed godziną szkoła tętniła życiem, a teraz nie ma już nic z wyjątkiem zbezczeszczonych ruin. Stojąc nad przepaścią starała się zrozumieć, co się stało, jak to możliwe, że po jej pięknym Ad Fontes pozostało już tylko wspomnienie, że ten zaczarowany świat prysnął jak bańka mydlana. Czuła, że powinna coś zrobić, rzucić się w wir walki, ratować siebie i innych, nieść pomoc, lecz nie potrafiła. Paraliżujący strach sprawiał, że czuła się mała i bezbronna, zbyt słaba by cokolwiek zrobić.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W oddali słyszała odgłosy nieuchronnie zbliżającej się walki. Głośno wykrzykiwane zaklęcia i przerażone jęki błagających o litość dzieci. Płacz, ból i strach wypełniały cały zamek niczym gęsty dym, unoszący się nad stertą ciał na dziedzińcu. Oprawcy nie pozostawiali żadnych złudzeń, mordowali każdego, kogo spotkali na swej drodze, rozsiewali strach, żal i panikę. Zło wypełniające ich dusze teraz panoszyło się w każdej sali, w każdym korytarzu i zakamarku, niegdyś pięknego Ad Fontes.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tylko głupcy rzucali się w wir walki, tylko ci najbardziej destrukcyjni młodzi ludzie gotowi byli umrzeć w imię wyższych wartości. Nie tego ich tutaj uczono, nie tego od nich wymagano. Nikt ich na to nie przygotował, mimo wyraźnych znaków nadchodzącego zła.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czując wzbierającą w sobie złość na nauczycieli, na oprawców i całą niesprawiedliwość świata, podjęła szybką decyzję. Niewiele myśląc biegiem rzuciła się w stronę zbliżających się odgłosów walki. Wyciągnęła przed siebie różdżkę i pognała schodami w dół. Jej oczom ukazał się przerażający widok. Wszędzie dookoła rozgrywała się walka, czarne zamaskowane postaci nadchodziły z każdej strony. Coraz więcej i więcej. Zobaczyła jak olbrzymi mężczyzna ciska zielonym światłem w uciekających pierwszoklasistów, śmiejąc się szaleńczo. Jeden z chłopców, chcąc chronić resztę, stanął na środku gotów do poświęcenia. Podczas gdy reszta uciekała, on odpierał atak przeciwnika. Jednak mężczyzna zdawał się być rozbawiony zachowaniem chłopca, bo jego śmiech niósł się echem po sali. W chwili, gdy zamaskowany czarodziej unosił różdżkę w ostatecznym ruchu, Lara zamachnęła się, wypowiadając szybko zaklęcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
– Drętwota!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rażony siłą zaklęcia mężczyzna opadł bezwładnie na podłogę, tracą przytomność. Chłopiec ze zdziwieniem rozejrzał się dookoła, lecz unoszący się zewsząd dym, skutecznie odciął go od reszty walczących. Lara rzuciła się przed siebie, co rusz stając do walki z kolejnymi czarodziejami. Musiała dostać się na sam dół, tam z pewnością była bardziej potrzebna. Gdy wreszcie ostatnia ze stojących jej na drodze zamaskowanych postaci poległa, dziewczyna szybko pognała schodami prowadzącymi do głównego holu. Przy ostatnim stopniu niemal wpadła na stertę ciał. Z żalem dostrzegła znajome twarze zastygłe w wyrazie przerażenia. Wiedząc, że nie jest w stanie już dla nich zrobić, ukradkiem, pomiędzy kolejnymi wybuchami, prześlizgnęła się do Sali Jadalnej, gdzie odgrywała się największa walka. Nim zdała sobie sprawę, co robi, wpadła do środka. Natychmiast dostrzegła, że siły tamtych są znacznie większe niż ubranych w białe szaty uczniów. Wśród odłamków kamiennych postumentów, połamanych krzeseł i stołów, potłuczonych talerzy, podartych sztandarów, ubrań i niegdyś białych szat, leżały ciała bezbronnych dzieci. Zarówno tych starszych, jak i młodszych. Zbezczeszczone i poniewierane, jakby nie miały żadnego znaczenia, jakby śmierć tak młodych istot była czymś zupełnie naturalnym. Z bólem dostrzegła, że walczy już zaledwie garstka uczniów. Poniżej piętnastego roku życia nie widziała już nikogo. To była prawdziwa rzeź. Nauczyciele też zdawali się być coraz słabsi, a zamaskowanych czarodziejów nadal przybywało.W całym tym zamieszaniu nawet nie zwróciła uwagi, że przez ponad godzinę walki nikt z zewnątrz nie ruszył im na pomoc.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W pewnym momencie ogłuszający huk wypełnił całą salę, a dwie największe ściany runęły. Miała wrażenie, że wszystko nagle zamarło, że czas stanął w miejscu. Widziała jak profesor Harvey przerywa walkę i biegnie w stronę gruzów, jak uczniowie z przerażeniem na twarzy przestają walczyć, a zamaskowani ludzie wykorzystują sytuację, wrzeszcząc z uciechy. Nie zważając na niebezpieczeństwo, Lara rzuciła się za profesor Harvey. Widziała lecące w swoim kierunku zaklęcia. Starała się je odpierać, lecz była już zmęczona walką. Po prostu biegła przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Kilka razy nie zdążyła się uchylić, jednak moc zaklęć była zbyt słaba, by mogła ją zatrzymać. Gdy tylko dopadła do miejsca, gdzie kiedyś dwie kolumny podpierały sklepienie, dostrzegła jak profesor Harvay wraz z trzema innymi nauczycielami wydobywają spod gruzów ciało dyrektora. Mężczyzna z trudem oddychał, próbując wykrztusić z siebie kilka słów. Profesor Harvay pochyliła się nad nim, w milczeniu słuchając ostatnich poleceń, podczas gdy troje innych nauczycieli odpierało wrogie zaklęcia, dając jej trochę czasu. Gdy wreszcie dyrektor wydał ostatnie tchnienie, Melinda Harvay, nowa dyrektorka Ad Fontes natychmiast dołączyła do walki, przekazując rozkazy między rzucanymi zaklęciami. Zdawało się, że nabrała jakby nowej siły. Rzucała zaklęcia niemal tak sprawnie, jak jeszcze przed godziną, gdy zaczęła się walka.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I nagle, gdy wydawało się, że nic gorszego już stać się nie może, poczuła jak ziemia po raz kolejny osuwa jej się spod nóg. Nagłe zatrzęsienie wywołało prawdziwą panikę i wszyscy zaczęli uciekać. Dopiero teraz dostrzegła, co się dzieje. Profesor Harvay celowała prosto w podłogę, która rozstępowała się na dwie połowy, oddzielając uczniów od zamaskowanych postaci. Gdy zamek został przecięty na pół, nagle wszystko zaczęło się przechylać. Lauren czym prędzej chwyciła się kamiennego filara, by nie spaść w przepaść. Pośród krzyków przerażenia zdołała usłyszeć jedynie jak nauczyciele wykrzykują, by każdy przywołał miotłę. Jednak wielu z uczniów nie słyszało polecenia, a inni w walce stracili różdżki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- Accio! – krzyknęła najgłośniej, jak potrafiła, myśląc o swojej nowej miotle schowanej tuż pod łóżkiem. Wielu uczniów poszło w jej ślady, przywołując stare miotły ze schowków woźnego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po kilku sekundach sala wypełniła się miotłami. Lara niewiele myśląc złapała się swojej i szybko wsiadła. Nadal trzymając różdżkę w dłoni wyleciała przez dziurę w ścianie i wzbiła się wysoko w powietrze. Pragnęła, jak najszybciej wydostać się z tego miejsca, jednak wiedziała, że nim to zrobi musi jeszcze po coś wrócić do zamku. Przyparła do miotły całym ciałem i z oszałamiającą prędkością obleciała zamek dookoła w poszukiwaniu biblioteki mieszczącej się w zachodnim skrzydle. W oddali widziała jak uczniowie przebijają się przez jasno perłową barykadę chroniącą zamek przed mugolami. Nie chcąc tracić więcej czasu, wpadła do zamku przez najbliższe otwarte okno i zapadającymi się korytarzami pognała w stronę biblioteki. Zaledwie kilka minut później dotarła na miejsce. Drzwi były otwarte na oścież, a książki walały się po podłodze. Przeleciała nad zniszczonymi regałami, aż do samego końca pomieszczenia, gdzie znajdowały się Zakazane Księgi, odgrodzone stalową kratą. Lara wyciągnęła różdżkę i wypowiadając zaklęcie, machnęła nią energicznie. Krata z głośnym hukiem rozpadła się, a Lara dopadła do opasłej księgi, której położenie znała aż za dobrze. W chwili, gdy miała opuścić bibliotekę dostrzegła coś, co przykuło jej uwagę. Nie zastanawiając się zbyt długo pochwyciła kolejną książkę i w ostatniej chwili wyleciała przez okno, rozbijając szybę. Dźwięk tłuczonego szkła zagłuszył potężny odgłos walących się murów. Lara wzbiła się w powietrze, a jej brudna od dymu i popiołów szata załopotała na wietrze. Poczuła jak chłodne powietrze owiewa jej spoconą i brudną od krwi twarz i przymknęła oczy z błogością. Wzbiła się wysoko do nieba i z daleka obserwowała jak jej ukochany zamek Ad Fontes zapada się pod ziemię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-80038409687046476482014-08-05T22:31:00.000+02:002015-09-25T22:32:38.282+02:00Kontakt<div style="text-align: justify;">
Jedynym miejscem, gdzie możecie się ze mną kontaktować niepublicznie jest e-mail. Zaglądam tam, co najmniej raz w tygodniu, więc na pewno zauważę każdą wiadomość i niezwłocznie odpiszę. Proszę tylko, aby Wasze maile miały jakiś tytuł, może to być liczba, znak interpunkcyjny czy zlepek nic nieznaczących liter, w innym wypadku Wasze wiadomości trafią do SPAMu a tam niestety nie zawsze zaglądam. <<b>m.j@onet.com.pl</b>></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli natomiast nie macie oporów by pisać publicznie to można się ze mną skontaktować przez każdego z moich blogów. Na wszystkie komentarze staram się odpowiadać, więc zachęcam do takiego właśnie kontaktu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/">http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://siegajac-gwiazd.blogspot.com/">http://siegajac-gwiazd.blogspot.com/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://syriusz--black.blogspot.com/">http://syriusz--black.blogspot.com/</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://kartoteka-filcha.blogspot.com/">http://kartoteka-filcha.blogspot.com/</a></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-77759064361756573262014-08-05T21:29:00.000+02:002015-09-20T21:35:12.767+02:00Historia Hogwartu<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Blog powstał 05.08.2014r. na potrzeby opowiadania. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Szablon na blogu jest mojego autorstwa.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Adres bloga: <a href="http://siegajac-gwiazd.blogspot.com/">http://siegajac-gwiazd.blogspot.com/</a><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Tytuł bloga: "Być spadającą gwiazdą w czyichś marzeniach i spełniać każde życzenie"<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Autorka: Furia<o:p></o:p></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;">Opis: <span style="line-height: 115%;"><i>„[…] i wtedy nagle niebo pociemniało, a świat spowił
mrok, </i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><i> bowiem nawet gwiazdy blakły przed jej obliczem.”</i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="line-height: 115%;"><i><span style="font-family: inherit;"> - Syriusz Black</span></i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Moje blogi: </span></span><br />
<br />
<ul>
<li><a href="http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/" style="font-family: inherit; line-height: 16.866666793823242px;">http://utkana-z-wiatru.blogspot.com</a></li>
<li><a href="http://syriusz--black.blogspot.com/">http://syriusz--black.blogspot.com</a></li>
<li><a href="http://kartoteka-filcha.blogspot.com/" style="font-family: inherit;">http://kartoteka-filcha.blogspot.com</a></li>
</ul>
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">FAQ --> czyli najczęściej zadawane pytania.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Co to jest Ad Fontes?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">To szkoła tylko dla wybranych uczniów, do której
uczęszczały Lara i Lisa. Uczniowie Ad Fontes musieli pochodzić z czysto
magicznych rodzin. Patronką szkoły była Biała Dama, stojąca w holu. Młodzi
czarodzieje zobowiązani byli chodzić w białych szatach, przewiązanych złocistą
szarfą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Był to niewielki marmurowy zamek, który mieścił około
70 uczniów. Pod koniec roku szkolnego (1976r.) do zamku wdarli się
śmierciożercy, którzy zrujnowali całą posiadłość.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Dlaczego śmierciożercy wkroczyli do Ad Fontes?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ uważali, że uczniowie tej szkoły są dla nich
zagrożeniem. Ponadto szukali czegoś, co niestety na zawsze przepadło w
czeluściach ziemi.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Czego śmierciożercy szukali?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Zakazanych Ksiąg o prastarej mocy, która pozwoliłaby
Voldemortowi zapanować nad światem.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Dlaczego nikt z zewnątrz nie przybył z pomocą uczniom?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ Ad Fontes chroniły bardzo potężne czary, które
uniemożliwiały nawet byłym uczniom dotarcie do zamku. Jedynie obecni uczniowie
i nauczyciele mogli dostać się do środka. Ponadto Ad Fontes nie było lubiane
przez społeczność czarodziejów z powodu na klasyfikację rasową. Nikt z
walczących nie miał możliwości ani czasu powiadomić biura Aurorów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Więc, w jaki sposób dostali się tam śmierciożercy?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ktoś musiał im w tym pomóc.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Dlaczego uczniów wcześniej nie ewakuowano?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ dyrektor do samego końca nie chciał pozwolić,
by mury zamku przepadły. Dopiero po jego śmierci czary przestały działać i
profesor Harvay postanowiła ocalić resztę uczniów.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Ilu uczniów z Ad Fontes przeżyło?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Razem siedemnastu, z czego czterech zdążyło ukończyć
już szkołę.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Jak to jest z Larą i Lisą?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Lara i Lisa to przyrodnie siostry, mające wspólnego
ojca. Dziewczyny od zawsze wiedziały, że są siostrami jednak nigdy nie
przepadały za sobą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Jak to możliwe, że są przyrodnimi siostrami i są w
jednym wieku?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Normalnie. Lisa urodziła się w styczniu, Lara
natomiast w październiku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Dlaczego dziewczyny się tak nienawidzą?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ ich ojciec wybrał matkę Lary, a Melisę
porzucił. Dziewczyna do tej pory nie może mu tego wybaczyć.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><b>Dlaczego dziewczyny mają inne nazwiska?</b><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Ponieważ ich ojciec nigdy nie uznał Lisy i ta otrzymała
nazwisko po matce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">W razie wątpliwości proszę o wszystko pytać pod tym postem.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<br /></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-70836463528558432282014-08-05T16:32:00.000+02:002014-08-28T01:07:33.177+02:00Sieć Fiuu<div style="text-align: center;">
KATALOGI</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
1.<a href="http://www.katalogowo.blogspot.com/" target="_blank"> Katalogowo</a></div>
<div style="text-align: center;">
2. <a href="http://blogowasfera.blogspot.com/" target="_blank">Blogowasfera</a></div>
<div style="text-align: center;">
3. <a href="http://rejestr-blogow.blogspot.com/" target="_blank">Rejestr-blogow</a></div>
<div style="text-align: center;">
4. <a href="http://posegregowane.blogspot.com/" target="_blank">Posegregowane</a></div>
<div style="text-align: center;">
5.<a href="http://kartoteka-filcha.blogspot.com/" target="_blank">Kartoteka-Filcha</a></div>
<div style="text-align: center;">
6. <a href="http://katalog-opowiadan.blogspot.com/" target="_blank">Katalog-opowiadan</a><br />
7. <a href="http://k-a-t-a-l-o-g-n-i-k-i.blogspot.com/" target="_blank">k-a-t-a-l-o-g-n-i-k-i</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
SZABLONIARNIE</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
1. <a href="http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/" target="_blank">Zaczarowane-szablony</a></div>
<div style="text-align: center;">
2. <a href="http://graphicpoison.blogspot.com/" target="_blank">Graphicpoison</a></div>
<div style="text-align: center;">
3. <a href="http://maudlaisy.blogspot.com/" target="_blank">Maudlaisy</a></div>
Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6661159887452749140.post-47289658893026045962014-08-05T15:38:00.000+02:002014-08-06T15:39:21.981+02:00Kartoteka Filcha<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Lara White</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-IHpwY8RJInA/U-ItzW6hyDI/AAAAAAAAAHk/MgrQ_uIIcL8/s1600/lara.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-IHpwY8RJInA/U-ItzW6hyDI/AAAAAAAAAHk/MgrQ_uIIcL8/s1600/lara.png" height="125" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Melisa Loren </span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ToH_G_dEWRI/U-Itz7rjTZI/AAAAAAAAAHw/r_jFNE6LgL0/s1600/lisa.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ToH_G_dEWRI/U-Itz7rjTZI/AAAAAAAAAHw/r_jFNE6LgL0/s1600/lisa.png" height="125" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Lily Evans</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-bLYbSDqZtkg/U-Itz7iK1FI/AAAAAAAAAHo/puTpDObchqw/s1600/lily.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-bLYbSDqZtkg/U-Itz7iK1FI/AAAAAAAAAHo/puTpDObchqw/s1600/lily.png" height="125" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Amanda Moore</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-2uajTDGhTQc/U-It0UawyUI/AAAAAAAAAH0/vd77pKeqzNY/s1600/mandy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-2uajTDGhTQc/U-It0UawyUI/AAAAAAAAAH0/vd77pKeqzNY/s1600/mandy.jpg" height="125" width="320" /></a></div>
<br />Furiahttp://www.blogger.com/profile/00325140707143621454noreply@blogger.com0